Przygoda z Naturą

 ZEGAREK NA BARBÓRKĘ - TISSOT LISBOA  

     Rok 2013, jeszcze bardzo odległy, i o ile go doczekam, będzie dla mnie rokiem ważnych jubileuszy: 100 – lecie powołania Akademii Górniczej w Krakowie,160 rocznica zapalenia lampy naftowej, jubileusz 160 lecia polskiego i światowego przemysłu naftowego i wreszcie 2013 będzie rokiem 160 rocznica jubileuszu firmy zegarmistrzowskiej, Tissot założonej w szwajcarskim mieście Le Locle w 1853 roku
   Tą historię paradoksalnie należy rozpocząć dzisiaj w  przed dzień tradycyjnej Barbórki 2007, aby później sentymentalnie cofnąć się wstecz. W tym bowiem mijającym 2007 roku, 1-go lutego minęło 25 lat mojej pracy w Sandomierskim Gazownictwie (Karpacka Spółka Gazownictwa sp. z o.o. w Tarnowie, Oddział Zakład Gazowniczy w Sandomierzu) i zgodnie z przyjętym obyczajem górniczym mam otrzymać pamiątkowy zegarek.
   Jubileusz okrągły, a więc zegarek musi być niebanalny. W wyborze modelu zegarka (wcześniej w Gazowni otrzymałem zgodę na dowolny wybrany przeze mnie model, jednakże pod warunkiem, że dopłacę do z góry ustalonej kwoty) przyszło mi w sukurs wspomnienie pewnego tajemniczego zegarka, który otrzymałem w latach młodzieńczych od mojego ojca Wojciecha, konesera szwajcarskich zegarków.   Zapamiętałem, że był to zegarek firmy Tissot, prostokątny, srebrny ze skórzanym paseczkiem o sporych wymiarach z charakterystycznym usytuowanym na dole tarczy małym sekundnikiem.
   Prezent od ojca przyjąłem bez większego entuzjazmu, bowiem zegarek wydawał mi się wtedy  niemodny, był też nieco podniszczony a i rozmiarem nie pasował na moją chłopięcą rękę.
   Po jakimś czasie zegarek uległ awarii, był naprawiany przez uznanego rozwadowskiego zegarmistrza, nie żyjącego już od paru lat Pana Wąsacza, a później w nie znanych mi okolicznościach po prostu przepadł. Do straty nie przywiązywałem wielkiej wagi tym bardziej, że szybko otrzymałem nowy, modny wówczas zegarek radziecki marki „Pabieda”, który służył mi przez wiele lat. Potem było jeszcze wiele innych pospolitych zegarków (w tym dwa „szwajcary”).
   Podświadomie, chyba z nakazu wewnętrznego głosu po pewnym czasie zakupiłem u „Jubilera”  Tissota 02-Zegarek Tissot Lisboa kupiony 14 - 10- 2018-FrontPR50 (wyglądem odbiegał jednak znacznie od  tego z lat młodzieńczych).
   Ale pamięć tego pierwszego zegarka podarowanego przez ojca nie dawała mi spokoju i odżyła z podwójną mocą dzisiaj, kiedy zacząłem szukać podobnego modelu na srebrny jubileusz pracy.
   Ważnym tropem do poszukiwań utraconego zegarka było zdjęcie-portret mojego ojca (z 23.04.1943 roku - okres II wojny światowej) z widocznym na jego ręku „moim zegarkiem”, na który zerkałem przez całe dzieciństwo, bowiem wisiał on nad moim łóżkiem w domu rodzinnym.
   Dzisiaj patrzę na ten portret i ten zegarek codziennie, gdyż chwilowo, chyba intuicyjnie zawiesiłem go w moim biurze w Gazowni Tarnobrzeskiej.
    Zacząłem więc energiczne poszukiwania, w Krakowie w salonie jubilerskim przy ulicy Sławkowskiej 11, korzystając z wielkiej uprzejmości właściciela Pana Strojnego, dowiedziałem się wszystko o poszukiwanym Tissocie. Pan Strojny wysłuchawszy z wielką uwagą podanego przeze mnie opisu poszukiwanego zegarka, podsunął mi  stary, wysłużony katalog zegarków firmy Tissot.
   Oniemiałem. Oczom moim ukazał się jako żywy poszukiwany zegarek – był to Tissot Lissboa  model produkowany w latach 1932-1939. Ten kultowy zegarek był modelem bardzo udanym, niezawodnym, a tym samym niezwykle ''wziętym”. Toteż firma szwajcarska Tissot z Le Locle (rok założenia 1853) postanowiła w roku 1997 wykonać limitowaną replikę tego zegarka w liczbie 9999 sztuk. Obecnie nie ma już szans na zakup tego zegarka w sieci handlowej, pozostaje jedynie opcja odkupienia go od szczęśliwego nabywcy. Liczę również na to, że firma szwajcarska Tissot odpowie mi na mój list (z zamieszczonym zdjęciem mojego Ojca z widocznym na ręce Tissotem), informując mnie gdzie jeszcze  można go zakupić.
   Z dreszczem emocji czekałem na informację, ale nie byłem pewny czy zdąży nadejść na Barbórkę. Niestety odpowiedź na mój list była sympatyczna, ale nie taka jakiej oczekiwałem. Tak w ogóle zastanawiam się czy nie jest dość ryzykownym przedsięwzięciem publikować ten tak osobisty tekst dla szerokich kręgów czytelników w dobie, kiedy zegarki przechodzą powoli do lamusa i są zastępowane „nowoczesnymi” formami pomiaru czasu; na przykład telefonem komórkowym, internetem, tv, itp. Ale kwestia podziału czasu na jednostki i pomiar czasu była i jest problemem uniwersalnym, żywym w każdej epoce.
   Dorośli często powtarzają, że nie wolno marnować czasu. Mówią także, że należy być punktualnym i wtedy znacząco spoglądają na swoje ręczne zegarki czy ścienne czasomierze. Kiedy byłem dzieckiem, te surowe słowa niewiele dla mnie znaczyły. Wtedy dopiero uczyłem się rozróżniać wczoraj, dzisiaj i jutro, rozumieć co to jest niedziela czy poniedziałek, dzień roboczy czy święto. Niuanse związane z postrzeganiem czasu dotarły do mnie nagle, kiedy jako mały chłopiec wychodząc z cyrku, oszołomiony jeszcze zakończonym przed chwilą spektaklem, wykrzyknąłem ze zdumieniem: To już koniec? Jak ten czas szybko mija!
   Jest czas na pracę, czas na odpoczynek i sen, czas na jedzenie, podróżowanie i czas na zabawę. Jest jeszcze coś bardzo szczególnego, a mianowicie to że elegancki markowy zegarek jest zawsze bardzo ważnym atrybutem na ręce eleganckiego mężczyzny, oczywiście zegarek szwajcarski, a najlepiej Firmy Tissot.   Wieczorem w listopadzie 2007 roku, P.S. Na Barbórkę 2007 zakupiłem bardzo ładnego, z napędem mechanicznym Tissota Le Locle, wyprodukowanego w 2003 roku na 150-lecie Firmy Tissot, jednakże nie był to wymarzony „mój” Tissot Lisboa.
 Suplement  po 11 latach
   Wreszcie po 11 latach poszukiwań, znalazłem za pomocą internetu wymarzonego Tissota i jego zakupu dokonałem wieczorem w Warszawie, nomen omen w dniu Święta Edukacji Narodowej, 14 października 2018 roku. Nie jest to nowy zegarek, ale w bardzo dobrym stanie, wygląda jak ten „stary”, sprzed laty i o to w tej długiej drodze właśnie chodziło.
  Dopisano suplement, też wieczorem 28 października 2018 roku, po zmianie czasu z letniego na zimowy.

  Tekst:  Andrzej Dziura
 Foto: Ze zbiorów autora   
 Sandomierz 27.11.2007  
                                                                                  

 

OSTATNIE ARTYKUŁY: