Budowa
świątyni Abu Simbel różni się wyglądem od innych świątyń, ich wejść nie
otwierają pylony. Przed wejściem do świątyni Słońca witają nas cztery 20
metrowe siedzące postacie Ramzesa II zwanego Wielkim. Pomiędzy kolosami
posągów Ramzesa są umieszczone mniejsze figurki przedstawiające członków
jego rodziny. W niszy na ścianie nad wejściem umieszczony jest posąg
boga Re Horachte. Świątynia jest wykuta w skale na głębokość 60 metrów.
Przy wejściu wewnątrz równolegle stoi osiem posągów Ramzesa ll. Na
ścianach zachowały się kolorowe płaskorzeźby sławiące zwycięskie bitwy
faraona. W innych pomieszczeniach są drogocenne malunki ukazujące
spotkania Ramzesa ll z bogami. Mniejszą fasadę zdobi trzy 10 metrowe
posągi Ramzesa ll z jego małżonkę Nefertari. Krytycy uważają, ze Ramzes
ll budując te świątynie chciał przyćmić sobą, wielkość bogów. A przecież
faraon na ziemi był uważany za potomka bogów, był jednocześnie bogiem i
królem. Nadawał podwładnym prawo z inspiracji bogini Maat, czyli prawo
porządku, prawdy i sprawiedliwości. Wobec tego nie bez racji wybudował
Abu Simel i chwała mu za to!
Mniejsza świątynia wybudowana zaraz
obok świątyni Ramzesa ll jest poświęcona bogini miłości Hathor i jego
żonie królowej Nefertari. Jej fasadę zdobi sześć stojących 10-metrowych
posągów, cztery z nich przedstawiają faraona Ramzesa ll a dwa jego żonę
Nefertari. Wnętrze świątyni ma holl z 6-ma kolumnami. Na każdej kolumnie
jest wyrzeźbiona twarz bogini Hathor. Na ścianach w płycie kamiennej są
wykute reliefy. Zwróciłam uwagę na relief przedstawiający faraona i
królową wręczających kwiaty lotosu bogini Hathor (na tym relifie Hathor
jest przedstawiona w postaci krowy). Kwiat lotosu w starożytnym Egipcie
symbolizował odrodzenie, nowe życie. Na zachodniej ścianie widnieje
okazały relief przedstawiający Hathor (Hathor ukazana jest w ludzkiej
postaci) i Isis podczas koronacji Nefertari. Inne płaskorzeźby
przedstawiają sceny Ramzesa ll z Nefertari i z bogami. Te piękne
płaskorzeźby zachowały się w dobrym stanie i w oryginalnych kolorach.
Świątynie Abu Simbel Ramzes Wielki wybudował ażeby uczcić na wieki
wielką miłość łączącą faraona z wielką małżonką królową Nefertari. I
doskonale mu sie to udało. Dwa urwiska skał zamienił w dwie nierozłączne
świątynie. Te świątynie urzekły mnie, może dlatego że są jednymi z
najlepiej utrzymanych i zachowanych. A może to sprawił piękny naturalny
krajobraz, przestrzeń która otacza świątynie, lustrzane jezioro Nassera,
wysokie skaliste góry z dróżkami srebrzącego się złotego piasku. A może
to piękna miłość która promieniuje z twarzy posagów i w jakiś tajemniczy
sposób dotarła też do mnie ich radość. Te majestatyczne posągi pełne
uroku oczarowały już niejednych i będą nadal oczarowywały następne
pokolenia.
Przed zajęciem miejsc w samolocie spokojnie zatrzymałyśmy
się przy miejscowych straganach dobrze zaopatrzonych w durnostojeki, ale
tam z przyjemnością je oglądałam, bo o dziwo jak w żadnym innym miejscu
sprzedawcy nie wymuszali na nas ich nabycia.
Po wylądowaniu w Aswan
w drodze powrotnej na statek zatrzymaliśmy się przy wielkiej Tamie
Asuańskiej. Obeszło się bez zapowiadanych szczegółowych kontroli przez
strażników, w ogóle ich tam nie widziałam. Tamę oddano do użytku w lipcu
1971 roku. 1/3 kosztów tamy pokrył braterski? i przyjazny? Związek
Socjalistycznych Republik Radzieckich. Czy tama osiągnęła zamierzony cel?
Może tak a może nie? Tak, bo dostarcza potrzebną energię elektryczną do
wielu odległych wiosek, rozwinęła rybołówstwo na jeziorze Nassera i
uregulowała poziom wody poniżej Aswanu. Nie, bo tama stworzyła ogromne
zagrożenie dla wschodniej części Morza Śródziemnego, brak piasku
niesionego przez Nil powoduje erozję barier brzegowych. Wystąpiły zmiany
w zasoleniu morza, a co za tym idzie zaniku rybołówstwa. Ubożeje
ekosystem. Kiedyś życiodajna fala, podczas wylewu naniosła muł który
użyźniał glebę. Woda zatapiała robactwo, oczyszczała ziemię i
przygotowała ją pod uprawę. Rolnicy mogli trzy razy do roku sadzić i
zbierać plony. Z dwóch upraw uzyskiwali bardzo wysokie plony, a trzeci
dawał mniej urodzajny zbiór. Dzięki tym powodziom Egipt żył w dostatku i
rozkwitał. Teraz rolnicy zmuszeni są do używania ogromnych ilości
nawozów sztucznych, co wywołuje uboczne skutki, produkują niezdrową
żywność i zanieczyszczają środowisko. Również nieprzewidywalnie szybko
rosną koszty utrzymania elektrowni, muł i piasek uszkadzają agregaty i
inne urządzenia. Ich naprawy powodują długie przestoje.
Następnego
dnia zaraz po śniadaniu odwiedziliśmy świątynie Izydy. Miejscowymi
małymi łodziami dopłynęliśmy do świątyni a właściwie do pozostałości po
świątyni kultu bogini Izydy. Po wybudowaniu Tamy Asuańskiej wysoki
poziom rzeki Nilu zatopił wyspę File. UNESCO przeniosło i
zrekonstruowało zabytki świątyni z wyspy File na wyżej położonej wyspie
Algilkia. File była odosobnioną wyspą pośród wód i skał na której po raz
ostatni kultywowano wierzenia egipskie. Czczono bogów o ludzkich ciałach
ze zwierzęcymi głowami. Te wierzenia tłumaczono jako rozpoznawany symbol
boskiej siły ucieleśnionej w zwierzęciu. Prawie wszystkie świątynie w
starożytnym Egipcie były budowane podobnie. Także do świątyni Izydy
wejście otwierają dwa okazałe pylony z rzeźbionymi reliefami. Pierwszy
dziedziniec ozdobiony jest płasko-rzeźbami przedstawiającymi rytualne
sceny. Drugi dziedziniec otaczają wielkie kolumny. Obok świątyni
wybudowany jest oddzielny mały pawilon z wysmukłymi kolumnami zwany
kioskiem cesarza Trajana, kapłani wypoczywali w niej podczas ceremonii
kultowych. Legenda mówi, że na wyspie File połączył się Ozyrys z Izydą,
byli pierwszą królewską parą. Przekazali mieszkańcom brzegów Nilu reguły
architektury, rolnictwa i muzyki. Świętowali każdy poranek, bo świt
przynosił odrodzenie całego stworzenia. Na File miał się znajdować grób
ze szczątkami Ozyrysa.
Wyspa File była pierwszym i ostatnim miejscem
kultu bogów egipskich. Bizantyjski Cesarz Justynian Wielki zamknął ją
miedzy 535 a 537 rokiem naszej ery. Nastała okupacja bizantyjska,
przymusowo nawracano ludność egipską, zmuszając ją do wyrzeczenia się
własnych korzeni. Zamykając ostatnią staroegipską świątynie oprócz
miejsca kultu cesarz zniszczył dorobek kapłanów. Kapłani posiadali
wiedzę przekazywaną od wielu pokoleń. Mieli ogromne osiągnięcia w
dziedzinie nauk przyrodniczych, medycyny, astronomii. Nauczali i
kierowali pracami inżynieryjnymi, geodezyjnymi, nawigacją. Starożytni
kapłani nie byli pozbawieni wad, ale faktem jest że odegrali przewodnią
rolę w rozwoju bardzo bogatej kultury egipskiej cywilizacji. Wraz z
zamknięciem ostatniej starożytnej świątyni, Egipt stracił cały swój
blask, utracił swoją elitę, dawną siłę, przepadła wspaniała kultura.
Kapłani mówili „bogowie opuścili Egipt”. Otworzył się nowy rozdział
historii Średniowiecze. W okresie Średniowiecza nastąpił całkowity
upadek kultury, nastało zacofanie, bieda i brud, za ten zastój obwinia
się kościół.
Nasz pobyt na statku dobiegał końca. Jeszcze będąc w
Hurghadce poznałyśmy bardzo sympatyczne panie, Beatę Mazur i Alinę
Krzyżanowski. Jak to dobrze że je spotkałyśmy. Miałyśmy świetny czas.
Bardzo przyjemne wspominam nasze wspólne posiłki na statku i każdy wolny
czas spędzony na pogaduszkach. Posiłki na statku były bardzo smaczne.
Serwowano typową kuchnie egipską, która jest wymieszana z tradycyjną
kuchnią turecką, libańską, grecką i francuską. Przy każdym posiłku był
duży wybór sałatek warzywnych i kilka rodzajów mięs, baranina, wołowina,
drób i ryba. Polubiłam pastę z fasolą fava i kebab. Dla łakomczuchów nie
zabrakło słodkości zawsze było do wyboru kilka deserów; torty, ciasta i
różne ciasteczka. Oferowane wieczorami programy rozrywkowe były takie
sobie. Tańce w wykonaniu tylko samych mężczyzn były nudne. Skakali przez
patyczki przy wtórze bębenków. Sama też któregoś wieczoru dałam się
wciągnąć w jakąś głupią zabawę. Natomiast podobał mi się tradycyjny
taniec orientalny, taniec brzucha. Przy dźwiękach arabskiej muzyki
tancerka odpowiednio kształtuje swoją sylwetkę i wprawia w ruch mięśnie
brzucha i bioder, przy tym z wielką gracją porusza ramionami i rękoma.
Tancerka ubrana była w kolorowy zdobiony stanik,miała wyeksponowany
brzuch a po jej biodrach spływa luźna zwiewna spódnica. To jest
rytmiczny i bardzo seksowny taniec. Wprost nie do wiary! W tak
religijnym kraju gdzie modlą się po 5 i więcej razy dziennie. Gdzie
Koran wszystkim nakazuje chodzić z opuszczonym wzrokiem. Gdzie kobietom
samym nie wolno wyjść z domu, a jeśli już, to tylko do meczetu z
zasłoniętą twarzą i w burce. A tu nagle, powabna, półnaga tancerka
publicznie kręci tym i owym. Zaraz po obiedzie wyruszyliśmy w
powrotną drogę do Kairu. Tym razem to autobus z Aswan do Kairu był
naszym środkiem lokomocji. Najpierw droga wiodła przez wypalone słońcem
piaszczyste pustynie. Tylko dwa razy udało mi sie dostrzec w oddali
osadę zamieszkałą przez Beduinów. Mijaliśmy ubogie, zaniedbane wioski.
Niziutkie przyziemne lepianki, budowane z mułu rzecznego, niektóre
zadaszone, a inne bez dachów. A najciekawsze było to, że prawie każda z
tych chatynek miała antenę satelitarną. Nie wiem tylko czy one były
zamieszczone jako ozdoba, czy też funkcjonowały.
Ulicami każdy
poruszał się wedle potrzeb. Tam porządek ruchu drogowego nie istnieje.
Kierowcy jeżdżą bez prawa jazdy, a o sygnalizacji świetnej na
skrzyżowaniach można tylko pomarzyć. Bezpieczeństwo na drogach
skandaliczne, każdy przechodzi przez drogę jak chce i kiedy chce. Żeby
było ciekawiej to przez środek dwukierunkowej jezdni biegnie pas drzew z
gęstymi krzewami. Druga strona jezdni jest absolutnie niewidoczna. W
każdej chwili ktoś może niespodziewanie wejść na jezdnię. Natomiast po
obydwu poboczach jezdni droga była usiana okazałymi portretami
prezydenta Hosniego Mubaraka. Jego zadowolona i uśmiechnięta twarz nie
opuszczała nas przez całą naszą podróż z Aswan do Kairu.
Im byliśmy
bliżej Kairu tak krajobraz z pustynnego zamienił się w rolniczy. Przy
drodze na gołej ziemi przysiadywały grupki mężczyzn ubranych w
zanieczyszczone galabije to znaczy sięgające kostek sukienki. Przewodnik
tłumaczył nam że wypoczywają, mają coś w rodzaju popołudniowej sjesty. A
życie tamtejszych kobiet wzbudza litość. Na sam ich widok robiło mi się
słabo. Ja czułam się przy nich jakbym była naga. Dookoła panował
niewyobrażalny upał. Zawsze byłyśmy z Basią ubrane w przewiewne lekkie
stroje i do tego co jakiś czas skrapiałyśmy się wodą, bo inaczej nie
sposób było się poruszać. A one od stop do głów całe w czerni w burkach.
Na głowie nigab jedynie z wąskim otworem na oczy. Jak można się w czymś
takim poruszać a co dopiero oddychać. Te biedne kobiety snuły się po
poboczach jezdni. Szły co najmniej krok za mężczyzną i zazwyczaj
obładowane zakupami. Egipskie kobiety mają bardzo ciężki żywot. Mam
nadzieję że nowy rząd egipski zadba o sprawiedliwszy rozwój społeczny ze
szczególnym uwzględnieniem poprawy losu kobiet. Kobiety islamskiego
wyznania które spotkałam w Emiratach Arabskich wyglądały o wiele lepiej
aniżeli Egipcjanki. Jednak i tak zdecydowanie popieram decyzje
prezydenta Nicolasa Sarkozy za wprowadzenie we Francji zakazu noszenia
kobietom upokarzających burek i nigabu, za jego przykładem ten przepis
ma wprowadzić Belgia, Holandia i Hiszpania.
Kair, Giza – piramidy
Znowu zatłoczony Kair, biedny, brudny, odrapany i niegościnny. Na
każdym kroku gdziekolwiek się pojawiliśmy domagano się od nas pieniędzy
i to wcale nie były grzeczne prośby. Po Egipcie podróżowałyśmy razem z
grupą Amerykanów i to był nasz błąd. Byłyśmy pod specjalną ochroną.
Nigdzie same nie wychodziłyśmy, życie w mieście obserwowałam tylko z
okien autobusu. Nasz przewodnik uprzedził nas, że dla Amerykanów jest
pięciokrotnie zwiększona ochrona. Podczas zwiedzania zabytków, bywały
dzielnice gdzie do autobusu odprowadzała nas kilkuosobowa grupa
uzbrojonych żołnierzy. Mój kolega Janusz Karolkiewicz podróżował po
Egipcie z Polakami prawie w tym samym czasie co my. Oni poruszali się
bardzo swobodnie. Odwiedzili kilka firm z perfumami, papirusem i
alabastrem. My odwiedziłyśmy zaledwie jedną perfumerię.
Kair jest
największą metropolią Afryki. Przypuszczalnie mieszka w nim ponad 18
milionów ludzi w tym około 3 miliony żyje na cmentarzach zwanych Miastem
Umarłych. Początek Kairu sięga X wieku naszej ery, wybudowany jest na
gruzach starożytnego miasta Memfis. Można w nim spotkać współczesne
budynki wymieszane z pozostałościami po antycznych budowlach, kolonialne
brytyjskie kamienice, meczety i chrześcijańskie kościoły katolickie. Nie
mogłam się nadziwić kiedy zobaczyłam w Kairze pod zamieszkałymi blokami
zagrody ze stadami kóz i baranów. Kanał który przepływa przez środek
miasta to istne wysypisko śmieci ze ściekami, puszkami, plastikowymi
butelkami i pojemnikami po detergentach. Na jego brzegach wysiadywali
rybacy z wędkami i pływały łódki zarzucające sieci. Czy może cokolwiek
może żyć w tak brudnej wodzie? Pewno tak. To bieda zmusza ich do
jedzenia zepsutej żywności. Kair. smutno było mi patrzeć na to centrum
intelektualne świata arabskiego. Egipcjanie nie powinni być aż tak
biedni, przecież ogromne rzesze turystów odwiedzających Egipt bez
wątpienia hojnie zasilą budżet państwa i społczeństwo ma prawo korzystać
z tych dóbr.
W Kairze odwiedziłyśmy najstarszy meczet Ibn Tuluna i
inny okazały meczet sułtana Hassana. W chrześcijańskiej dzielnicy
Koptyjskiej zwiedziłyśmy klasztor Św. Jerzego i kościół Św. Sergiusza
(Abu Serga), gdzie kiedyś w jej jaskiniach ukrywała się Święta Rodzina
przed Herodem. Weszłyśmy do synagogi Ben Ezra z Xll wieku w której
odkryto pergaminowe zwoje Starego Testamentu.
W powrotnej drodze do
hotelu zatrzymaliśmy się na bazarze Khan al Khalili. Na bazarze
przebijałyśmy się licznymi, zatłoczonymi i wąskimi uliczkami. Tam jest
pełno sklepów, sklepików, straganów, malutkich kafejek, palarni nargili,
kramów i kramików. Miałam wrażenie że jest tam wszystko i wszystko mi
sie tam podobało. Podobały mi się orientalne stroje, kolorowe dywany,
biżuteria, muzyka, zapachy ziół. Nawet przekrzykiwania przekupnów
targujących się o godziwą cenę, ich mimika twarzy i gesty wywoływały
wesoły śmiech. Na bazarze zakupiłyśmy upominki i wypiłyśmy w jednej z
kafejek pyszną arabską kawę podaną w malutkim kubeczku. Chętnie
spędziłybyśmy na tym bazarze o wiele więcej czasu, aniżeli było nam dane.
Drugi dzień rozpoczęłyśmy od odwiedzin muzeum Kairskiego. Dużo
więcej obiecywałam sobie po tym muzeum. To muzeum nie ma klimatyzacji.
Starożytne sarkofagi są poukładane na otwartych półkach, każdy może je
dotknąć. Co prawda przewodnicy proszą ażeby tego nie robić, ale przy
takim natłoku odwiedzających można nawet niechcący na nie upaść. Tylko
wybrane miejsca były zabezpieczone, a przecież tam każdy przedmiot to
bezcenny skarb. Dwupiętrowe Muzeum Egipskie w Kairze ma 120 tysięcy
przedmiotów starożytnego Egiptu. Ma posągi bogów i bogiń, faraonów i
królowych, królewskie mumie, królewskie insygnia, mumie zwierząt i wiele
innych elementów z wyposażeń codziennego użytku wydobytych z grobowców.
W tym czasie kiedy byłam w Kairze kolekcja zbiorów z grobowca
Tutankhamuna była wystawiona w innych krajach. W ten sposób muzeum
kairskie zbiera pieniądze na wybudowanie nowoczesnego muzeum.
Złotą
maskę Tutankhamuna z całym przebogatym zbiorem złotych i srebrnych
wyrobów oglądałam wspólnie z moją bratówką Bogusią na gościnnej wystawie
w Nowym Jorku. Bratówka odwiedziła mnie w lipcu 2010 roku i teraz mamy
co powspominać. Byłyśmy zachwycone wystawą i filmem 3D. Każdy przedmiot
z kolekcji był detalicznie wyeksponowany i zabezpieczony. Krótki film 3D
przedstawiał życie faraona, proces pochówku i wykopaliska archeologiczne.
Podczas seansu w pewnym momencie wyskoczył skarabeusz z ekranu i coraz
prędzej i coraz większy zbliżał się prosto w naszym kierunku. My
wystraszone chwyciłyśmy się za ręce i aż z wrażenia krzyknęłyśmy! Wtedy
przestraszony skarabeusz zniknął! Swoim zachowaniem wywołałyśmy gromki
śmiech widowni siedzącej tuż za naszymi plecami. A niech im wyjdzie na
zdrowie
Mam nadzieję że nowoczesne kairskie muzeum zaprezentuje te
starożytne cuda podobnie artystycznie pięknie jak zrobił to Nowy Jork.
Na koniec naszej wycieczki po Egipcie pozostawiłyśmy sobie długo
oczekiwany moment tajemnicze piramidy w Gizie. Dzisiejsza nauka nie zna
odpowiedzi odnośnie ich pochodzenia i przeznaczenia. Piramidy zaliczone
są do siedmiu cudów świata starożytnego. Autobusem dotarłyśmy do obszaru
pustynnego z mniejszymi kompleksami piramid i grobowców nad którymi
dominowały 3 okazałe piramidy. Już od bardzo dawna chciałam zobaczyć te
sławetne piramidy i w końcu w dniu 22 października 2010 roku w godzinach
porannych stanęłam w centralnym
punkcie osi ziemi przed fascynującymi,
niezwykłymi piramidami. One nie zawiodły moich oczekiwań, no może trochę
ich wielkość jednak przekroczyła moją wyobraźnię. Najwyższa piramida
nosi nazwę władcy Cheopsa. Średnią zbudowaną jako drugą przypisujemy
synowi Cheopsa, faraonowi Chefrenowi. Trzecia znacznie mniejsza należy
do wnuka Cheopsa, faraona Mykerinosa. Obowiązkowo odbyłyśmy z Basią
spacer wokół piramid. Była wspaniała pogoda, niebo było bez jednej
chmurki. Był wietrzny dzień, słońce mocno grzało, ale nie odczuwało się
gorąca. Złote piaski pustyni błyszczały wszystkimi odcieniami miedzi.
Pustynia dawała nam długą pustą przestrzeń, pomarańczowe wydmy dopiero
gdzieś daleko łączyły się z horyzontem.
Jak wszędzie w miejscach
zabytków starożytnego Egiptu tak i to miejsce było tłumnie oblegane
przez turystów. Arabowie zazwyczaj ubrani w tradycyjne stroje zachęcali
do przejażdżki na wielbłądach, mułach, osiołkach i koniach. Właściciele
oferowali jazdę wierzchem wokół piramid i sfinksa za dość przystępną
cenę. Wielbłądy z poprzypinanymi kolorowymi pomponikami kusząco
paradowały pomiędzy ludźmi. One mały największe powodzenie wśród
turystów. Przejażdżka na grzbiecie wielbłąda w pustynnym klimacie należy
do wielkiej frajdy, trzeba z niej skorzystać. A wielbłądzi chód ma swój
niezaprzeczalny urok. Wielbłądy poruszają się powoli wysoko podnosząc
nogi i lekko stąpając po piasku. Swoimi miękkimi racicami wogóle nie
wzbijały kurzu i przy każdym kroku dumnie zadzierały swoje smukłe
pyszczki. Ja na szczęście jazdę na wielbłądzie zaliczyłam będąc w
Emiratach Arabskich i bez większego żalu zrezygnowałam z tej atrakcji.
Nasz przewodnik nie pozostawił nam do dyspozycji dużo wolnego czasu, tak
bardzo spieszyliśmy się na obiad ze nawet sfinksa musiałyśmy podziwiać
tylko z okien autobusu. Czy to nie zakrawa na ironie? Obiad był
ważniejszy od starożytnego sfinksa! Wolałybyśmy pobyć dłużej w Gizie,
ale nie miałyśmy wyboru musiałyśmy podporządkować się do całej grupy.
Natomiast będąc jeszcze przy piramidach szczęście się do nas uśmiechnęło.
Strażnik za dwa dolary pozwolił nam wejść do wnętrza małej piramidy
przeznaczonej na pochówek królowej. Długi stromy i bardzo wąski otwór w
głąb grobowca zmusił nas do zejścia na czworakach. Będąc wewnątrz środka
pustej piramidy zachowywałyśmy się cichutko, ażeby tylko nie naruszyć
spokoju spoczywającej tam duszy. Na wszelki wypadek odmówiłam „wieczne
odpoczywanie ” jednocześnie przepraszając za nasze wtargnięcie w miejsce
wiecznego spoczynku. Po pewnej chwili Basia odczuła zawroty głowy w
związku z tym postanowiłyśmy czym prędzej opuścić grobowiec, nie
narażając siebie na dodatkowe wrażenia
Nie ma żadnych historycznych
źródeł przekazu na temat powstania piramid. Data wzniesienia
najwspanialszych kamiennych monumentów ciągle pozostaje największą
archeologiczną tajemnicą wszech czasów. Jedna z wielu hipotez głosi że
mogą mieć pochodzenie nawet pozaziemskie. Ich niesamowite właściwości
mogły z powodzeniem pierwotnie służyć jako wielkie obserwatorium
astronomiczne, wychodzące z piramidy wąskie szyby wentylacyjne są
wycelowane w pewne konkretne gwiazdy. Mnożąc masę piramidy Cheopsa przez
biliard otrzymujemy dokładną masę naszej planety. Piramidy mają kształt
ostrosłupa o podstawie kwadratu, każdy róg podstawy kwadratu jest zgodny
z kierunkiem czterech stron świata. Archeolodzy szacują wiek trzech
piramid od XXVll do XXV wieku przed naszą erą. Piramidy stoją pod strażą
ogromnego sfinksa mającego twarz faraona i ciało lwa. Sfinks ma 20 m.
wysokości i 74 m. długości. Jedynie informacje odnośnie budowy piramid
podaje Herodot zwany ojcem historii. W 450 roku przed naszą erą
podróżował po Egipcie i wypytywał kapłanów o historię powstania piramid.
Z jego opisów wynika że najpierw budowano drogę po której transportowano
z gór libijskich nad Nil bloki kamienne. Usypano rampy, pochylnie i za
pomocą całej sieci kołowrotków i dźwigni transportowano ponad 2 miliony
bloków kamiennych na miejsce budowy (każdy taki blok o boku kilku metrów
ważył 2 tony). Jednocześnie w tym samym czasie przygotowywano komory
grobowe. Według przekazu Herodota piramidę budowało około 100 tysięcy
ludzi przez 20 lat. Tą teorie podważa historyk Rieppel twierdząc, że
taka ilość ludzi nie zmieściłaby się na budowie i przekonuje, że mogło
pracować w jednym czasie przy wznoszeniu piramid tylko od 4 do 8 tysięcy
robotników. Wewnątrz piramid znajduje się rozgałęziony system korytarzy.
Jeden z nich prowadzi do krypty faraona. Sugeruje się również że
ktokolwiek pracował przy stworzeniu nieśmiertelnych piramid czuł się
wyróżniony i szczęśliwy, nie koniecznie przy budowie musieli pracować
uciemiężeni niewolnicy. Ostatni dzień naszego pobytu spędziłyśmy w
Sakkarze. Kiedyś Sakkara była częścią nekropolii Memfis dawnej stolicy
Egiptu.
Zespół grobowy faraona Dżesera powstał około 2650 lat przed
naszą erą. W Sakarze oprócz piramidy schodkowej odkryto ponad 20 grobów
królewskich i niezliczoną ilość grobów rodzin arystokratycznych i
zwykłych mieszkańców. Sześciostopniowa piramida schodkowa zajmuje
powierzchnię 121 x 109 i ma 59 m. wysokości. W jej środku znajduje się
komora grobowa Króla Dżesera. Z mumii Króla Dżesera pozostały już tylko
znikome szczątki. Piramida schodkowa jest pierwszym monumentalnym
dziełem cywilizacji egipskiej, stworzył i wybudował ją znany historii
pierwszy architekt świata zwany Imhotep. Imhotep odkrył metodę budowy z
kamieni ciosanych. Pełnił ważną rolę w urzędzie państwa, był
jednocześnie wezyrem i lekarzem. Uznano go później za boga. Do wnętrza
piramidy schodkowej nie wchodziliśmy. Weszliśmy do kilku innych komór
grobowych. Wszystkie były puste bez sarkofagów. Tylko ściany zachowały
bogate kolorowe rysunki. Barwne malowidła przedstawiały sceny z życia
codziennego w starożytnym Egipcie
W Sakarze na pustyni było pełno
rozrzuconych „szczerup” po porozbijanych dzbanach. Przewodnik pozwolił
mam je sobie zabrać na pamiątkę ale myślę, że lepiej zostawić ich na
swoim miejscu, bo może ktoś kiedyś zechce je poskładać. Bądź co bądź
należą do starożytnej kultury, chociaż wyglądały dzisiejszo. Współczesny
rozbity gliniany dzban nie różni się niczym, od tych porozbijanych
kawałków leżących na piasku w Sakarze. Jestem przekonana że te „szczerupki
”przywiezione do domu z Sakary prędzej czy później wylądują w koszu na
śmieci. Dlatego powinny pozostać na pustyni tam gdzie jest ich miejsce.
W ostatni wieczór naszego pobytu w Egipcie, udałyśmy się ponownie do
Gizy na nocny spektakl dźwięku i światła. Ten wieczór uważam za stracony.
Natychmiast jak tylko rozpoczął się spektakl, arabski duchowny przez
mikrofony zaczął nawoływać do modłów..All..la.hi...Al..ll...lahi..wara’..ajtn..nasa....Allah..Alll..la..hi..la...wa..ra’...ajtn..nasa...Allah...Alll.....i
tak cały czas na okrągło. Nie umiałam się skupić. Nie mogłam oderwać się
od szarej, brudnej rzeczywistości i przenieść w inny odległy, kolorowy i
pełen przepychu niegdysiejszy świat. Nic dodać i nic ująć do słów Jeana
Cocteeau który napisał „Wielki Egipt faraonów śpi i marzy, po swoim
upadku przypomina opuszczoną barć, którą wzięły w posiadanie trzmiele”.
Faraonie obudź się i przywróć Egiptowi dawną świetność! Powrotny lot
z Kairu do Nowego Jorku odbyłyśmy Egipskimi Airlines w towarzystwie
muzułmanki ubranej w czarną burkę z zasłoniętą twarzą nikabem, ledwie co
było widać jej oczy. Miałam wrażenie że lecimy z mumią. W samolocie
siedziałyśmy w kolejności, Basia od strony wejścia, ja w środku, a od
okna mumia. Siedziałyśmy obok siebie i pewnym momencie ona coś zaczęła
do mnie mówić, a ja jej nic, a nic, nie rozumiałam. Wtedy poprosiłam
żeby odsłoniła twarz i ona to zrobiła. Zrozumiałam jak ważne jest dla
mnie komunikując się, widzieć twarz rozmówcy. Moja współpasażerka na
imię miała Abla i okazała się bardzo miłą osobą. Mówiła do mnie siostro
i tym ujęła mnie Samolot o wyznaczonym czasie po 13 godzinnym locie
wylądował na lotnisku JFK w Nowym Jorku. Moje spotkanie z Egiptem
jeszcze bardziej wzmogło moją ciekawość fascynującego życia starożytnych
Egipcjan. Chętnie ponownie odwiedzę staroegipskie świątynie. A jeżeli
już to pojadę na pewno tylko z Polską grupą i na pewno na ten wyjazd
będę namawiać moją bratówkę Bogusię.
Tekst: Ewa Gabrynowicz
Foto: Ewa
Gabrynowicz i Barbara Batog
Lipiec 2011rok
Przedruk z Kuriera-Plus (nowy
Jork) za zgodą redakcji oraz autorki
Redakcja strony, serdeczne dziękuje
za zgodę.