X`ian, Muzeum Armii Terakotowej,
Pagoda Wielkiej Dzikiej Gęsi
Pekin już mamy za sobą. Teraz
poznamy X`ian, Louyang, Suzhou, Nankin i Szanghaj – ośrodki starsze od
Pekinu, które odegrały ważną rolę w dziejach Chin jako stolice kraju,
bądź jako znaczące ośrodki gospodarcze. Zaczynamy od X’ian. 13 września
2009 r. (niedziela):
Wczesny ranek wita nas mżawką, która z czasem przejdzie w duży deszcz.
Nasz pociąg już dojechał do X`ian, a przed dworcem kolejowym czeka nas
Ian – nasz nowy chiński przewodnik. Miasto X`ian (Si-an) leży w
zacisznej dolinie rzeki Wei, 160 km od jej ujścia do rzeki Huang He.
X`ian było stolicą za panowania 13 dynastii przez 1100 lat, a w epoce
Tang (618-907) było największym miastem świata. Z upadkiem Tangów zaczął
się powolny zmierzch świetności miasta. Do Chang`anu (Wieczny Pokój) jak
wtedy nazywano X`ian przybywali kupcy wędrujący tzw. „jedwabnym
szlakiem rozpoczynającym się w X`ian , a prowadzącym przez zachodnie
Chiny, przez kraje Azji Środkowej aż do Europy. Centrum X`ian zachowało
zabudowę i układ z czasów dynastii Tang. Stolica Tangów rozciągała się 9
km ze wschodu na zachód i prawie 8 km z północy na południe. Ulice w
mieście wytyczono wg klasycznego chińskiego schematu biegły z północy na
południe i ze wschodu na zachód.
Mury z epoki Tang nie istnieją, a te, które zachowały się do naszych
czasów wzniesiono za panowania Hong Wu, pierwszego cesarza z dynastii
Ming. Mury są wysokie na 12 m, ich szerokość u podstawy wynosi15-18 m a
u szczytu 12-14 m. W centrum u przecięcia dwóch głównych ulic wznosi
się Wieża Dzwonów (Hong Lou) Ta wieża została zbudowana w innym miejscu
w 1384 r. Obecna Wieża Dzwonów powstała w 1739 r. za panowania Dynastii
Qing (mandżurskiej). Parę minut drogi na północny zachód od Wieży
Dzwonów znajduje się bardzo podobna do niej Wieża Bębnów (Gu Lou). Takie
rozplanowanie ulic, jak w X`ian, mury miejskie oraz Wieża Dzwonów i
Wieża Bębnów występują we wszystkich chińskich miastach, w których
ocalała stara zabudowa.
Po zakwaterowaniu się w hotelu jedziemy zwiedzać X`ian. Zaczynamy od
Muzeum Historycznego Prowincji Shaanxi (Shaanxi Lishi Bowuguan).
Wystawione do oglądania zbiory są ułożone w porządku chronologicznym i
opatrzone angielskojęzycznymi opisami. W muzeum zgromadzono eksponaty z
okresu neolitu, z okresu dynastii Shang i Zou m.in. naczynia na trójnogu,
terakotowe posągi żołnierzy i koni oraz ceramikę z epoki Ming i Qing.
Znajdują się tam rzeźby Buddy. Poruszanie się po zbiorach ułatwiają
plansze z ważniejszymi datami z dziejów Chin, z rysunkami
przedstawiającymi rozwój architektury chińskiej na przestrzeni dziejów.
Wielkie wrażenie robi ekspozycja poświęcona cesarzowi Qin Shi Huangdi
(221-206 r. przed Chr.) - pierwszemu władcy dynastii Qin, wcielił on do
swego imperium pozostałe chińskie państwa i przyjął tytuł huangdi –
cesarza. Za jego panowania scentralizowano władzę, terytorium podzielono
na prowincje i prefektury zarządzane przez cesarskich urzędników,
ujednolicono miary, wagi, walutę i pismo, powstały drogi i kanały. Za
panowania tego władcy unormowano nawet szerokość osi wozów; ta regulacja
spowodowała, że przez długie lata chiński transport biegł tymi samymi
drogami. I to było w czasach, kiedy północ Europy zamieszkiwały
prymitywne ludy pasterskie i rolnicze, a jedynie na południu Europy
promieniowała cywilizacja grecka i nabierała znaczenia cywilizacja
rzymska, która wiele zaczerpnęła z greckiej. Opuszczamy muzeum i
jedziemy w kierunku murów miejskich. Już w obrębie murów zachodzimy do
jakiegoś sklepu, znajdującego się w jednej z bram miejskich. Można tam
kupować różne pamiątkowe gadgety i odzież. Jest tam dużo bluzek,
sukienek i szlafroków z prawdziwego chińskiego jedwabiu. Dla większości
są to pierwsze poważniejsze zakupy, bo w Pekinie nie było za wiele czasu
na nie. Ponieważ nie jest to sklep państwowy, to można się targować, a
my mając niewielkie doświadczenie wytargowaliśmy niewiele.
Pełni wrażeń z pierwszych zakupów w Chinach idziemy na spacer po murze
miejskim. Przed nami roztacza się widok na najstarszą zabudowę X’ian;
podziwiamy Wieżę Bębnów, Wieżę Dzwonów, stare chińskie domy z
charakterystycznymi podgiętymi dachami. W oddali widać nowoczesną
zabudowę miasta. Pierwszy raz dostrzegamy wykorzystanie na dużą skalę
historycznych motywów do ozdabiania współczesnych budynków. W oddali
widać kilka wieżowców zwieńczonych podgiętymi szarymi dachami. Niedaleko
murów rzuca się w oczy niezbyt wysoki budynek z czerwono-białą elewacją
też z podgiętymi dachami, przypominający z wyglądu jakiś starochiński
obiekt; to nie jest żaden zabytkowy budynek, tylko współczesny hotel. A
droga na murze miejskim jest ozdobiona licznymi czerwonymi lampionami.
My tymczasem schodzimy z murów i wchodzimy w niewielką uliczkę
Shuyanmenn. Jest to wąska uliczka (węższa od wybrukowanej drogi na
murach miejskich) z niewysoką zabudową w starochińskim stylu. Na
parterze domów znajdują się liczne sklepiki, a na szosie liczne stragany,
dzisiaj puste, bo pogoda jest deszczowa. Rozpadało się nam na dobre i
wszystko jest jakieś szare. No cóż, przyjechaliśmy do Chin we wrześniu –
ostatnim miesiącu z dużymi opadami deszczu. Spójrzmy na to oczami
Chińczyków, którzy deszcz uważają za dar niebios. Gdyby świeciło słońce,
stragany byłyby wypełnione najegzotyczniejszymi towarami, a ulicę
wypełniałaby masa przechodniów oraz liczni grajkowie i sztukmistrze.
Byłoby uroczo i bardziej kolorowo. Uliczkę Shuyanmenn zamyka drewniana
czerwono-biała brama zwieńczona wygiętym szarym dachem. Za tą bramą jest
szeroka ulica, skąd autobus wiezie nas do dzielnicy muzułmańskiej. Po
dzielnicy muzułmańskiej będziemy poruszać się indywidualnie.
W X`ian znajduje się dzielnica muzułmańskiej ludności Hui (Huizo),
liczącej 60000 osób. Są to dobrze zorganizowani przedsiębiorcy i mają
nawet swój uniwersytet. Hui to muzułmanie, potomkowie kupców osiadłych
na jedwabnym szlaku około tysiąc lat temu. Wchodzimy w niezbyt szeroką
ulicę zabudowaną po obu stronach jedno lub dwupiętrowymi domami. Na
parterach domów liczne sklepy, a na ulicy liczne stragany. Ulica jest
ogromnie zatłoczona. Ponieważ deszcz coraz silniejszy, to nad straganami
rozpostarto ogromne parasole, które osłaniają całą ulicę, tak że możesz
przejść całą trasę nie otwierając swojego parasola.
Wszędzie ruch i gwar. Wśród gwarnego kolorowego tłumu ludzi od czasu do
czasu pojawia się jakiś rower czy motorower. Gdy przystaniesz, to zaraz
oferują ci różne towary. Na ulicy napisy chińskie mieszają się z
arabskimi. Obok Chińczyków widać ludzi o arabskich rysach twarzy. Widać
nieliczne kobiety w tradycyjnych muzułmańskich chustach na głowie. Wśród
oferowanych towarów dominuje żywność; możesz kupić nieznane owoce,
warzywa i egzotyczne ciastka. Ponieważ już zapadł zmrok, ulica zapłonęła
tysiącami kolorowych świateł, zapłonęły tradycyjne chińskie lampiony.
Ulica nabrała uroku.
Ulica prowadzi do Wieży Bębnów, a my przeciskając się przez kolorowy i
gwarny tłum skręcamy w boczną uliczkę i zmierzamy do Wielkiego Meczetu (Da
Qingzhen Si) zbudowanego w stylu chińskim w poł. XVIII w. Są to położone
w ogrodach liczne pawilony i bramy w stylu starochińskim ozdobione
malowidłami. Wśród malowideł jest dużo zielonego koloru. Dachy
niektórych pawilonów są też zielone. Ten kompleks architektoniczny w
niczym nie przypomina tradycyjnej architektury meczetów z kopułami i ze
strzelistymi minaretami i gdyby nie arabskie napisy na głównym pawilonie,
będącym salą modłów, to mogłoby się zdawać, że jesteśmy w jakiejś
buddyjskiej czy konfucjańskiej świątyni. Po obejrzeniu meczetu wchodzimy
w główną ulicę dzielnicy muzułmańskiej i chłoniemy jej atmosferę,
podążając ku wyjściu.
Opuszczamy dzielnicę muzułmańską w strugach deszczu. Po obiadokolacji w
dużej restauracji urządzonej całkowicie w stylu europejskim bez
okrągłych stołów i bez pałeczek do jedzenia, jedziemy do naszego hotelu.
Mamy za sobą pierwszy kontakt z jednym z najstarszych miast Chin. Jutro
obejrzymy słynną armię terakotową. 14 września 2009 r. (poniedziałek):
Dżdżysty dzień rozpoczynamy wizytą w warsztacie produkującym figurki
żołnierzy „armii terakotowej”. Wcześniej byliśmy w Instytucie Pereł,
podczas naszej wycieczki po Chinach będziemy jeszcze w fabryce jedwabiu,
w fabryce wyborów z jadeitu, w pracowni wycinanek i wreszcie w
instytucie hafciarstwa. Biuro Sigma Travel wytworzyło tradycje
pokazywania turystom zakładów rzemieślniczych typowych dla zwiedzanego
kraju, o czym się przekonałem w następnym roku podczas wycieczki z tym
biurem do Egiptu, gdzie pokazano nam perfumerię i instytut papirusu w
Kairze oraz wytwórnię wyrobów z alabastru w Luksorze.
Wchodzimy więc do wytwórni figurek żołnierzy armii terakotowej.
Nieszczególny budynek na obrzeżach X`ian, we wnętrzu kilku ludzi
pracujących nad figurami. Według naszego pilota jest to manufaktura
państwowa, której wyroby mają gwarantowaną jakość, a glina użyta do
produkcji figur jest dobrze wyrobiona, a same figury dobrze wypalone, na
co ma wskazywać odpowiedni dźwięk przy lekkim uderzeniu. Okazało się, że
tam nie tylko robią figurki żołnierzy, ale także parają się wyrobami z
laki. Za dolary można sobie tam zamówić mebel pokryty laką z wysyłką na
adres domowy. Nie zdradzę żadnych tajemnic gospodarczych, pisząc za
przewodnikami turystycznymi o wyrobach z laki.
Produkcja wyrobów z laki bądź pokrywania laką mebli, pudełek, wachlarzy,
instrumentów muzycznych, kolumn świątyń jest starą chińską specjalnością
co najmniej od 2500 lat. Jest to rzemiosło tak popularne, że w wielu
miastach i w niektórych wsiach są fabryki, w których pokazuje się
turystom proces produkcji. Laka jest żywicą z rosnącego w Chinach drzewa
lakowego. Barwioną lakę nakłada się na wyrób kilkoma cienkimi warstwami
i poleruje się je. Jest to bardzo żmudna praca wykonywana ręcznie.
Laka dobrze konserwuje pokryte nią drewno i ma to do siebie, że
wypolerowanej powierzchni nie można niczym zarysować. Po obejrzeniu
warsztatu zaprowadzono nas do kilku sal z eleganckim wystrojem, które
okazały się dużym sklepem, oferującym oprócz figur żołnierzy armii
terakotowej meble pokryte laką, parawany, dywany oraz dekoracyjne wyroby
szklane i porcelanowe. Większość wyrobów z laki miała kolor czarny i
była zdobiona jasnymi motywami roślinnymi. Na dziedzińcu fabryki stały
puste przody figur żołnierzy; kto chciał mógł wejść do takiej figury i
sfotografować się udając żołnierza terakotowej armii cesarza Qin Shi
Huangdi.
Obejrzawszy w manufakturze terakotowych żołnierzy i cuda z laki
jedziemy do Muzeum Terakotowej Armii Cesarza Qin Shi Huangdi, położonego
około 30 km na wschód od X`ian. Na terakotową armię natknięto się
przypadkowo w 1974 r. podczas kopania studni. W 1976 r. odkryto drugą i
trzecią kryptę. Przed obejrzeniem ekspozycji uraczono nas filmem
przedstawiającym bitwę rozegraną w starożytności i materiał z wykopalisk.
Wchodzimy wreszcie do ogromnej przykrytej dachem hali, gdzie znajdują
się figury z armii terakotowej. Miejsce ekspozycji jest z czterech stron
otoczone ogrodzeniem i można oglądać figury z każdej strony. Przed nami
około 6 tysięcy figur żołnierzy, a każda przedstawiona postać ma
indywidualne rysy twarzy i bardzo dokładnie
przedstawione szczegóły ubioru. Oglądamy także postacie koni oraz
żołnierzy prowadzących konie. Na publikowanych starszych fotografiach w
różnych czasopismach były widoczne nikłe barwy, teraz dominuje brąz, beż
i gdzieniegdzie widać resztki koloru czerwonego i zielonego. Jeszcze nie
znaleziono sposobu zabezpieczenia barw na trwale.
Terakotowa armia stanowi część wyposażenia grobowca pierwszego cesarza
dynastii Qin Shi Huangdi. Główny grób znajduje się 1,5 km na zachód od
terakotowej armii. Według historycznych źródeł nekropolia przedstawia
Chiny w miniaturze, a jej centralnym punktem jest 47 metrowy pokryty
trawą kopiec w kształcie ściętego ostrosłupa z białymi schodami
prowadzącymi na szczyt, będziemy go mijać wracając do X`ian. Aby
odsłonić całą nekropolię należałoby przenieść 12 wiosek i 6 fabryk.
Przed odsłonięciem tego grobowca wstrzymuje archeologów niedoskonałość
metod, umożliwiających utrwalenie barw obiektów znajdujących się
wewnątrz; nauczeni doświadczeniami z armią terakotowa wolą być ostrożni.
Według dawnych zapisów wysadzane perłami sklepienie głównego grobowca
przedstawiało nocne niebo, a pompowana mechanicznie rtęć dawała
złudzenie płynących rzek. Próbne wykopaliska potwierdziły wysoki poziom
rtęci w glebie. Dotychczas nie odnaleziono głównego wejścia do grobowca.
Na rozkaz cesarza nekropolię budowało 700000 robotników przez 36 lat.
Przypuszcza się, że robotnicy i projektanci zostali pogrzebani żywcem w
podziemnym mieście. Nie można wykluczyć, że podejrzliwy cesarz kazał je
zbudować dla odwrócenia uwagi, a prawdziwa nekropolia, gdzie kazał się
pochować znajduje się w innym miejscu. Po opuszczeniu przez nas muzeum
armii terakotowej deszcz ustał i zaczęło się wypogadzać.
Za nami muzeum armii terakotowej i wracamy do X`ian, odwiedzając po
drodze fabrykę jadeitu. Jadeit jest bardzo twardym minerałem koloru
zielonego. Sama fabryka jak fabryka; zrobiono nam króciutki wykład o
jadeicie i jego obróbce i pokazano salę z kilkoma obrabiarkami, przy
których pracują specjaliści, będący bardziej artystami niż
rzemieślnikami. Rezultaty mozolnej pracy ludzi siedzących przy
obrabiarkach obejrzeliśmy w pobliskim wielkopowierzchniowym sklepie
pełnym naczyń i figurek z jadeitu oraz wszelakiej biżuterii.
Za nami oglądanie fabryczki i sklepu. Kto chciał coś kupić, to kupił, a
kto nic nie kupował, to mógł się napić gratis herbaty lub piwa i
zapamiętać, że Chińczycy chętnie pokazują zagranicznym turystom różne
fabryczki i manufaktury, produkujące tradycyjne chińskie wyroby,
zachęcając ich w ten sposób do zakupu pamiątek w przylegających do nich
eleganckich sklepach. Powoli zbliżamy się do X`ian, gdzie będziemy
zwiedzać Pagodę Wielkiej Dzikiej Gęsi (Dayan Ta). Ludzie mało obeznani z
kulturą świata buddyjskiego często utożsamiają pagodę ze świątynią
buddyjską. Pagoda czyli tapo, będąca twórczym rozwinięciem dawnej stupy
indyjskiej nie jest świątynią, tylko kilkukondygnacyjną wieżą,
zwieńczona dachem przeznaczona do przechowywania świętych ksiąg
buddyjskich zwanych sutrami (1). Pagoda znajduje się przy świątyni lub
przy klasztorze.
Pagoda Wielkiej Dzikiej Gęsi powstała w 652 r. Obecne budynki świątyni
powstały za czasów dynastii Qing, ale dominuje w nich styl z okresu
dynastii Ming. Ta świątynia jest związana z mnichem Xuanzangiem (jego
przygody opisuje klasyczna powieść „Wędrówka na zachód”), który w 645 r.
powrócił z pielgrzymki do Indii przywożąc teksty buddyjskie, które
przetłumaczył na chiński i złożył w pagodzie. Nazwa pagoda Wielkiej
Dzikiej Gęsi wiąże się z pewnym zdarzeniem. Nastał dla mnichów wielki
głód, a oni modlili się o pożywienie i wtedy nadleciało stado dzikich
gęsi.
Z daleka oglądamy 7 kondygnacyjną pagodę. Każda kondygnacja jest
pokryta daszkiem, a na dachu najwyższej kondygnacji jest wieżyczka
zwieńczona stożkowatą kopułką. Pagoda jest częścią zabudowań dawnego
klasztoru. Wszystkie buddyjskie świątynie i klasztory w Chinach są
zbudowane wg pewnego schematu. Cały teren klasztoru lub świątyni jest
otoczony murem, a mur jest zwieńczony tradycyjnym chińskim dachem.
Budynek bramy wejściowej oraz pawilony świątynne zbudowane na planie
prostokąta są położone na jednej osi. Pawilony mają drzwi wejściowe i
wyjściowe, a każde drzwi mają wysoki próg, który ma chronić od złych
duchów. W pierwszym pawilonie świątynnym są 3 posągi Buddy ustawione w
centralnym miejscu, a w każdym z następnych pawilonów jest tylko jeden
posąg Buddy, też ustawiony w centralnym miejscu. Na ścianach świątyń
dość często są umieszczane płaskorzeźby, przedstawiające bodhisattvów
(2) i archatów (3) (achatów) oraz sceny ściśle z dziejami danej
świątyni.
Bliżej murów znajdują się zabudowania klasztorne nie będące pawilonami
świątynnymi (pomieszczenia jadalne, sypialne, magazyny). Pawilony
świątynne z każdej świątyni są do siebie bardzo podobne, zarówno w
kształcie bryły, jak i w rozmiarze, a kształty brył są prawie takie
same, jak kształty brył pałaców cesarskich w Zakazanym Mieście. Rozmiary
każdego pawilonu świątynnego są niewielkie, w porównaniu z rozmiarami
większego kościoła chrześcijańskiego. Niewielki rozmiar buddyjskich
pawilonów świątynnych wynika stąd, że świątynia to tylko miejsce
oddawania czci Buddom przez zapalanie trociczek i przez chwile medytacji
przy posągach Buddów, w buddyzmie nie było żadnego składania ofiar, ani
żadnych nabożeństw, czy adoracji z udziałem wielkiej rzeszy ludzi, tak
jak w katolicyzmie czy prawosławiu. Do każdego pawilonu można wejść,
obejść posąg Buddy, wyjść drugimi drzwiami i pójść do następnego
pawilonu. Wchodzimy na teren klasztoru i zwiedzamy poszczególne
pawilony. Do świątyni podchodzimy po kamiennych białych schodach
ozdobionych płaskorzeźbami przedstawiającymi smoki.
Przed pawilonami nieliczni Chińczycy zapalają trociczki, a w pawilonach
stoją posągi Buddy ozdobione kwiatami. W pierwszym pawilonie są
pozłacane posągi Buddy Sakamuni (4) (Siakjamuni) - założyciela buddyzmu,
Buddy Maitrei (5) (Budda przyszłości) i Buddy Amitabha (6) (Budda
przeszłości). Budda Sakamuni jest zawsze pośrodku, a po bokach Budda
Amitabha i Budda Maitrei. W tej świątyni jeden z posągów Buddy ma na
piersiach czarną swastykę – taką samą jaką w XX w. przyswoili sobie
niemieccy naziści. W jednym z pawilonów jest pozłacany posąg siedzącego
Buddy ze złożonymi rękami, którego postać jest otoczona wieloma rękami;
podobny posąg Buddy - tylko z białego kamienia ujrzymy jeszcze w
Świątyni Nefrytowego Buddy w Szanghaju. Na ścianach umieszczono
płaskorzeźby przedstawiające dzieje pielgrzymki mnicha Xuanzanga
związanego w Pagodą Wielkiej Dzikiej Gęsi oraz płaskorzeźby bodhisattvów
i archatów. Po wyjściu z pawilonów świątynnych po raz pierwszy
zobaczyliśmy „las pagód” czyli groby mnichów niegdyś przebywających w
tym klasztorze. Te groby położone tuż przy zabudowaniach klasztornych to
kamienne miniaturowe graniaste wieżyczki zwieńczone daszkami w kształcie
ostrosłupów, a daszki są zakończone kulami. Na niektórych nagrobkach są
ubytki tynku. Jest to bardziej „lasek pagód” niż „las pagód”. Z „lasem
pagód” jeszcze zetkniemy się w klasztorze Shaolin, który niebawem
ujrzymy. Teraz sama pagoda jest tylko punktem widokowym, sutry dawno
zostały wywiezione do różnych muzeów i instytucji w kraju. W świątyni
znów przebywają mnisi, którzy oprócz modlitwy i studiów świętych ksiąg
zajmują się promocją turystyki w świątyni.
Już od pierwszych dni pobytu w Chinach w miejscach postoju naszego
autobusu i przy wejściach do obiektów zabytkowych w oka mgnieniu
otaczały nas gromadki kobiet i mężczyzn, oferujących przewodniki,
pocztówki, figurki Buddy, muszelki, kamienie, a nawet chustki,
zapewniając, że są one z jedwabiu. Żebraków ujrzałem po raz pierwszy
dopiero po wyjściu z Pagody Wielkiej Dzikiej Gęsi, wszyscy byli odziani
w dość znoszone ubrania, a u niektórych było widoczne kalectwo, bądź
trwałe deformacje ciała. Nie było ich zbyt dużo, (więcej żebraków
widziałem w Polsce na początku lat 60 tych XX w. na cmentarzu na
Wszystkich Świętych). Żebrali zarówno mężczyźni, jak i kobiety,
najczęściej w starszym wieku. Żaden z żebrzących mężczyzn nie był ubrany
w kurtkę a` la Mao Tse Tung. Sporo żebraków napotkamy jeszcze przed
klasztorem Shaolin, a także na parkingach przed wejściem do Groty
Longmen i do Świątyni Białego Konia. Niektórzy z nich prosili o
pieniądze, a niektórzy o puste plastikowe butelki, które potem spieniężą
na skupie surowców wtórnych.
Za czasów Mao Tse Tunga władza zapewniała każdemu Chińczykowi minimalny
poziom egzystencji, mówiło się, że „każdemu należy się miska ryżu”.
Teraz władze Chin, chociaż komunistyczne z nazwy, coraz bardziej
stawiają na przedsiębiorczość obywateli, a ci który nie potrafią się
dostosować do nowych warunków życia i pracy po prostu żebrzą. Podczas
wycieczki trochę poznaliśmy rozpiętość zamożności Chińczyków; od tych,
którzy przebywają w hotelach i jeżdżą pociągami dostępnymi dla
zagranicznych turystów począwszy, poprzez sprzątających ulice i ubikacje,
na drobnych handlarzach i żebrakach skończywszy. Oczywiście nie
ujrzeliśmy i nie mogliśmy ujrzeć najbogatszych Chińczyków, bo ci żyją w
swoich enklawach otoczeni ogromnym bogactwem i podobnymi do nich ludźmi,
a o ich życiu dowiadujemy się z internetu, z prasy i z programów
telewizyjnych. Opowiadano nam, że niektórzy mężczyźni młodzi i w
średnim wieku, nie widząc możliwości utrzymania rodziny popełniają
samobójstwo. Obecnie w komunistycznych Chinach społeczne ideały
komunizmu stały się tylko pustym frazesem, a partia komunistyczna jest
tylko odskocznią do robienia kariery w administracji, biznesie, nauce. Z
dawnych komunistycznych praktyk pozostał tylko terror skierowany do
ludzi sprzeciwiających się władzy, o czym informują środki masowego
przekazu całego świata.
Część uczestników wycieczki zdecydowała się na udział w różnych
imprezach kulturalnych (fakultatywnie). Można było wybierać między
tradycyjnymi tańcami chińskimi (show), pokazami akrobatycznymi oraz
tradycyjnym teatrem chińskim. Część ludzi wybrała pokazy akrobatyczne i
była zadowolona, a część tradycyjne tańce chińskie i też była zadowolona.
O ile mi wiadomo, nikt z naszej wycieczki nie wybrał tradycyjnego teatru
chińskiego. Teatr chiński to przedstawienia sztuk chińskich w wykonaniu
aktorów grających w maskach i jeden aktor może w czasie spektaklu grać i
kilka ról. W tym teatrze najważniejsze są słowa wypowiadane przez
aktorów. Bez dogłębnej znajomości języka oraz historii i literatury
chińskiej nie ma po co iść do tradycyjnego teatru.
Pokazy tradycyjnego tańca chińskiego oglądałem w X’ian w restauracji, w
której jedliśmy obiadokolację (dzisiaj obiadokolacja była w stylu
chińskim z chińskimi potrawami i z pałeczkami). Za 150 juanów można było
obejrzeć 10 różnych tańców, a w cenę biletu była wliczona woda mineralna.
Kto chciał podczas spektaklu coś zjeść, to mógł sobie zamówić. Wolno
było filmować i fotografować spektakl. Widownia była wypełniona po
brzegi, a spektakl oglądali zarówno Chińczycy, jak i zagraniczni turyści.
Artyści przebrani w historyczne stroje śpiewali i tańczyli tradycyjne
tańce przy akompaniamencie tradycyjnej muzyki wykonywanej na
tradycyjnych instrumentach. Dekoracjami spektaklu w zależności od tańca
były pałace bardzo zbliżone do tych z Zakazanego Miasta, kwiaty,
chińskie ogrody ze strumykami i przerzuconymi przez nie mostkami. Był
zarówno balet jak i tańce solowe. Tancerze podczas tańców dość często
śpiewali, co wymaga dużej sprawności warsztatowej. Z tańców można było
wyczytać radość z nadchodzącej wiosny, radość lub smutek kobiety, jakąś
dramatyczną walkę wojska. Pomimo nieznajomości języka, literatury
chińskiej i nikłej znajomości historii Chin brzmienie tradycyjnych
instrumentów, śpiew oraz taniec i barwy strojów oraz dekoracji porywały.
Oklasków było co niemiara. Tymczasem spektakl się skończył i po dniu
pełnym wrażeń wracamy do hotelu.
15 września 2009 r. (wtorek):
Obejrzeliśmy armię terakotową, zapoznaliśmy się ogólnie z dziejami Chin
w Muzeum Historycznym Prowincji Shaanxi, poznaliśmy fabryki produkujące
wyroby tradycyjnego chińskiego rzemiosła, poznaliśmy muzułmańską enklawę
w X’ian z meczetem. Mamy za sobą pierwsze zakupy w sklepach z
możliwością targowania się. Wtorek jest ciepłym słonecznym dniem. Po
śniadaniu jedziemy na chiński bazar. Ten bazar to ogromna przykryta
dachem hala (architektura hali nieciekawa). Można tam kupować produkty
żywnościowe- kasze, makarony z ryżu, nieznane nam owoce i warzywa,
zarówno świeże, jak i suszone. Na bazarze można kupić także tradycyjne
chińskie lekarstwa - różne substancje w proszku i słoiki z różnymi
nalewkami. Widziałem słoje z nalewkami, w których pływały korzenie, węże
i jaszczurki. Na bazarze można było także kupić perły. Niektórzy
sprzedawcy ustawili swoje towary na półkach rozmieszczonych przy
ścianach hali, a niektórzy ustawili ogromne worki z kaszami oraz
suszonymi owocami
i warzywami wprost na ziemi pośrodku hali. Bazar jest zatłoczony,
szczególnie w środku, a warunki higieniczne nie najlepsze. Kto robił
jakieś zakupy miał już trochę wprawy w targowaniu się i mógł więcej
wytargować niż w niedzielę w prywatnych sklepach z pamiątkami.
Oglądanie bazaru i zakupy trwały do południa. Po wyjściu z bazaru
pożegnaliśmy naszego chińskiego przewodnika Iana. Pojedziemy autobusem
do miasta Luoyang, odległego kilkaset kilometrów od X’ian.
Tekst: Stefan Solanin
Foto: Dorota i Stefan Solanin
C.d.n. - W następnym odcinku:
Luoyang, klasztor Shaolin, Grota Longmen i Świątynia Białego Konia.
1-Sutra (sans., sūtra; pali sutta,
co znaczy księga lub pismo; chiń. jing 經; kor. kyǒng 경; jap. kyō; wiet.
kinh; tyb. Mdo མདོ) to nazwa religijnych ksiąg buddyjskich lub
hinduskich. W buddyzmie sutry zawierają nauki Buddy, jego wykłady,
dyskusje z uczniami i słuchaczami.
2-Bodhisattwa dosł. oświecona
istota bodhi = oświecona , sattwa = istota, esencja. Według popularnych,
powierzchownych opinii bodhisattwa świadomie rezygnuje z wkroczenia do
pełnej nirwany dopóki nie wyzwoli wszystkich istot. Najwyższym stopniem
oświecenia jest budda – przebudzony, oświecony.
3-Archaci- to uczniowie Buddy,
którzy mogli osiągnąć i osiągnęli stan nirwany.
4-Budda Sakamuni, Budda
Siakjamuni (dopuszcza się też pisownie: Sakiamuni, Sakjamuni; Śakjamuni
- mędrzec z (rodu) Śakjów) - założyciel jednej z religii powszechnych -
buddyzmu. Właściwie nazywał się Siddhartha Gautama z rodu (klanu,
plemienia) Śakjów.
5-Budda Maitrei Budda Maitreja -
według przekazów buddyjskich będzie to następca Buddy Siakjamuniego.
Imię Maitreja (Budda przyszłości) pochodzi z sanskryckiego maitri co
znaczy, nieuwarun-kowana, uniwersalna miłość. Czasami słowo to tłumaczy
się jako kochająca życzliwość (ang. loving-kindness).
6-Budda Amitabha: (Budda
Przeszłości) Budda Nieograniczonego Światła (skt. Amitābha). Jego nazwa
określa go jako źródło życia i światła.