Jeszcze 60 lat temu, turystyka piesza w Polsce wynikała
raczej z przymusu podyktowanego brakiem możliwości poruszania się
inaczej aniżeli na własnych nogach. Z czasów swojej młodości pamiętam,
że cały Sandomierz, przyległe doń Góry Pieprzowe, pobliskie wąwozy i
parowy, okoliczne wioski a także wędkarskie wyprawy w okolice Wisły
przemierzałem na własnych nogach lub mocno sfatygownym rowerze. Ta
prawdziwa klasyczna turystyka, miała małą liczbę chętnych i ograniczała
się z reguły do wędrowania po górach czy też regionach pojezierza,
organizowanych w ramach szkolnych wycieczek. To
właśnie dzięki takim wycieczkom, miałem możliwość przemierzania szlaku w
Tatrach i Pojezierzu Kaszubskim. Trzecia i ostatnia moja przygoda jako
prawdziwego turysty, to maszerowanie szlakiem
(dziś
nie pamiętam jakim) w Beskidzie Śląskim. Oczywiście obsługa turystów,
zaplecze hotelowo-gastronomiczne, transport, źródła informacji,
odbiegały wówczas znacznie od dzisiejszych realii w dziedzinie turystyki
pieszej. Mimo to, te trzy moje wycieczki turystyczne wspominam mile do
dziś, żałując, że nie zostały one utrwalone na fotografii, która wtedy
też dopiero w moim życiu stawiała pierwsze nieśmiałe kroki.
Z biegiem lat turystyka okrzepła, powstało wiele klubów i kół
turystycznych, zrzeszających wielu chętnych chcących uczestniczyć w tak
wspaniałym sposobie spędzania czasu jakim jest turystyka piesza i
wędrowanie po szlakach. A szlaków tych zarówno w Polsce jak i za granicą,
maja turyści do wyboru bardzo wiele i każdy może znależć coś dla siebie.
Największą zaletą turystyki pieszej jest chyba to, że nie stawia ona
przed nikim żadnych wiekowych barier. Na szlakach można spotkać
kilkuletnie maluchy z rodzicami, jak i „starszaków” w wieku po 70-tce.
Ponadto jest to forma spędzania czasu na powietrzu, w ruchu, stosunkowo
tania i zapewniająca turyście wiele niezapomnianych wrażeń.
Moja kuzynka z mężem Stefanem, od kilku lat należą do Tarnobrzeskiego
Koła -Polskiego Towarzystwa Tatarzańskiego i od lat razem z jego
członkami wędrują „po szlakach”. I to nie tylko tych górskich ale w
najblizszym sąsiedztwie Sandomierza i Tarnobrzega. Przez te parę lat
uczestniczyli także w kilkudziesięciu rajdach w Polsce, na Ukrainie i
Słowacji i nie wyobrażają sobie roku bez kilku rajdów. Są wielkimi
entuzjastami turystyki pieszej i nawet zima nie stanowi dla nich i dla
ich
współczłonków koła, żadnej bariery. Maszerują w słońcu, deszczu i śniegu,
kiedy niejednokrotnie zadymka, ledwo pozwala na poruszanie się po
wyznaczonych szlakach. Ale te wędrówki,
wynagradzające im wspólnym wieczornym śpiewaniem piosenek turystycznych,
zwiedzaniem nieznanych zakątków, poznawaniem nowych kultur i historii
danych regionów-nie zamieniliby na wygodne wylegiwanie się w ośrodkach
wczasowych i kurortach zagranicznych. To z tych
turystycznych wędrówek, przywożą piękno przyrody utrwalone na
fotografiach, piękno widoków i osobistych wrażeń, których nawet po
latach niesposób zapomnieć. Tak jak i nie sposób zapomnieć nowych
przyjaźni nawiązanych na kolejnych rajdach.
Dlatego zastanówmy sie, czy nie warto założyć turystyczne buty, odkurzyć
wyjęty ze strychu stary zakurzony plecack, wziąć pod pachę zapomnianą od
lat gitarę i razem z gronem przyjaciół powędrować po szlakach. A
wieczorem przy ognisku zaśpiewać jedną z rajdowych piosenek.
Te buty, te buty, te buty rajdowe,
nie
stare podarte i nie całkiem nowe,
na deszcz, na
śnieg, na słońce i wiatr,
w sam raz na rajdowy
szlak
(„Piosenka o butach rajdowych”- kielecka grupa WOŁOSATKI
Redaktor Naczelny
Józef Kołodziej