Przygoda z Naturą

OLIMPIJCZYK

 MATURA  
  Marta Błochońska, bezwiednie spojrzała za okno. Zieleń kasztanowych liści i pęki białych kwiatów szalały tej wiosny, która w tym roku niespodziewanie wcześnie obdarzyła ziemię swoim urokiem uwalniając ją z okowów długiej i mroźnej zimy.  
  Wydawało jej się, że kwiaty kasztanów są na wyciągnięcie ręki a ich intensywny zapach rozmarzył ją odrywając nieco od bieżących myśli.  
  Matura- O jejku! – krzyknęła do siebie bardzo cichutko, rozglądając się dookoła, czy aby ktoś z piszących maturę nie usłyszał jej. Obawy Marty były na szczęście płonne, bo wszyscy maturzyści pochyleni byli w skupieniu nad swoimi pracami. Na sali panowała idealna cisza, przerywana tylko od czasu do czasu szelestem przewracanych kartek. Ale także i brzęczeniem pszczół robotnic pracowicie zapylających zupełnie nieświadomie kwiaty kasztanów, podczas wysysania z nich kropelek nektaru który później transportowały do ula. Ale tylko ci siedzący przy oknach mogli podziwiać tę ich benedyktyńską pracę.   
 - Jak tak będę dłużej marzyć to nie zdążę na czas dokończyć mojej pracy maturalnej – dodała już w myślach. A jako temat na końcowy etap swojej nauki wybrała ten, który był jej bardzo bliski i lubiany – „Polscy poeci i pisarze epoki romantyzmu w nawiązaniu do ich życia osobistego”.
  Marta uważana była przez swoje koleżanki i kolegów szkolnych za osobę typowo romantyczną, nazywaną przez nich nie po imieniu tylko – „Romantyczka” i to już od pierwszej klasy ogólniaka.
   Nie mijali się z prawdą, bo przeczytała bardzo dużo książek a szczególnie wierszy romantycznych i wiele z nich znała na pamięć.  Fragment Starowki
  Ocknąwszy się z wiosennych marzeń, przyspieszyła pisanie swojej pracy, jako że przychodziło jej to bardzo łatwo. Dlatego jej polonistka, nie zdziwiła się wcale, kiedy Marta oddała swoją pracę maturalną, jako pierwsza i do tego przed czasem.  
  Po wyjściu z niecierpliwością oczekiwała na zakończenie egzaminu, chcąc porozmawiać z innymi i dowiedzieć się jak im poszło pisanie ich maturalnych prac. Ale choć może się do tego nie przyznawała, to jej serce przyspieszyło swoje bicie szczególnie, kiedy z sali wychodzili jednocześnie Szymon i Paweł.   
 Ten ostatni, lekko nieśmiały, średniego wzrostu brunet, niezbyt pewny siebie, był wyróżniającym się uczniem z języka polskiego. Tak jak i ona pasjami rozczytywał się w dziełach okresu romantyzmu. Dlatego lubiła go bardziej aniżeli innych kolegów i czasem zastanawiała się czy to nie miłość?  
  Ale kiedy rozmawiała z Szymonem, wysokim blondynem, tryskającym energią i komplementami zdawała sobie sprawę, że chyba też na jego widok, jej policzki powlekają się gorącymi rumieńcami a serce bije nieco szybciej. Ale jeszcze nigdy nie umówiła sięJezioro z nim na szkolną randkę, choć on dawał jej do zrozumienia, że chętnie by się na to zgodził, mimo że zauważył jej skrywane uczucie do Pawła.   
  Złościło go to bardzo, wywołując jednocześnie nutę zazdrości, bo dotychczas zawsze osiągał to, co chciał a nie lubił zbytnio czekać na spełnienie się swoich młodzieńczych „zachcianek”. Był szalenie przystojny i chyba nie było dziewcząt w paru klasach ogólniaka, które nie byłyby w nim zakochane i dla których był westchnieniem dziewczęcych marzeń. I choć wiele z nich urodą mogły zaćmić Martę, to on w myślach widział tylko ją.    W ten słoneczny czerwcowy poranek, jak stado wróbli wybiegli ze szkoły, tłocząc się przy wąskich drzwiach wyjściowych, które od dzisiaj były drzwiami do ich dorosłej wolności. Właśnie ogłoszono wyniki, które jak wspomniane wcześniej stado wróbli podrywające się od czasu do czasu do lotu omawiali zawzięcie, przekrzykując się nawzajem i wymachując radośnie maturalnymi świadectwami.   
   Wreszcie wśród tego harmidru, ktoś zaproponował, aby razem pójść do restauracji nad rzeką, by uczcić „legalną” lampką wina pomyślne zdanie egzaminu maturalnego.
   Szymon usiadł koło Marty, ale nie był zbyt zadowolony widząc Pawła siedzącego po jej drugiej stronie. Chaotycznie wypowiadane słowa mieszające się nawzajem przybrały na sile, kiedy zaczęto wymieniać się zdjęciami, adresami, numerami telefonów oraz umawiać na przyszłe spotkania. Paweł, przełamując swoją nieśmiałość, zaproponował, aby spotkać się za rok w tym samym miejscu, zerkając przy tyJeziorom ukradkiem na Martę. A kiedy i ona spojrzała prosto w jego oczy, nie był już w stanie wymówić ani jednego słowa.    Oczywiście wszyscy ochoczo podchwycili ten pomysł, akceptując okrzykiem i toastami także wspólny wyjazd na wakacje za rok, kiedy się spotkają.

 I TAK MINĄŁ ROK...
   Marta zaliczyła swój pierwszy rok na studiach na wydziale polonistyki z wynikami celującymi.    Już dwa lata przed maturą wiedziała co chce studiować i nie wyobrażała sobie innego kierunku. Podczas tego minionego roku korespondowała zarówno z Pawłem jak Szymonem a także miała okazję się z nimi spotykać w rodzinnym mieście podczas świątecznych lub semestralnych przerw, gdyż obaj studiowali w miastach oddalonych niedaleko od ich rodzinnego miasta - Radosanu. Szymon wybrał studia na Akademii Wychowania Fizycznego, a Pawłowi bliższa była anglistyka, jako że od dzieciństwa uczył się tego języka.
 Rzeka Wisla  Nieraz podczas tych studenckich przerw, wędrowali uliczkami starówki ze swoimi maturalnymi koleżankami i kolegami, którzy też przyjechali do swoich rodzin. Przy kawie, w którejś uroczej kawiarence przy rynku na Starówce, opowiadaniom i wymianie wrażeń, nie było końca.
   Nawet jej rodzice w żartach pytali się, czy przyjechała do nich czy też do swojego towarzystwa. Ale rozumieli prawa młodości i dlatego nie robili jej z tego powodu żadnych wyrzutów, mając w pamięci swoje młodzieńcze lata.    W czasie tych spotkań, zauważyła, jakby pewną niechęć Szymona do Pawła, choć do tej pory nie dokonała jeszcze ostatecznie wyboru swojego serca. - A może Szymon jest o nią zazdrosny? A może jej się to wszystko tylko wydawało? – zastanawiała się nieraz nie znajdując odpowiedzi na dręczące ją pytania.
   Postanowiła podjąć ostateczną decyzję na czekającym ich pierwszym wakacyjnym wyjeździe z maturalnym gronem kolegów i koleżanek.
    Już na tym pierwszym wakacyjnym spotkaniu, kilkanaście osób z grona maturalnego wyraziło ochotę na wspólny wyjazd pod koniec lipca na któreś z kaszubskim jezior, tak jak sobie przyrzekali tuż po maturze.    Koleżanka z ich grona – Irena, dzięki bratu zamieszkałemu na pojezierzu, wkrótce znalazła urocze miejsce nad jeziorem Błękitne w pobliżu urokliwego miasteczka – Jeziorak Mały.
   Kilka drewnianych kabin, w pełni wyposażonych, domek z pralnią i suszarnią, wypożyczalnia sprzętu kajakowego, w pełni zadawalało całą osiemnastoosobową grupę uczestników wyjazdu. Przeciwległy brzeg jeziora, częściowo zarośnięty szuwarami prezentował się znakomicie na ciemnej ścianie lasu, oświetlany tylko złotymi promieniami zachodzącego słońca.
   A do tego, ośrodek położony był tuż na skraju jeziora o bardzo czystej wodzie z małą piaszczystą plażą i drewnianym pomostem wżynającym się w spokojną taflę wody, z którego wczesnym rankiem korzystali nieliczni wędkarze. Natomiast w dzień, oddawali go we władanie licznym tego lata amatorom opalania. Wielu wczasowiczów chętnie korzystało z tej plaży, siedząc na leżakach w słoneczne dni, opalając się, kapiąc, delektując ciszą i wszechobecną przyrodą.
   Kiedy kolejnego ranka, ktoś zaproponował wyjazd do najbliższego miasteczka, aby zwiedzić zabytkowy kościół oraz zrobić drobne zakupy, Marta spojrzała wymownie na Szymona i Pawła. Chciała ostatecznie powiedzieć im o swojej decyzji, jaką dyktowało jej serce, które dokonało już wyboru. Wiedziała, że Szymon nie będzie z jej wyboru zadowolony, ale chciała definitywnie mieć tą czekającą ją trudną rozmowę za sobą. Oni obaj domyślali się tego, czego od nich oczekuje i dlatego odmówili wyjazdu twierdząc, że zostaną z Martą i przygotują drzewo na wieczorne ognisko.
   Kiedy już ucichł harmider pozoJeziorostałych uczestników, oddalających się w kierunku przystanku autobusowego, na końcu pomostu gdzie siedzieli, zapanowała cisza przerywana tylko szumem skrzydeł przelatujących obok owadów. Cisza, której nikt przez kilka minut nie odważył się przerwać. Dlatego pierwsze słowa Marty, wypowiedziane cicho i z pewnym wzruszeniem, wydawały się głośne jak odgłos echa odbijającego się od ściany skał w górskiej dolinie. - Szymon, chciałam ci coś powiedzieć. My możemy zostać parą......
   Ale zanim dokończyła - ale tylko przyjaciół, nagle Paweł zerwał się gwałtownie, mówiąc jednocześnie głośno i bez zwykłej tremy, która go nigdy dotąd nie opuszczała.
 - ‘Zaraz wracam, tylko przepłynę kawałek i ochłodzę się - jednocześnie skacząc z pomostu do wody.
  Myśli jego jak oszalałe próbowały zapomnieć o tym co usłyszał. Był przekonany, że Marta wybrała Szymona a to dla jego młodzieńczego serca, które teraz kołatało z rozpaczy było jak grom podczas letniej burzy. Łez, płynących po jego policzkach, nie byli w stanie dojrzeć. Po kilkunastu minutach poczuł, że siły opuszczają go bardzo szybko, więc chciał zawrócić, aby pokonać z powrotem odległość dzielącą go od pomostu.
 - Szymon! – krzyknęła rozpaczliwym głosem Marta.
 -Chyba Paweł się topi. Skacz i pomóż mu. Natychmiast, bo będzie za późno! – dodała głośno i pełnym rozpaczy głosem.
 - Ja, ja... nie umiem pływać. Nikt mnie nie nauczył – powiedział ze spuszczoną głową Szymon.
 - To biegnij po kajak, zrób coś – dodała zrozpaczona Marta.Ptaszki na brzegu Wisly
 - On nie może utonąć, ja go przecież tak bardzo kocham. To jego wybrałam na swojego chłopaka – mówiła do siebie dramatycznym głosem Marta, cała się przy tym trzęsąc.
    Dwóch mężczyzn na plaży, słysząc jej krzyki, rzuciło się natychmiast do jeziora, aby pomóc topiącemu się człowiekowi. Niestety, będąc kilkanaście metrów od niego, dostrzegli tylko mały wir na powierzchni wody, który został szybko wygładzony przez letni popołudniowy wiaterek. Jeszcze przez chwilę próbowali go odnaleźć nurkując, ale głębokość jeziora w tym miejscu oraz brak pływackich okularów, pozbawiła ich jakichkolwiek szans na jego uratowanie.
   Głęboka rozpacz opanowała wszystkich uczestników ich grupy, którzy przerwali ten wakacyjny wyjazd nad jezioro, aby uczestniczyć w pogrzebie Pawła. Ich ostatnie spotkania wakacyjne tego lata, przepełnione były smutkiem i wspomnieniami o zmarłym koledze.
   Przez kolejny rok, który także zaliczyła celująco, korespondowała z Szymonem a ból po stracie Pawła był z każdym dniem łagodzony przez najlepszego lekarza, jakim jest – czas.
   Po ukończeniu drugiego roku, na wakacyjnej przerwie spotykała się także z grupą maturalną, ale coraz częściej widywano ją spacerującą lub siedzącą w którejś z uroczych kawiarenek starego miasta z Szymonem. Dla wszystkich nie ulegało wątpliwości, że zostali zakochaną parą.

 STYPENDIUM
    Parę tygodni przed rozpoczęciem nowego roku akademickiego, Marta otrzymała zawiadomienie z uczelni o zakwalifikowaniu się na jednorocznRyby w jeziorzee stypendium zagraniczne w Australii. Niezwykle uradowana, czytała pismo kilkakrotnie nie mogąc uwierzyć swojemu szczęściu. Oczywiście, zaraz tą wiadomością podzieliła się z Szymonem, który niezbyt entuzjastycznie odniósł się do tej informacji.
 - Czyli nie będziemy się widzieć przez cały rok? – zapytał ją na najbliższym spotkaniu.
 - Wiesz, że nie mogę zrezygnować z takiej szansy, która może nigdy więcej nie będzie mi dana – odpowiedziała z uśmiechem Marta.
 - Będę za tobą tęsknić, ale rok szybko minie. A ponadto będziemy często pisać do siebie i dzwonić – dodała jeszcze, gładząc go czule po policzku.
 - No cóż, muszę się z tym pogodzić i będę z niecierpliwością czekał na cieszenie się tobą za rok – powiedział Szymon, przytulając ją mocno do siebie.
   Ale Marta nie mogła wiedzieć, jaka ją jeszcze czeka niespodzianka przed wyjazdem za granicę.
 - Przejdźmy się nad rzekę, to nasze ulubione miejsce – zaproponował Szymon, kiedy spotkali się na ostatniej randce przed jej wyjazdem do Australii a jego na studia
 - Świetny pomysł Szymku. Uwielbiam tam spacerować, wpatrywać się w jej spokojny nurt wijący się między brzegami i słuchać świergotu ptactwa ukrytego w wiklinie między wałami. A ponadto jest tam mała kawiarenka, gdzie przyrządzają dobrą kawę. A do tego pyszne ciasto – zaaprobowała z entuzjazmem jego propozycję Marta.
 - Słuchaj Marto – powiedział lekko stremowany Szymon, jak już usiedli już przy stoliku.
 - Ja, ja... chciałbym cię zapytać, czy wyjdziesz za mnie za mąż, kiedy wrócisz za rok – powiedział z wahaniem Szymon, patrząc jej jednocześnie prosto w oczy. Flora wodna
   Marta wydawała się być zaskoczona tą propozycją i dopiero za chwilę, ściskają go bardzo mocno i obsypując pocałunkami, powtarzała kilkakrotnie bardzo szczęśliwa.
 - Tak, tak zgadzam się, bo wiesz jak bardzo się w tobie zakochałam. A ten rok, będzie mi się bardzo dłużył – dodała na koniec.
 - Och, jakże się cieszę, że przyjęłaś moje oświadczyny. Jak spotkamy się za rok to ustalimy datę naszego ślubu. A ponadto będę miał chyba dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę. Ale teraz ci na pewno o niej nie powiem. Musisz być cierpliwa, bo to może być miła niespodzianka. Nie nalegaj, proszę. Teraz nie mogę ci o niej powiedzieć – powiedział już pewnym głosem Szymon.
 - Kawa czy herbata? – zapytała kelnerka uśmiechając się na ich widok.
 - Poprosimy o dwie lampki czerwonego wina, bo musimy dzisiaj coś uczcić – zadecydował szczęśliwy bardzo Szymon.

 AUSTRALIA
   Długi lot do Australii z przesiadką w Doha, (stolicy Quataru) minął jej niepostrzeżenie. Zajęta swoimi myślami o czekającej ją „studenckiej” przygodzie, możliwości zwiedzenia tego olbrzymiego kontynentu, o którym od zawsze marzyła oraz wspaniałej okazji doskonalenia języka angielskiego nie zwróciła specjalnie uwagi, kiedy po długim locie, samolot wylądował w Melbourne.
    Długo też myślała o słowach Szymona obiecujących jej niespodziankę czekającą ją po powrocie do Polski. Zakochana, zaręczona, szczęśliwa z wielkim zainteresowaniem myślała o tutejszych studiach w okresie stypendialnym, ufundowanych przez bardzo znany uniwersytet. W świecie naukowym uznawany był za jeden z najbardziej prestiżowych na świecie z zakresu literatury angielskiej ( XV do XIX wieku) na wydziale literaturoznawstwa.
   Dopiero w samochodzie przysłanym po nią przez władze uczelni, który odwoził ją z lotniska na kampus, poczuła zmęczenie długą podróżą. Ale już za dwa dni po rozmowie z władzami uczelni, po otrzymaniu szczegółowych informacji i obowiązków, mogła za tydzień rozpocząć studia wraz ze stypendystami z całego świata oraz studentami i studentkami z Australii. Wspólne studiowanie, wielogodzinne rozmowy i wymiana doświadczeń naukowych, dostarczały jej kolejnych wspaniałych wrażeń.
    Już kilka dni po rozpoczęciu nauki, poznała Polkę mieszkającą na stałe w Niemczech, która tak jak i ona przyjechała w ramach stypendium fundowanego.   Edyta Błażejowska, przemiła blondynka o niebieskich oczach, bardzo energiczna, pozbawiona cech zazdrości i plotek, od razu przypadła Marcie do gustu. Była niezwykłą fanką sportu a zwłaszcza dyscyplin pływackich. Niejednokrotnie namawiała Martę, na pójście razem z nią na zawody pływackie australijskiej kadry pływackiej, których przed zbliżającą się letnią olimpiadą w Brazylii, tu w Melbourne, było bardzo dużo. Także z członkami kadry innych krajów, chcących popróbować sił z najlepszymi pływakami takiej potęgi, jaką była w owym czasie Australia.Wysepka na jeziorze
    Ale Marta ku jej zdziwieniu ciągle odmawiała tłumacząc się, że może kiedyś, że nie jest fanką żadnego sportu. Może dlatego, że jeszcze w głębi duszy tkwiły w niej wydarzenia na jeziorze kiedy utonął Paweł? Edyta nie traciła nadziei będąc przekonaną, że kiedyś się jej uda wspólne kibicowanie z Martą podczas jednych przynajmniej z rozgrywanych teraz przedolimpijskich zawodów w Melbourne.

 NIESPODZIANKA
   Tamtego dnia Marta, nigdy nie potrafi wymazać ze swojej pamięci. Minął rok od jej przyjazdu do Australii na stypendium naukowe i nadeszła pora na powrót do Polski.
       Pozostało jej jeszcze załatwić ostatnie formalności na uczelni i przygotowywać się do wyjazdu. W swojej pamięci przywoływała już widok swojego miasta a także dużo myślała o rodzicach i rodzeństwie. Ale najbardziej zaprzątała ją myśl o rychłym spotkaniu z Szymonem, który przez ten cały rok pisał do niej czułe i długie listy, w których niejednokrotnie znajdowała jego zdjęcia z różnych obozów sportowych. Szymon, to była jej taka mała osobista tajemnica, o której nigdy nie wspominała Edycie. Może dlatego, że nie lubiła o swoim uczuciu rozmawiać z kimkolwiek? Uważała, że jest to jej bardzo osobista sprawa. A może tak po dziewczęcemu nie chciała zapeszyć tego, co ją łączyło z Szymonem?
    Kilkanaście dni przed jej wyjazdem do Polski, Edyta wpadła do jej pokoju cała podekscytowana i już od drzwi zaczęła namawiać Martę na wspólne oglądanie transmisji z olimpiady.
 - Marta, musisz koniecznie ze mną pójść do tutejszego klubu pływackiego „Dolphin”, z którego startuje na olimpiadzie dwóch zawodników. Będzie to taki wieczór przy kawie i lampce wina, podczas którego będziemy oglądać zawody pływackie na dużym ekranie – kontynuowała swój monolog głośno, nie dopuszczając Marty do głosu
 - Poznam cię tam z wieloma sympatycznymi ludźmi. Na pewno miło spędzisz czas. A poza tym już za kilka dni wracasz do Polski i pewnie dużo minie czasu zanim się zobaczymy. A ponadto obiecałaś mi, ze kiedyś.....
 - Dobrze Edyto – przerwała jej Marta.
 - Pójdę dzisiaj z tobą. Trudno się zresztą oprzeć twoim argumentom, ale daj mi trochę czasu na przygotowanie się – odpowiedziała jej śmiejąc się przy tym serdecznie.
 - Ale obiecaj mi, że jak nie będę zainteresowana zawodami to w każdej chwili wrócę do domu – postawiła jej warunek.
 - Dobrze, ale myślę, że ci się spodoba. A może poznasz jakiegoś miłego chłopaka? -dodała filuternie Edyta, czekając na Martę.
    Kilkanaście minut później jechały już taksówką do klubu sportowego, oddalonego zaledwie o 10 km od mieszkania Marty.
   Marta, pogrążona w myślach o czekającym ją wkrótce spotkaniu z rodziną a przede wszystkim z Szymonem, nie zwracała uwagi na toczące się zażarte dyskusje odnośnie zawodów pływackich rozgrywanych właśnie na olimpiadzie a transmitowanych aktualnie na dużym klubowym ekranie. Delektowała się lokalnym winem, które bardzo jej smakowało i przyglądała się dyskretnie towarzystwu siedzącemu razem z nią przy stoliku.  Głośne okrzyki i brawa przerywały te dyskusje tylko wtedy, kiedy któryś z australijskich pływaków zdobywał medal.    Nagle z zadumy wyrwał ją głośny okrzyk Edyty.
 - Marta!, zobacz. Właśnie jakiś mało znany polski pływak, sensacyjnie wygrał z zawodnikiem ekipy australijskiej. I to wygrał z murowanym faworytem do złotego medalu, należącym do tutejszego klubu „Dolphin”!
   Siedzący przy stoliku wraz z Edytą jej australijskie przyjaciółki i przyjaciele, przez chwilę zamarli z wrażenia, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego słowa. Porażka klubowego faworyta, zamieniła ich w przysłowiowy słup soli.    Za chwilę spiker oficjalnie potwierdził to, co przed chwilą oglądali na ekranie
 - Pierwsze miejsce i złoty medal na prestiżowym dystansie 100 metrów w stylu dowolnym, wygrał niespodziewanie reprezentant Polski, Szymon Malański!!!. Czas, jaki uzyskał – 47.09, to drugi wynik na tym dystansie na świecie.
   Marta zbladła i wydawało się jej, że jest jakby zawieszona w próżni, unoszona przez jakiś wir powietrza. Dlatego dopiero po chwili dotarły do niej słowa miejscowych członków klubu poznanych dzisi Jezioroaj przy stoliku, którzy już trochę ochłonęli po porażce swojego faworyta.
 - Congratulation Marta i Edyta. Your countryman won! Congratulation!* – powtarzali to kilkakrotnie brawami nagradzając jego zwycięstwo.
   Marta siedziała niczym sparaliżowana i tylko w jej myślach błąkało się pytanie.  
  - Dlaczego mi nigdy nie mówiłeś, że trenujesz pływanie. Czyżby to miała być ta niespodzianka, o której wspominałeś przed moim wyjazdem do Australii?
   Nie była w tym momencie w stanie wymówić żadnego słowa, co trochę zdziwiło siedzące grono przy wspólnym stoliku.
 - Wiesz Marta, że interesuję się sportem pływackim od wielu lat, ale nigdy jeszcze nie słyszałam o tym zawodniku. Ty zapewne tym bardziej, bo nie kibicujesz tej dyscyplinie. Możliwe, że został dołączony do ekipy pływackiej krótko przed olimpiadą z powodów, o których teraz nic nie wiem. Ale się dowiem przez znajomych w Polsce – dodała Edyta z nutą tryumfu przypisywaną zazwyczaj zwycięskim wodzom na polu bitwy.
 - Musiał zapewne trenować mocno przez kilka lat, aby osiągnąć taki sukces - powiedziała raczej do siebie Edyta, nie oczekując od nikogo odpowiedzi.
 - A ty dlaczego nie cieszysz się i zamilkłaś? – zapytała Edyta, zwracając się do przyjaciółki.
 - Ja... ja - zaczęła się lekko jąkać Marta.
 - To chyba lekki stres przed wyjazdem do Polski a ponadto trochę mnie boli głowa i chciałabym wrócić do domu. Wezmę taksówkę i położę się wcześniej spać, aby być wypoczętą przed czekającą mnie długą podróżą - dodała Marta. - Dobrze, zobaczymy się przed twoim wyjazdem – odpowiedziała jej Edyta jednocześnie usprawiedliwiając wcześniejsze wyjście Marty przed swoimi przyjaciółmi.
 - By, by Marta, have a nice trip. Maybe see you next year?** – pożegnali ją na koniec.
   Chwilę później Marta dotarła do swojego pokoju i w ubraniu rzuciła się na łóżko. Z jej oczu niepohamowanie płynęły łzy a ciałem wstrząsał nieopanowany przez nią szloch. Jeszcze tylko kilkakrotnie wyszeptała przez łzy: Szymon, dlaczego to zrobiłeś, dlaczego? Wrażenia dzisiejszego wieczoru szybko przeniosły ją w krainę Morfeusza.  

OLIMPIJCZYK
  - Madam, coffe or tea?*** – pJezioroowtórzyła stewardesa zwracając się do Marty, która zamyślona wpatrywała się w okienko samolotu
 - Black coffe please**** – odpowiedziała jej Marta wytrącona ze swoich myśli. Mimo, że przez okienko widać było turkusowe wody oceanu otaczające małe atole, Marta siedziała jak sparaliżowana, nie zwracając żadnej uwagi na ten cud natury.  
  Lot, z przesiadką w Doha, przebiegał spokojnie, nie licząc lekkich turbulencji na krótko przed międzylądowaniem w stolicy tego bogatego arabskiego kraju.
    Mimo, że ponad 26 godzinny lot z przesiadką umożliwiał paręnaście godzin snu, Marta pogrążona w swoich myślach, nie zmrużyła oka nawet na chwilę.
   Kiedy po odprawie celnej i bagażowej, wpadła w ramiona rodziców i starszej siostry Ewy, ucieszyła się bardzo i wreszcie spontaniczny uśmiech, zawitał na jej twarzy
 - Opowiadaj jak było? Jakie wrażenia z pobytu w Australii? – dopytywała się rodzina.
 - Dajcie jej teraz spokój. Na pewno jest zmęczona po tak długiej podróży. Opowie nam wszystko jak trochę odpocznie. A teraz jedźmy do domu – powiedział stanowczo ojciec
 - Szymon kazał cię przeprosić, że nie mógł być na lotnisku, aby cię powitać, ale musiał jechać na jakiś ważny obóz sportowy, związany chyba z jego studiami. A czy dotarła do ciebie wspaniała wiadomość, że zdobył złoty medal na olimpiadzie? Dlaczego nam o tym nigdy nie mówiłaś, że on tak świetnie pływa? – zakończyła mama.
 - Nie przejmujcie się tym. Zobaczę się z nim jak tylko wróci – stwierdziła obojętnie Marta nie odpowiadając na pytania zadane jej przez mamę. A w duchu pomyślała sobie, że nawet dobrze, iż tak wypadło. Bo wiedziała, że potrzebuje kilku dni przed spotkaniem z nim.
    Zaraz następnego dnia, pojechała do klubu sportowego, znajdującego się kilkanaście kilometrów od jej rodzinnego miasta a który prowadził sekcję pływacką i do którego należał Szymon.
 - Chciałabym rozmawiać z trenerem, który trenuje pływaków - zapytała w recepcji.
 -  A pani w jakiej sprawie? Może mogłabym w czymś pomóc? – odpowiedziała na jej pytanie recepcjonistka.
 - Nie, nie. Chciałabym rozmawiać osobiście z trenerem – nalegała delikatnie Marta
 - Panie Staszku, w recepcji czeka pani, która chciałaby z panem rozmawiać Zeglowanie morskie– przekazywała przez telefon sekretarka.
 - Zaraz będzie - powiedziała do Marty, odkładając słuchawkę telefonu.
 - Słucham panią? – zapytał Martę średniego wzrostu, około czterdziestki, szczupły mężczyzna, który przedstawił się jako trener.
 - Chciałabym z panem chwilę porozmawiać na osobności – odpowiedziała na jego pytanie Marta.
 - Proszę zatem tędy, przejdziemy do mojego biura – powiedział cicho, wskazując jej jednocześnie ręką drogę.
 - Nazywam się Ewelina i chciałabym porozmawiać z panem o moim siedmioletnim siostrzeńcu, który chciałby trenować pływanie u pana. Zwłaszcza teraz, kiedy pański wychowanek zdobył złoty medal olimpijski – pozwoliła sobie na małe kłamstewko Marta.
 - Ma pani na myśli zapewne Szymona Malańskiego. Tak, to naprawdę wielki rozwijający się talent, który w tej dyscyplinie może jeszcze bardzo dużo osiągnąć. Trenuje w naszym klubie od dziecka i osobiście cieszę się z jego ogromnego sukcesu, który osiągnął swoją ciężką pracą i zaangażowaniem naszego klubu – powiedział dumny także z siebie trener.
 - Po kontuzji innego reprezentanta Polski w pływaniu, został on zastąpiony w ostatniej chwili przez Szymona, który sprawił nam taką olbrzymią niespodziankę! – powiedział ucieszony trener.
 - A ile trzeba trenować, aby osiągnąć taki sukces? – zapytała Marta.
 - Pływanie trenują już mali chłopcy i aby osiągnąć to, co osiągnął Szymon, muszą trenować kilka a nawet kilkanaście lat. Do tego trzeba mieć trochę talentu i zacięcia do pływania. Wszystko to wymaga dużego wysiłku i systematycznego trenowania. Uczymy ich także jak zachować się nad wodą, jak udzielać pomocy osobą topiącym się a także ratować je osobiście – odpowiedział szczegółowo na jej pytanie.
 - A wracając do pani siostrzeńca, to proszę go przyprowadzić w najbliższą sobotę rano. Porozmawiam z nim, sprawdzę jego umiejętności pływackie. Jeżeli nadal będzie chciał trenować pływanie, skierujemy go na specjalistyczne badania i zapiszemy do odpowiedniej sekcji – dodał na zakończenie ich rozmowy trener.
   Te dwa tygodnie, kiedy Szymon był na obozie sportowym przebiegło Marcie w atmosferze rozterek i wahań. Wracała całymi dniami do wydarzeń ostatnich dni a także dwóch lat i nie mogła znaleźć w sobie odpowiedzi na tłoczące się jak natrętne muchy myśli.
   Dlatego, tego pamiętnego dnia, kiedy zadzwonił Szymon odetchnęła z wielką ulgą, bo chciała mieć tą rozmowę z nim już za sobą.
 -Marta, mam dla ciebie niespodziankę! Ale powiem ci dopiero jak się spotkamy powiedział podekscytowany Szymon. -Dobrze - odpowiedziała, domyślając się o jakiej niespodziance chciałby jej powiedzieć a którą już poznała w Australii podczas oglądania transmisji.
   Spotkali się w parkowej kawiarence, w której o tej porze dnia, było zaledwie kilka osób. Szymon, w obcisłej koszulce podkreślającej jego wysportowane ciało, opalony, w ciemnych okularach, wyglądał bardzo interesująco. Dlatego kilka nielicznych kobiet zerkało w jego stronę, dyskretnie uśmiechem dając mu do zrozumienia, że chętne byłyby na poznanie się z nim. - Witaj kochanie – powiedział z wielką swobodą pocałowawszy ją delikatnie w usta, wręczając jednocześnie duży bukiet czerwonych róż.
 - Co słychać? Jak pobyt w Australii, jakie wrażenia? Stęskniłem się za tobą tak bardzo i cieszę się, że już nie będziemy musieli się rozłączać na długo. Wreszcie będziemy mogli ustalić datę naszego ślubu. Tak bardzo cię kocham i nie mogę się doczekać kiedy się pobierzemy – dodał na zakończenie.
   Marta nie zważała na jego słowa i postanowiła nie zwlekać z rozmową.
 - Szymon, podjęłam decyzję. Nie wyjdę za ciebie - powiedziała cicho, zdając sobie sprawę, jak bardzo jest silne jej uczucie do niego.
 - Ale dlaczego? Co się stało? Co wpłynęło na taką decyzję? – zapytał ją jednym tchem Szymon.
 - Rozmawiałam z twoim trenerem, nie informując go, iż jestem twoją narzeczoną. Chwalił cię bardzo, że masz wielki talent, na który trenowałeś ciężko od dziecka. A to znaczy, że wtedy, kiedy Paweł wymagał pomocy umiałeś pływać, ale nie zrobiłeś nic, aby go uratować? Dlaczego? Dlaczego mu wtedy nie pomogłeś? – zapytała z załzawionymi oczyma Marta.
  Przez chwilę, zaskoczony tym pytaniem nie potrafił na nie odpowiedzieć i dopiPuchary dla zwyciezcowero po chwili, ze spuszczoną lekko głową powiedział jąkając się.
 - Po prostu bałem się, że... no wiesz, że... nie dam rady, że... mogę się też... i ja utopić razem z nim. Dlatego wybacz mi i nie odchodź ode mnie. Wiesz jak bardzo dużo dla mnie znaczysz. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie! – dodał dramatycznym głosem.
 - Przykro mi Szymon. Podjęłam decyzję. Nie potrafiłabym być z tobą na zawsze myśląc codziennie, na twój widok, o tej tragedii na jeziorze. Już wtedy świetnie pływałeś, uczono cię także jak ratować ludzi. Inni na pewno by ci wtedy pomogli. Ty byłeś na końcu pomostu, najbliżej walczącego o życie Pawła. Mimo to nie zaryzykowałeś nic, w zasadzie niewiele, aby mu pomóc! Proszę cię Szymon, nie dzwoń do mnie nigdy więcej i uszanuj moją decyzję. A z uczuciem do mnie sobie poradzisz po jakimś czasie, tak jak i ja – wypowiedziała jednym tchem Marta.
   Jego dalsze słowa, nie docierały do jej świadomości, nie chciała ich słyszeć i nie była w stanie rozmawiać dłużej o ich rozstaniu. Dlatego zaraz wstała od stolika, wiedząc, że jeżeli nie odejdzie natychmiast to może ulec jego prośbom i swojemu uczuciu do niego.
 - Żegnaj Szymon. Życzę ci dużo szczęścia w życiu osobistym a także sukcesów sportowych – dodała na koniec, zostawiając go samego przy stoliku.
   Tego ostatniego dnia lata, na bałtyckiej plaży było niewielu wczasowiczów ze względu na pogodę, która nie sprzyjała opalaniu i kąpieli a także z powodu lekkich fal. Szymon, nie dostrzegał nikogo z nich. Powoli wszedł do chłodnych wód Bałtyku, aby za chwilę stylem klasycznym, płynąc przed siebie, oddalał się coraz bardziej od brzegu. Przed nim widniała tylko daleka linia krawędzi wody i powietrza - linia horyzontu, do której systematycznie zmierzał a która nie pozwalała mu na dotarcie do niej.
 - Wchodzą tacy do wody, w takich warunkach sami, mimo że na plaży nie dyżuruje ratownik i wywieszona jest czarna flaga. A potem czyta się w gazetach o kolejnych tragediach – powiedziała jedna z wczasowiczek do swojej koleżanki.
 - My na pewno nie wejdziemy dzisiaj do wody. Przejdźmy się jeszcze kawałek powoli wzdłuż plaży. O tam do tej latarni morskiej a potem pójdziemy z powrotem do naszego ośrodka – odpowiedziała jej z silnym przekonaniem o swojej decyzji, towarzysząca jej przyjaciółka.

 Epilog:
   Kilkanaście miesięcy po skończeniu studiów, Marta wyszła za mąż za kolegę, z którym studiowała na tym samym wydziale. Dzisiaj po tylu latach małżeństwa wie, że to Marek jest jej tą największą miłością.    Dopilnowała także, aby ich syn i córka w bardzo młodym wieku już umieli świetnie pływać.
   Kilka lat później znaleźli się w kadrze pływackiej kraju z bardzo dużymi szansami na uczestnictwo i medale w najbliższej letniej olimpiadzie
   O Szymonie, starała się nie myśleć nigdy więcej od momentu rozstania a dzieciom kibicowała na każdych zawodach pływackich
       *- Gratulacje Marta i Edyta. Wasz rodak wygrał!
     **- Może zobaczymy się za rok?
   ***- Kawa czy herbata dla pani?
 ****- Poproszę kawę bez mleka

     P.S. Zbieżność nazw i nazwisk, jest zupełnie przypadkowa i nie odnosi się do nikogo w rzeczywistości.

 Przedruk z książki Józefa Kołodzieja:
  „ABUELO I INNE OPOWIADANIA”       

  Tekst i foto: Józef Kołodziej
  Październik 2017 
Korekta: mgr Krystyna Sawa 

www.przygodaznatura.com  

OSTATNIE ARTYKUŁY:

  01-Abuelo
  02-Pechowy Dzień
  03-Oracz
  04-Cztery Pory Roku - Zima
  05-Cztery Pory Roku -Wiosna
  06-Cztery Pory Roku - Lato
  07-Cztery Pory Roku - Jesień
  08-Cztery Pory Roku - Zima
  09-Srebrna Fregata
  10-Olimpijczyk