Na pewno wszyscy doskonale pamiętają słynnego Koziołka Matołka, który
”.poszedł biedaczysko, po szerokim szukać świecie tego, co jest
bardzo blisko...”
My również często myślimy o tych miejcach, które brzmią egzotycznie,
zapominając, że tuż niedaleko, tak jakby na wyciągnięcie ręki są także
bardzo ładne miejsca. Zanim odłożymy więc pieniążki na kolejną dłuższą
wyprawę, zobaczmy, co do zaoferowania ma najbliższe nasze sąsiedztwo. Bo
przecież w ciągu 2 godzin możemy się przenieść do Hrabstwa Lancaster, aby
zobaczyć, jak się zatrzymał czas u Amishów. Zupełnie niedaleko od nas są
i góry i ocean. Na pewno zdażyło się wam, podobnie jak mi, że siedząc w
domu pomyśleliście “pojechałby gdzieś człowiek,ale gdzie....?”
I ja właśnie chciałabym Was zachęcić do odwiedzenia jednego z
takich miejsc, które znajduje się w centralnym New Jersey.
Ale zacznijmy od początku.
Parę
lat temu (nie więcej niż 4) znajoma z pracy opowiedziała mi o pięknym
parku w Princeton. Z jej opisu wynikało, że park ma mnóstwo rzeźb,
ukrytych zakamarków, piękne kwiaty, stawy, wodne oczka, mostki, wodny
ogród, itp. W myślach próbowałam zlokalizować ten park, ale nic mi nie
pasowało. Princeton (w stanie New Jersey w USA) znam doskonale , bo tam
sie zaczęła moja ”amerykańska kariera”, ale opis tego parku nie
przypominał parków znanych mi właśnie w Princeton.
Znajoma niestety nie pamiętała nazwy, bo był to jej pierwszy
wypad w tamtą stronę. Ale od czego są komputery?
Metodą prób i błędów (czytaj z pomocą komputerowej
wyszukiwarki) znalazłam to magiczne miejsce. Moja intuicja nie zawiodła.
Park jest ale.... nie w Princeton!
Troszeczkę na południowy wschód od najbardziej znanego
miasteczka uniwersyteckiego w New Jersey, jest inna ładna miejscowość-
HAMILTON. I właśnie w Hamilton znalazłam Grounds for Sculptures-bo taka
jest oficjalna nazwa tego parku.
Park ten, jak jest napisane w broszurce, został oficjalnie
otwarty dla szerokiej publiczności w 1992 roku. Pomysłodawcą tego
projektu we wczesnych latach 80-tych był John Seward Johnson. Sam, będąc
znawcą sztuki i artystą chciał, aby współczesna sztuka rzeźbiarska była
dostępna dla większej publiczności. Teren obecnego
parku nie był przypadkowy, albowiem w tym właśnie miejscu już wcześniej
był otwarty teren na festyny czy wystawy (New Jersey State Fair
Grounds).
Ciekawostką niech będzie fakt, że przez nazwisko pomysłodawcy,
park w Hamilton ma jakieś tam związki z Polską, bo John Seward Johnson
był , jak wiemy, mężem naszej Barbary Piaseckiej-również miłośniczki
sztuki. Inny polski motyw to ten, że wśród wielu stałych monumentów/rzeźb
są prace Magdaleny Abakanowicz! I Andrzeja Pityńskiego!
Całość przypomina takie muzeum sztuki współczesnej w
leśno-parkowej oprawie. Park zajmuje 35 akrów. Doskonałe miejsce na
wiosenną majówkę lub leniwy letnio-jesienny weekend. Właściwie trudno
opowiedzieć o wszystkim, co jest w tym miejscu. Dojazd łatwy- albo ze
stanowej autostrady 295 albo z drogi 130. Po kupieniu biletów i
zaparkowaniu auta można, z mapą w ręku, rozpocząć spacer.
Nie ma większego znaczenia, czy zaczniemy spacer z lewej, czy
też prawej strony.
Tak jak wspomniałam wcześniej, w parku są dziesiątki
monumentów, współczesnych rzeźb i futurystycznych figur (niech każdy w
nich widzi to, co chce widzieć). Według ostatnich danych znajduje się
tam ponad 250 figur-rzeźb i z każdym rokiem przybywa około 15 nowych
eksponatów. Są tam prace znanych już artystów, jak i tych początkujących,
którym ułatwia sie wejście “ pod strzechy”.
Za pierwszym razem, na pewno nie zaliczy się wszystkiego,
chociażby z tego względu, że część “sztuki” jest pochowana w krzakach,
zaroślach, itp. Czasami się wydaje, że to tylko pasmo gęstych żywopłotów,
by po wejściu do tego gąszczu znaleźć leżącą spokojnie damę (panowie
będą chcieli tam zrobić pamiątkowe zdjęcie!).
W innym miejscu (też skrytym) będzie stary telewizor a przed
nim sfatygowany, stary fotel. Ponieważ ten telewizor ma tylko dziurę po
kineskopie, dzieci będą próbować zrobić przedstawienie. Park jest dosyć
duży, ale na pewno do obejścia w jedno popołudnie.
Dla
tych, którzy czują się zmęczeni nie brakuje miejsc do odpoczynku. Można
posiedzieć na ławeczkach (nie zdziwcie się, że niektóre ławeczki są “zajęte”
przez parkowe postacie...). Można spotkać zwierzaki-dziwaki, tancerki,
postacie z innych epok, itp. W innym miejscu jest basen zrobiony
tak, że przypomina lustro, w którym można się przeglądnąć. Jest również
malutki wodny ogród, gdzie “strumyk płynie z wolna....”.
Ja osobiście najdłużej się zatrzymuję przy figurach ludzi z
wcześniejszych epok. Siedzą sobie takie panie z takimi panami nad
strumykami, na ławeczkach i nie śpieszy im się do niczego. Czas się dla
nich zatrzymał i dla mnie w tym momencie też.
Grounds for Sculpture to także miejsce dla miłośników
przyrody. Niestety ja z przyrody mocna nigdy nie byłam, więc nie
przywiązywałam większej wagi do nazw drzew, krzewów, czy kwiatów. Na
potrzeby parku sprowadzono jednak rośliny, które niekoniecznie są
powszechne w tej części geograficznej. Można sobie tylko wyobrazić,
jak pięknie jest tam późną wiosną (azalie, tulipany, itp.).
Jak człowiek ma szczęście, to w niektóre weekendy
w parku można posłuchać muzyki (skrzypce, gitary akustyczne, itp).
Nie trzeba się za bardzo znać na sztuce, żeby pojechać do
Hamilton. Kiedy pierwszy raz tam pojechałam, miejsce to spodobało się
zarówno mojej mamie (po 70-tce), mojemu siostrzeńcowi (wtedy uczeń
liceum), mojej córce (wczesna podstawówka), jak i mojej małej chrześnicy
Izie (wtedy przedszkole).
Kolejnym razem do Hamilton zabrałam męża. Z założenia nie
lubi chodzić po parkach, a tym bardziej po muzeach, ale w Hamilton
znalazł miejsce na kolejne fajne zdjęcia (czyli mógł się zrealizować w
swoim fotograficznym hobby). No i oczywiście sam pozował do zdjęć przy
roznegliżowanych parkowych paniach!
Ekspozycje
w parku się zmieniają sezonowo. W olbrzymich magazynach na swoją kolejkę
czekają inne rzeźby. Przez wielkie okna tych magazynów zobaczyć można
figury , które są odnawiane i pewnego dnia znajdą zaszczytne miejsce na
zawnątrz.
Dla zmęczonych albo spragnionych, park ma restaurację- Rat’s,
przepięknie położoną nad jeziorkiem. Słyszałam, że jedzenie dobre, ale
osobiście restauracji nie zaliczyłam (czasami jest rezerwowana na
plenerowe śluby albo inne uroczystości). W innym miejscu można
kupić lody, a w jeszcze innym kanapki i kawę. Nikt się nie śpieszy.
Nikt nie krzyczy gdy się siedzi na trawie. Jak majówka to majówka !
Totalny relaks!
Myślę, że jest to świetne miejsce na rodzinną wyprawę.
A ponieważ ta strona propaguje Naturę przez duże N to
nie ma na co czekać.
Zobaczycie sami, że piękno jest również blisko nas nas.
Bliżej niż nam się wydaje!
Anna Sudoł
Luty, 2010