Józef Kołodziej
UKLEJKI ZE
ZŁOTA
Ukleja (Alburnus alburnus) popularna mała rybka z rodziny
karpiowatych (o długości 10 do nawet 20 cm i wadze 10 do 35 g) jest
bardzo rozpowszechniona (oprócz Irlandii Północnej, Skandynawii i na
zachodzie Półwyspu Bałkańskiego) prawie w całej Europie - aż po Ural. To
ona jest podstawowym pokarmem wielu ryb drapieżnych, a przez wędkarzy
używana jako żywa lub martwa przynęta. Jest też poławiana do celów
konsumpcyjnych w dużych ilościach (nie posiada wymiaru ani okresu
ochronnego), choć wymaga cierpliwości podczas czyszczenia ze względu na
mały rozmiar.
Jest łatwa do zwędkowania przez cały dzień, kiedy to przebywa blisko
powierzchni lustra wody bo w nocy schodzi na większą głębokość. W dzień
żeruje w dużych stadach bardzo intensywnie i jest nader łatwą zdobyczą
dla wędkarzy. Wędkuje się ją przeważnie metodą spławikową na bardzo
delikatny zestaw.
Można by ją nazwać srebrną rybką gdyż jej łuski (dające się łatwo
usuwać) mają bardzo intensywny srebrny kolor, choć czasem... ”bywają”
one koloru złotego.
Na wyjazd na tegoroczne XV ŚLIP (Światowe Letnie Igrzyska Polonijne)
we Wrocławiu, w ramach organizacji PASA (Polish American Sports
Association) zdecydowałem się praktycznie dwa lata temu po VIX ŚLIP w
Toruniu w 2009 roku ponieważ...? No, ale nie uchylajmy na razie rąbka
tajemnicy, aby nie stracić emocji towarzyszącej opisowi mojego udziału
w tegorocznych igrzyskach polonijnych.
Tak jak dwa lata temu, oprócz konkurencji strzeleckich (traktowanych
niejako okazyjnie), zapisałem się we Wrocławiu przede wszystkim na
udział w zawodach wędkarskich, koronnej konkurencji dla mnie jako, że
wędkarstwu „zaprzedałem” swoją duszę w Sandomierzu..., „krótko” po moim
urodzeniu. Wiedząc, że zawody wędkarskie we Wrocławiu odbędą się na
odnodze rzeki Odry, a ponieważ podobne warunki i te same gatunki ryb w
niej występujące można także spotkać na Wiśle koło Sandomierza, więc
postanowiłem troszkę powędkować na tej rzece. Ponieważ jestem członkiem
koła Nr 1 w Sandomierzu, więc legalnie zaliczyłem parę wypadów z moim
szwagrem Jankiem (też zapalony wędkarz) nad „wodę”. Dla szwagra
zakończyło się to nie najlepiej bo wędkując na ujściu starego portu w
dzielnicy Nadbrzezie, pośliznął się niezbyt fortunnie co zakończyło się
rozbiciem nosa i zszywaniu rozcięcia w szpitalu. No cóż, taka jest
niekiedy cena uprawiania wędkarstwa. Na szczęście rana się szybko
zagoiła, a szwagier dostał „stałą” przepustkę na ryby od mojej niezwykle
wyrozumiałej siostry Anny. Te wypady nad Wisłę przed igrzyskami nie
dały mi odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, bo woda w rzece po
zeszłorocznej powodzi i przerwaniu wału przeciwpowodziowego w pobliżu
Sandomierza, pozb
awiona była praktycznie „białej ryby” (płotka, okoń,
leszcz, krąp, wzdręga, certa, kleń, świnka). Natomiast przy brzegu, a
szczególnie przy główkach tam wychodzących prostopadle od brzegu w
kierunku środka rzeki, buszowały drapieżniki (boleń, szczupak i sandacz).
Ale wiedziałem (po przeczytaniu regulaminu wędkarskiego igrzysk), że
we Wrocławiu tak jak i poprzednio w Toruniu, na drapieżniki nie będzie
można polować bo zawody odbędą się w konkurencji spławikowej (bez
możliwości wędkowania na żywca – na korek lub wędkowania gruntowego).
No, ale drapieżniki polowały na Wiśle przede wszystkim na uklejki,
których było tam mnóstwo jako, że rozmnażają się one bardzo szybko. A
uklejka to przecież ryba dopuszczalna do wędkowania na czekających mnie
wkrótce zawodach!
Należało się tylko upewnić jakie ryby występują w czasie trwania
zawodów na Odrze we Wrocławiu (5 sierpień 2011) i czy żerują tam dobrze
również uklejki. Jeszcze przed rozpoczęciem zawodów, postanowiłem
zdecydować się na jakie ryby będę wędkował w trakcie ich trwania, bo
niekiedy na zmianę taktyki i decyzji podczas zawodów może być za późno.
Ale o tym postanowiłem zdecydować na miejscu po zapoznaniu się z wodą (ukształtowanie
dna, siła i kierunek prądu i warunki meteorologiczne).
Kiepska miejscami droga z Sandomierza do Krakowa (przez Niepołomice)
nie zniechęciła mnie do wyjazdu wraz z żoną do Wrocławia. Szczególnie,
że dalszy odcinek naszej trasy od Krakowa do stolicy Dolnego Śląska
prowadzi bardzo dobrą autostradą co znacznie skraca czas dojazdu.
Prosto „z marszu” udajemy się do biura igrzysk aby po długim czekaniu
(organizacja rejestracji uczestników niezbyt dobrze zaplanowana)
załatwić wszystkie formalności mojego uczestnictwa w tej pięknej
polonijnej imprezie. Po uczestnictwie w za
wodach strzeleckich (bez
sukcesu zresztą), postanawiam „zaglądnąć” nad Odrę, obejrzeć miejsce
jutrzejszego wędkowania i trochę potrenować aby zorientować się co też
„w trawie”, a raczej wodzie piszczy. Towarzyszy mi Andrzej (mąż kuzynki
mojej żony), który od kilkudziesięciu lat mieszka we Wrocławiu, więc
dzięki niemu trafiamy na miejsce (w rejonie Wału Karłowieckigo) bez
problemu. Andrzej na temat wędkowania w Odrze nic mi nie może pomóc, bo
wędkarstwo go raczej nie interesuje. Zabieram ze sobą moje wędki, zanętę
i swoje wędkarskie „klamoty” w pudełeczku, więc będę mógł trochę
potrenować. Na brzegu 2 - 3 lokalnych wędkarzy marzy (jak każdy wędkarz)
o złowieniu taaaaakiej ryby. Mam szczęście, bo jeden z nich udziela mi
odpowiedzi na moje pytania. Już po kilku jego odpowiedziach
zorientowałem się, że jest to wyśmienity wędkarz, doskonale znający
swoje rzemiosło i rzekę. Bardzo obszernie i fachowo wyjaśnia mi jaki
rybostan występuje w tej odnodze Odry, gdzie i jaką rybę można zwędkować,
o której porze oraz wyjaśnia mi jak kształtuje się dno na odcinku gdzie
będą zawody. Ale jak podkreśla wielokrotnie, decyzja należy do mnie na
jaka rybę powinienem wędkować podczas zawodów.
Mam nadzieję, że dzisiejsze krótkie wędkowanie pozwoli mi na podjęcie
decyzji. Rozpoczynam wędkowanie z dala od brzegu, na głębszej wodzie,
gdzie przynęta (białe różowe robaczki) leniwie przesuwa się po dnie. Po
godzinie, podczas której kilka razy zerwałem zestaw na podwodnych
kamieniach zabezpieczających brzeg rzeki, postanawiam zmienić zestaw i
wędkować na uklejki. Biorą, ale nie w takiej ilości jaką można byłoby
się spodziewać obserwując powierzchnię wody, gdzie intensywnie żerowały
stadami. Dopiero po delikatnym powierzchniowym nęceniu coraz więcej
uklejek udaje się zahaczać. Staram się nęcić nie za często i blisko
mojego stanowiska aby ich stadka były w zasięgu mojej wędki. Jeszcze
jedna bardzo użyteczna obserwacja – dzisiaj uklejki bardziej łakomiły
się na pinki (różowe robaczki) choć miejscami nieźle żer
owały na białe.
W czasie tego wędkowania staram się poprawić technikę lekkiego zacięcia
i holu uklejek, gdyż zbyt wiele z nich spadało z haczyka do wody zanim
ja zdążyłem je uwolnić. Pod koniec wędkowania zdążyłem skorygować parę
popełnianych błędów i tylko nieliczne z nich zrywały się z haczyka.
Błędów tych nie dało się uniknąć także podczas trwania zawodów, gdyż na
ukleje wędkuję sporadycznie w Polsce... raz na kilka lat, więc traci się
trochę nabyte doświadczenie.
Po dwóch godzinach kończę trening i cały czas się zastanawiam na jaki
rodzaj ryby zdecydować się jutro podczas zawodów. Skłonny jestem raczej
wędkować ukleje, tym bardziej, że dwa lata temu w Toruniu... Znowu chcę
wyprzedzić nieco zakończenie tego artykułu. Wyjaśnienie zostawiam jednak
na koniec. Postanawiam podjąć ostateczną decyzje jednak dopiero tuż
przed zawodami, a zależeć to będzie głównie od pogody.
W dniu 5 sierpnia 2011, jestem na miejscu zawodów już 2 godziny przed
ich rozpoczęciem. Po rejestracji dostaję od organizatorów siatkę na ryby,
wędkę przynętę i zanętę. Zawody będą prowadzone przez Okręg Wędkarski we
Wrocławiu. Po odebraniu sprzętu, jeden z członków koła proponuje mi
skrócić długość żyłki na zestawie uklejkowym (otrzymanym od
organizatorów) tak, aby był znacznie krótszy od długości wędki,
tłumacząc to łatwiejszym operowaniem podczas wędkowania i uwalniania
ryby do siatki. Przystałem na tą propozycję mimowolnie co jednak nie
było dobrym rozwiązaniem.
Po odprawie zawodników, wylosowaniu i zorganizowaniu swojego
stanowiska, obserwuję pogodę. Jest parno i bardzo ciepło, a na
horyzoncie zbierają się małe burzowe chmury. Te chmury nie szczędziły
deszczu podczas drugiej tury zawodów (popołudniowej), kiedy to zawodnicy
podczas 15-to minutowej nawałnicy zostali zmoczeni do „suchej nitki”.
Zakładam - biorąc pod uwagę moje życiowe doświadczenie wędkarskie, że
jednak przy takiej temperaturze i silnie operującym słońcu, o tej porze
dnia (w godz. 10 - 12 rano) zwędkowanie dużej rybki (leszcz, krąp, certa,
świnka czy też okoń) są raczej małe. Oczywiście, że nie jest to
całkowicie wykluczone ale ja jednak podejmuję ryzyko i dec
yduję się na
wędkowanie uklejek. Dlatego przygotowałem także drugą wędkę na uklejki z
małym kołowrotkiem. To na wypadek, gdyby żerowały nieco dalej od brzegu,
poza zasięgiem wędki bez kołowrotka (przygotowanej przez organizatora).
Równo z rozpoczęciem sygnału do wędkowania (10:30 rano) po wrzuceniu
paru kul ciężkiej zanęty (to na wypadek aby zwabić inne ryby aniżeli
ukleje), rozpoczynam wędkowanie uklejek. Po paru minutach mam dopiero
dwie, więc zaczynam systematycznie podczas trwania zawodów, zanęcać
miejsce wędkowania lekką zanętą z dodatkiem białych robaczków i pinek
wymieszanych z płynem zapachowym. Staram się rzucać zanętę nieco powyżej
mojego stanowiska, aby lekko spływała potem w mój rejon wędkowania.
Rezulaty są widoczne bo teraz coraz częściej uwalniam uklejki i wrzucam
je do siatki zanurzonej w wodzie. Skuteczność wyniku poprawia i to, że
robaczka na haczyku (wędkuję na jednego robaka na haczyku jednorazowo)
od czasu do czasu „tarzam” w zapachowym proszku który pomaga skutecznie
„zdecydować się” uklejom na wybranie moich robaków na „zakąskę”. No cóż,
rybkom trzeba dogadzać chcąc zwędkować ich jak najwięcej.
Kątem oka obserwuję sąsiada, który zdecydował się na wędkowania z dna
z zamiarem złowienia większej ryby. Ale na jego wędce nie ma żadnej
akcji. Gdyby jednak miał dobre brania to oczywiście i ja zdecydowałbym
się na zmianę rodzaju wędkowania. Nie zajęłoby mi to więcej jak minutę,
gdyż miałem ob
ok siebie przygotowaną wędkę na tę okoliczność. Ale to mój
sąsiad po godzinie braku brań, przestawił się na wędkowanie uklejek, ale
było już zbyt późno aby mógł mi zagrozić.
A w trakcie wędkowania paru zawodników z drugiej tury wędkowania, a
także kibicujący mi Andrzej żoną Grazyna oraz moja żona Ewa, po
obserwacji innych zawodników, przynosili mi dobre wieści, iż
prawdopodobnie zdecydowanie prowadzę w tej turze zawodów. Mimo, że
warunki wędkowania na Odrze były praktycznie jednakowe dla wszystkich
zawodników, to wędkowanie uklejek wymaga dobrego (składu zanęty), i
umiejętnego zanęcania – niezbyt częstego (aby jej nie przekarmić) ale i
niezbyt długiego okresu bez nęcenia, aby ryba nie odpłynęła na inne
miejsce w poszukiwaniu pokarmu.
Ponadto, decyduje w tym przypadku także decyzja o momencie bardzo
delikatnego podcinania bo przy wcześniejszym, ryba nie zdąży połknąć
dobrze robaka i trzyma go dopiero za koniec w pysku, a przeczekanie
brania pokutuje głębokim połknięciem przynęty, co opóźnia wyraźnie czas
uwalniania ryby z haczyka. A kolosalnym czynnikiem sukcesu wędkowania
podczas zawodów uklejek jest szybkość wyholowania ryby, uwalniania jej i
zmiany robaka na haczyku oraz dostosowanie gruntu - z reguły bardzo
płytki, bo jak wspomniałem na wstępie, żeruje ona pod powierzchnią
lustra wody.
Moja szybkość wędkowania była nieco opóźniona przez zbyt krótki zestaw,
bo po zacięciu ryby, holowaniu i wyciagnięciu jej z wody znajdował
a się
ona nieco ponad moją głową, a nie na wysokości mojej lewej ręki. A
huśtającą się wahadłowo uklejkę na haczyku nie jest zbyt łatwo złapać w
powietrzu celem uwolnienia jej z haczyka, pamiętając także o tym by
zrobić to jak najszybciej, aby nie uwolniła się i nie spadła do wody
oraz aby jak najszybciej powtórnie zarzucić robaka do wody.
W trakcie wędkowania nie uniknąłem paru splątań żyłki, a jej
rozplątywanie zajęło mi parę bezcennych minut. Próbowałem wtedy zmieniać
wędkę na moją ale to był błąd, gdyż była ona za krótka (2.4 m) i
obciążona kołowrotkiem (co utrudniało operowanie nią) więc bardzo szybko
z niej zrezygnowałem. Po doświadczeniach wędkowania na tych igrzyskach,
wiem już na pewno jak przygotować zestaw (a najlepiej dwie wędki) na
uklejkę podczas następnych polonijnych zawodów.
Po dwóch godzinach, sędziowie ogłaszają koniec tej tury zawodów w
wędkarstwie spławikowym. Z niecierpliwością obserwuję ważenie
zwędkowanych ryb przez zawodników i czekam na oficjalne wyniki (jeden
punkt za każdy złowiony gram ryby). Kiedy do zakończenia pozostało
zważenie połowu ostatnich paru zawodników, wiedziałem już, że wygrałem
tę turę zawodów z wynikiem 820 pkt. (47 zwędkowanych uklejek co jest
bardzo słabym wynikiem). A po zakończeniu drugiej tury wędkowania radość
moja nie miała końca. Okazało się, że zająłem w swojej kategorii
pierwsze miejsce, a także byłem najlepszy we wszystkich k
ategoriach
wiekowych zarówno wśród kobiet i mężczyzn (drugi wynik zawodów to 690
pkt. zawodnika z Litwy). Zawody rozegrano w kategoriach: kobiety (do lat
50), seniorki (pow. 50 lat), juniorzy (do lat 15), mężczyźni (do 55 lat)
i seniorzy (pow. 55 lat). Oficjalne wyniki zawodów można sprawdzić na
stronie internetowej igrzysk - igrzyskapolonijne.dolnyslask.pl Moje
ukleje nabrały więc powtórnie barwy złota. Dlaczego powtórnie? Teraz już
mogę wyjaśnić drodzy czytelnicy i miłośnicy wędkarstwa dlaczego
zdecydowałem się pojechać także i na te igrzyska polonijne do Wrocławia
i dlaczego zdecydowałem się jednak na wędkowanie uklejek.
Otóż dwa lata temu w 2009 roku, podczas VIX Światowych Letnich Igrzysk
Polonijnych na zawodach wędkarskich, które odbywały się na Wiśle w
Toruniu, byłem także najlepszy ze wszystkich kategorii wiekowych
zdobywając złoty medal. Tam także ze względu na pogodę (słonecznie przy
temperaturze około 30 stopni Celsjusza) zdecydowałem się na wędkowanie
uklejek zakładając (ryzykując nieco), iż o tej porze dnia i przy tej
temperaturze największą szansą na zwycięstwo będzie wędkowanie na ten
gatunek ryby. I to był także strzał w przysłowiową „dziesiątkę”.
Tam także moje uklejki nabrały barwy złota i za ich przyczyną
powtórzyłem swój sukces we Wrocławiu, zostając powtórnie (na następne
dwa lata) polonijnym mistrzem świata w wędkarstwie spławikowym! Po
przyjeździe z igrzysk do USA, moi przyjaciele gratulowali mi zajęcie...
3-go miejsca w wędkarstwie! Prostowałem, poprzez pokazywanie medalu i
dyplomu, iż zająłem 1-sze miejsce i to ich dopiero przekonywało. Na moje
pytanie skąd mają taką błędną informację odpowiadali, że z najbardziej „wiarygodnego”
źródła... czyli TVP Polonia, która podała taką, a nie inną kolejność w
tej dyscyplinie. A ta „rzetelność”, a raczej niechlujność informacyjna
dziennikarzy może czasami trochę popsuć radość ze zwycięstwa. A
wystarczyło tylko przeczytać oficjalny protokół zawodów w wędkarstwie
spławikowym we Wrocławiu, umieszczony na oficjalnej stronie igrzysk, bez
konieczności wybierania się nad „wodę”.
Dane wędkowania na zawodach we Wrocławiu:
Wędka o długości 3.0 m – bez kołowrotka z delikatną szczytówką. Żyłka
główna 0.10 mm z lekkim podłużnym spławikiem (0.10 g) obciążona przy
kręciołku jedną małą ołowianą śruciną (0.5 g). Przypon z żyłki 0.06 mm o
długości około 20 cm zakończony haczykiem nr 16.
Zanęta: Na leszcza i płoć, stosowana w postaci mokrych kul – na
początku wędkowania, a później ta sama przynęta ale sucha z dodatkiem
białych robaczków. Przynęta to pinki i białe robaki. Wędkowanie uklei na
odnodze Odry w odległości 1.5 do 4m od brzegu przy wolnym prądzie wody.
Tekst:
Józef Kołodziej
Foto:
Ewa i Józef Kołodziej
Sierpień – 2011
www.Przygodaznatura.com