..Było razem czterdziestu piratów,
Pozostała ich garstka ot ta
Reszta w brzuchach rekinów spoczynek
swój ma
Został Feliks Fernando i ja...
Ahoj chłopcy ahoj....
Na tym kolejnym „BALU PIRATA” zorganizowanym jak
zawsze przez Polski Klub Żeglarski w Nowym Jorku (31-go
stycznia 2009),
piratów było chyba znacznie więcej aniżeli średnia na morzach całego
świata. Choć...po zakończeniu imprezy pozostała ich garstka bo reszta
jak przystało na piratów, dzielnie i szturmem zdobywali bar, gdzie
piracki trunek-Captain Morgan Rum, lał się beczkami do spragnionych
gardzieł żeglarzy spod trupiej czaszki na banderze.
I tylko tam i tylko raz w roku można spotkać tylu
piratów bacząc, aby im się nie narazić zbytnio, bo szybko się można
nadziać na ostrze pirackiego cutlas (rodzaj dawnej pirackiej szabli).
Tam także ilość kapitanów, czyli wilków morskich za nic mających samotne
rejsy, strach i szkwały bije na głowę średnią z salonów Królewskiej
Admiralicji.
Tegoroczny 16-ty już bal, który przyciągnął brać
żeglarską i nie tylko- niczym pszczoły do ula, odbył się w Audytorium
Szkoły im. Św.Stanisława Kostki na Greenpoincie i trwał tradycyjnie do „białego
rana”...choć niektórzy mogą to nie pamiętać. Bal ten darzę szczególnym
sentymentem gdyż żeglarze potrafią stworzyć bardzo miłą i swojską
atmosferę wymieszaną ze specyficznym humorem i dodatkiem wielu atrakcji.
Przepięknym akcentem tego balu jest prezentacja
przez uczestników różnorodnych i bardzo barwnych strojów. Oczywiście
dominował strój piracki i chyba trudno byłoby powiedzieć, który był
najciekawszy bo „piraci” wykazali wiele inwencji i pomyślunku.
Bal, tak jak od kilku lat prowadzili: komandor
klubu-Janusz Kędzierski i etatowy wodzirej balu -Andrzej Palowski (szef
wyszkolenia klubu), który z wielą werwą i humorem zabawiał gości
znakomicie. Córeczka wice-komandora klubu-Arkadiusza Kwapińskiego, która
urodziła się zaledwie kilkanaście godzin przed rozpoczęciem balu ze
zrozumiałych względów nie mogła być na nim obecna. Ale na pewno pójdzie
w ślady swojego taty jak „ździebko” dorośnie i zapewne będzietakże
żeglować po morzach i oceanach. Zapewne też będzie corocznym gościem
Balu Pirata.
Przedstawicieli konsulatu w Nowym Jorku-w osobach:
Wojciecha Łukasiewicza, Przemysława Grzegorczyka oraz honorowego konsula
w Massachusetts-Marka Lass Leśniewskiego, przywitał serdecznie komandor
klubu. Po przestawieniu innych honorowych gości, podziękował także
sponsorom za stałe dotacje dla klubu żeglarskiego. Bo to właśnie dzięki
tym szczodrym dotacjom klub może istnieć i organizować wiele regat i
imprez klubowych. Bo niestety, samym żeglowaniem klubu się nie utrzyma.
Z wielkim entuzjazmem i burzą oklasków, wszyscy
obecni powitali niezwykle sympatyczną i filigranową polską
żeglarkę-kapitan Joannę Pajkowską, która bez wątpienia była gwiazdą
tegorocznego balu. Dzięki swojemu uporowi i wieloletnim przygotowywaniom,
opłynęła kulę ziemską bez zawijania do portu w ciągu 198 dni. Dokonała
tego jak pierwsza pierwsza Polka w historii żeglarstwa, ustanawiając
także nowy rekord Polski w samotnym żeglowaniu dookoła ziemi. Ten
pamiętny rejs rozpoczęła 24 czerwca 2008 roku a 8 stycznia 2009 dotarła
tam skąd wypłynęła, zamykając swoją wokółziemską pętlę. Nie dokuczała
jej samotność na jachcie bo bardzo lubi samotne żeglowanie.
Do tego historycznego rejsu przygotowywała się
długo i starannie. Ale na rozpoczęcie wyprawy musiała czekać ....parę
lat z powodu braku funduszy na jacht na którym zamierzała opłynąć
samotnie glob. Ale jej upartość odniosła pożądane efekty. Znalazła
sponsorów oraz projektanta jachtu (Andrzej Armiński). Teraz już nic nie
stało na przeszkodzie (nie licząc paru drobnych spraw) aby wreszcie
mogła zrealizować swoje największe marzenie życia-samotny rejs dookoła
świata. A panowie żeglarze co na to?
Tegoroczna nagroda za „Polonijny Rejs Roku”, którą
wręczał komandor klubu, „powędrowała” na pokład jachtu „Panika” do
kapitana Andrzeja Plewika Ten niezwykle doświadczony żeglarz, przez parę
ostatnich 8 lat żeglował samotnie (przedtem na jachcie „Atlantis”), po
wielu morzach i oceanach, odwiedzając między innymi Nową Zelandie,
Tasmanię, Australię, Japonię, Amerykę Południową, Hawaje i Alaskę.
To właśnie na Hawajach w kwietniu 2008 roku miałem
okazję po raz pierwszy poznać tą znakomita żeglarską parę (od 3 lat
dołączyła do niego żona Krystyna), która była w drodze na Alaskę. Bo to
właśnie oni, jak mówił komandor, jako jedni z pierwszych, docierając do
wielu zakątków na wodzie i lądzie, sławią chlubnie polskie żeglarstwo.
Na bal przylecieli prosto z Meksyku gdzie po
dokonaniu niezbędnych napraw na jachcie, planują popłynąć na Patagonię.
Choć w przypadku Andrzeja Plewika, planowanie to powiedzenie trochę na
wyrost, bo kolejne trasy wyznaczają sobie z dnia na dzień w zależności
od wielu czynników. Wielokrotnie wychodził bezpiecznie z bardzo
dramatycznych sytuacji na morzu. A to dzięki swojemu olbrzymiemu
doświadczeniu i żeglarskiemu instynktowi. Nagrodę za Polonijny Rejs
Roku zdobył już po raz drugi. Pierwszy raz otrzymał to zaszczytne
wyróżnienie za samony rejs do Europy i z powrotem parę lat temu.
Pula nagród z „pirackich zdobyczy” w loterii
fantowej jak co roku była bardzo urozmaicona i dlatego ustawiła się
wyjątkowo długa kolejka do pań sprzedających losy. Można było wygrać
Telewizor LCD-32” („wyniósł” go pan Wojtek), laptop marki Toshiba,
naszyjnik z diamencikami i perłami (czarne też!) a także wzbudzajace
zachwyt u pań naszyjniki z naturalnych korali. W puli fantowej nie mogło
oczywiście zabraknąć butelek słynnego rumu z karaibów i wszelkich
napitków pirackich (które zaraz po wylosowaniu zostały skonsumowane w
doborowym towarzystwie). Wszystkich fantów niesposób wymienić a było ich
bardzo dużo.
Losy były sprzedawane na wzrost ($30)-ze swoim wzrostem nie zwiekszyłem szansy wygranej, a także na obwód klatki -„tej do oddychania” ($30). W tym przypadku byłem bez żadnych szans zważywszy że na sali było dużo pań o .....”bujnych choryzontach”, które w losowaniu potwierdziły swoją przewagę. Mimo to kupiłem losy w „dwóch kategoriach”: na wzrost -małe szanse i na obwód-bez szans na wygraną. Część dochodu ze sprzedaży losów, Zarząd Klubu postanowił przeznaczyć na żeglarski obóz szkoleniowy dla dzieci, bo to one w przyszłości zastąpią „starych wilków morskich” za sterami jachtów.
Jak co roku, na każdym Balu Pirata następuje pasowanie na żeglarzy świeżo upieczonych miłośników żeglarstwa, którzy ukończyli kurs na pierwszy stopień-żeglarz oraz tych którzy mieli za sobą praktykę zdobytą na rejsach morskich. Ci ostatni otrzymali patenty na sternika jachtowego. Na tegorocznym balu świadectwa nowym żeglarzom, wręczał honorowy gość balu, wspomniana na początku, znakomita żeglarka-Joanna Pajkowska.
A towarzyszył jej z niedłącznym trójzębnym
atrybutem, przybyły z głębin podwodnych –bóg mórz i oceanów –Neptun (wg
mitologii rzymskiej) mający u swego boku swoją żonę Prozerpinę. Chcąc
zyskać jego przychylność podczas przyszłych rejsów pozbawionych burz i
huraganów, nowo pasowani żeglarze musieli pocałować Neptuna w ...kolano!
Nie było żadnych wyjątków! O ile panie robiły to z wdziękiem i z
uśmiechem na ustach, to niektórzy panowie z chęcią woleli by pocałować
kolano Prozerpiny. Niestety, nie mogli liczyć na pobłażliwość i zgodę
Neptuna, który okrutnie zazdrosny o swoją żonę, pozostawał nieugięty.
Tak więc , część panów zasłaniała oczy całując Neptuna kolano, ale ...pocałować
musieli.!!
Trudno nie wspomnieć pełną energii gospodynię balu-
Lucynkę Kopczyńską, która jak co roku tworzyła wokół wspaniałą atmosferę
a pomagały jej w tym rozdawane wszystkim naookoło uśmiechy i jak zawsze
orginalny strój. Jest ona zresztą od lat duszą towarzystwa, świetną
żeglarką i oddaną całym żeglarskim duchem, swojemu klubowi -Na Barce.
Chyba nikt z obecnych nie wyobraża sobie „Balu Pirata’ bez tej
niepowtarzalnej uroczej Lucynki.
Do tańca świetnie przygrywał zespół
muzyczny-Rezonans Plus, i dlatego na parkiecie było zawsze pełno
tańczących.
A urocze piratki w barze serwowały bardzo przednie
trunki, więc większość uczestników bawiło się do „białego rana” i z
żalem żegnali kolejny Bal Pirata. Jak co roku, tak i teraz można było
spotkać dawno niewidzianych znajomych, przyjaciół, odświerzyć stare a
także zawrzeć nowe znajomości, wysłuchać długich morskich opowieści oraz
snuć wspólne plany na kolejne rejsy po nieprzetartych morskich szlakach.
Niestety, w końcu nadszedł czas kiedy już resztki
nut błąkających się na sali balowej zamilkły bezpowrotnie co było
znakiem, że tegoroczny bal pozostał już tylko w kronikach klubowych. A
wszystkim uczestnikom pozostały zapewne miłe wspomnienia, bo jest to
bal, gdzie humor, dowcip, serdeczny nastrój i ta wspaniała brać
żeglarską w swych wymyślnych strojach wytwarza swoistą
przyjacielsko-klubową atmosferę nie spotykaną nigdzie i nigdy na żadnym
innym balu wschodniego wybrzeża.
Rzec by można iż ja też na tym balu byłem i
posilony wspaniałym jadłem i napitkami snułem marzenia o dalekich
egzotycznych rejsach. Niestety. Brutalna rzeczywistość, czyli uporczywe
terkotanie budzika (z którym nigdy nie będę w zażyłej przyjaźni)
uświadomiło mi niemiło, iż do tych tropikalnych marzeń, trzeba niestety
dołączyć szarą codzienność chodzenia do pracy, choć nieco złagodzoną
czekaniem- na kolejny bal u polonijnych piratów.
..Achoj, chłopcy achoj, choć należym do wspólnej bandery... jak
natrętna mucha długo jeszcze towarzyszły mi o każdej porze dnia słowa
tej piosenki, przywołując w pamięci ten niezapomniany wspaniały „piracki”
bal.
Józef Kołodziej
Styczeń 30, 2009
Bal Pirata
Bal PASA
Rzeźby w Hamilton
Uklejki ze złota
Zaffarancho - Gdańsk
Spotkanie
z E. Dzikowską
Pierwszy Zjazd Klasowy-2015
Drugi Zjazd Klasowy - 2016
Trzeci Zjazd
Klasowy - 2018
20 Bal Podróżnika -
2017
50 Rocznica Ślubu -19-8-2017
Pomnik Plut. Wł.
Barana-2018
Czwarty Zjazd
Klasowy - 2019
Piaty Zjazd
Klasowy - 2021
Szósty
Zjazd Klasowy - 2022
Siódmy Zjazd Klasowy - 2023