Przyznam się szczerze, że dotychczas myślistwem nie zajmowałem się nigdy, ponieważ wędkarstwo zawładnęło moim „światem” bezapelacyjnie. Choć ….czasem marzyłem (i dalej marzę), aby wybrać się na prawdziwe zimowe polowanie, jako kibic oczywiście, aby poznać z bliska trochę prastarych obyczajów i tradycji łowieckich oraz jakże ciekawych opowieści myśliwskich przy ognisku, na zakończenie polowania. Szczególnie urok przebywania w lesie zimą, kiedy świerki i sosny pokryte są puchową śnieżną kołdrą, pozostawiają niezatarte wspomnienia na zawsze ze spotkania z przyrodą.
Pewnego wieczoru podczas kolejnych marzeń-wypraw po ośnieżonym lesie, zawitał do mnie niespodziewany gość za pośrednictwem poczty internetowej.
Przez dłuższą chwilę nie mogłem uwierzyć własnym zmysłom (wzrok i pamięć).
Przewertowałem wszystkie poprzednie magazyny „Zew Natury”, I wtedy dotarło do mojej świadomości, że we wszystkich opowiadaniach, wspomnieniach i reportażach „myśliwskich”, nigdzie nie było najmniejszej wzmianki o ……polujacych paniach.
I oto poczta internetowa dostarczyła mi list z Polski, z którego dowiedziałęm się, że panie także pokonały kolejną „barierę” zastrzeżoną nieformalnie dla panów. Panie także polują i to z dużymi sukcesami.
W niezwykle serdecznym i sympatycznym liście, do którego dołączone były zdjecia, pani Małgorzata Skoczylas z Wrocławia, opisuje swoje polowanie podczas którego zastrzeliła …..dzika, wprowadzając tym samym kolegów myśliwych z koła łowieckiego „OSTOJA”, do którego i ona należy, w lekką konsternację. Tym bardziej, że dzik był duży, a na tym samym polowaniu nikt z panów jej już nie dorównał.
Pani Małgrzata Skoczylas uprawnienia do polowań uzyskała w 2002 roku, po odbyciu rocznego stażu w kole myśliwskim „Ostoja”, zakończonego egzaminem ustnym i pisemnym w tym temacie. Egzamin praktyczny, strzelanie śrutem i kulą, zdała „na piatkę”.
Choć jej wymagany przepisami staż myśliwski był krótki, to temat myślistwa jest jej znany od dawna, gdyż od wielu lat przebywała w gronie myśliwskim.
Temat myśliwstwa przewijał się w jej domu nieustannie, gdyż jej mąż – Andrzej i dwaj synowie - Sebastian i Emanuel, też obrali sobie za patrona św. Huberta
„Dianą” – tak nazywa się kobietę która poluje, została więc niejako z konieczności, choć nie tylko, jak pisze w liście.
„Nie jest to jedyny powód. Kocham przyrodę i bardzo lubie przebywać w kniei. Tam się regeneruję i relaksuję po codziennej pracy i obowiazkach. Chęć bliskiego obcowania z przyrodą, możliwość przeżycia nowych doznań i przygód w otaczającej nas naturze oraz te myśliwskie geny przekazane mi przez przodków, stały się jednym z powodów, że zostałam „Dianą”.
Dnia 21-go grudnia 2004, pani Małgosia wybiera sie ze swoim kołem na kolejne polowanie, uzbrojona w sztucer (kaliber „30-06” firmy Blaser), z zamontowaną na nim lunetą przestawną od 1.5 do 6X42 ( z „red pointem” firmy Schmidt & Bender).
Obiera wyznaczone jej stanowisko na terenie nizinnym w okolicach Wołowa koło Wrocławia (tam jej koło łowieckie „Ostoja” ma 1 z 5-ciu obwodów) i ……czeka.
„Siedziałam rankiem cichutko na ambonie. Ambona stoi na polu, koło zagajnika. Nagle w krzakach usłyszałam łamanie gałęzi. Po paru minutach, z lasu na kukurodzisko wyszedł dzik. Starałam się zachowywać nieruchomo, aby go nie wypłoszyć. Po chwili zmierzyłam się i oddałam strzał. Był celny-strzeliłam go w łeb. Emocji zbyt wielkich nie miałam, gdyż akcja była krótka. To był pierwszy dzik strzelony w moich wyprawach łowieckich. Był to wycinek-osobnik płci męskiej.”
Odyniec którego strzeliła pani Małgosia, miał około 3-ch lat i ważył 67 kg.
Po polowaniu, zgodnie z tradycja mysliwską, łowczy koła „Ostoja” – Bonifacy, nakreslił znak Św. Huberta na twarzy Diany, farbą upolowanego dzika.
Najbardziej ucieszony (bardziej niż ona) z upolowania dzika przez panią Małgosię był jej mąż, którego w tym dniu zawiodło oko i zabrakło tego przysłowiowego łutu szczęścia.
Gratulacje zebrała też od okolicznych rolników, którym dziki wyrządzają duże szkody na polach.
Myślę, że polonijne koło myśliwskie w Chicago powinno nadać pierwszej Dianie, goszczącej na łamach naszego miesięcznika „Zew Natury”, honorowe członkowstwo swojego koła.
Redaktorze Bogusławski- co pan na to?
Tekst: Józef Kołodziej
Zdjecia nadesłane przez pania Małgorzatę Skoczylas.