Dopóki
Żyje Inka
- Edmundo, co się stało z Inkami z
Vilcabamby?
- Thopa Amaru Inga wiedział - odpowiada Edmundo - że dopóki żyje on,
władca, zdolny dalej kierować oporem przeciwko najeżdżcom, wojna się nie
skonczyła i nie stanowi jej kresu zajęcie Vilcabamby. Wiedzieli o tym
także Hiszpanie.
Kiedy upadła twierdza Wayna Pucara, a wraz z nią i szansa na
utrzymanie stolicy - Inka postanowił wycofać się z Vilcabamby,
prawdopodobnie do odległej prowincji Pilcosuni, na północ od prowincji
zamieszkanej przez Indian Manaries. Zamierzał tam właśnie założyć swoją
kwaterę, aby - gdy warunki staną się bardziej sprzyjające - znowu
pokierować walką przeciwko Hiszpanom. Aby utrudnić pościg -
rozdzielono się na kilka grup. Thopa Amaru Inga z najbliższymi krewnymi
i gubernatorem Vilcabamby, Wallpa Yupangui, wyruszyli w kierunku ziemi
Manariesów. Również na północ, ale inną drogą podążał kapitan Callapinia,
którego opiece powierzył władca swego syna, następcę tronu.
Książę Quispe Titu, syn Titu Cusi Yupangui, wycołał się w górskie
okolice Ututu, przez które przechodziliśmy w drodze do Vilcabamby.
Bracia Inki i jego krewni wybrali inną jeszcze drogę do prowincji
Manariesow, poprzez ziemie Indian Zapacati i Panquies.
Pierwszy, już po sześciu dniach, został ujęty książę Quispe Titu, razem z
młodą żoną, która właśnie spodziewała się dziecka. Schwytali księcia
jego właśni krewni, Juan de Balsa i Pedro Bautiza, a radość z oddania
przysługi Hiszpanom dodała im ponoć tyle sił, że uciążliwą drogę z Ututu
do Vilcabamby pokonali zaledwie w dwa dni. Małego synka Inki i jego
eskortę schwytano na ziemi Manariesow, czterdziesci leguas, a więc ponad
dwieście kilometrów od Pampacony, w dolinie Concharco. W pościgu brało
udział sześciu żołnierzy hiszpanskich i czterdziestu Indian.
Kapitanowie Colla Thopa, Paucar Unya, Guaman i Manapaq (mógł się
też nazywać - mowi Guillen - Naupaq Maras) zdołali oddalić się ledwie
około 50 kilometrow od Vilcabamby, kiedy zaskoczył ich i ujął po krwawym
oporze, kapitan Antonio de Pereyra. Szczególnym sukcesem okazało się
doścignięcie braci Inki - Qhapaqa Yupangui i Thopa Wallpy, wraz z ich
żonami. Razem z nimi zdobyto bowiem znaczny łup - klejnoty, stare,
bogate szaty Inkow, złote naczynia, idole, wśród nich złotą tarczę
słońca, mumie Mango Ingi i Titu Cusi, a także ponad milion złotych peset
albo też złoto o takiej wartości. Braci Inki ujął kapitan Martin Garcia
de Loyola, gdy uszli zaledwie około 30 kilometrów.
Jemu to rownież powierzono odpowiedzialne zadanie schwytania samego
władcy.
-Kto wie - mowi Edmundo - czy by doszło do ujęcia Thopa Amaru Ingi, i
jakie wydarzenia mogły zajść jeszcze w historii państwa, gdyby nie fakt,
ze Inka uciekał w towarzystwie żony. I gdyby nie zdrada, która tak
często towarzyszyta ostatniemu okresowi dramatycznych dziejow imperium.
Otóż żona ostatniego władcy Vilcabamby, podobnie jak małżonka księcia
Quispe Titu, była brzemienna. Nie chciała jednak opuścić męża i
postanowiła mu towarzyszyć, dokądkolwiek się uda. Zwyczaj chwalebny i
świadczy pięknie o wierności andyjskich kobiet - komentuje Edmundo -
niemniej jednak stan, w jakim znajdowała się cava, jak nazywano
królowe-siostry Inków, utrudniał ucieczkę, paraliżując wiele możliwych
poczynań. Oto miast po lądzie - można było oddalać się od Vilcabamby
czółnem, uchodząc wszelkiej pogoni. Ale żona Thopy Amaru żle znosiła
pływanie po wodzie. Posuwano się więc lądem i to bardzo wolno, podczas
gdy Martin Garcia de Loyola ze swymi żołnierzami, wrogimi Inkom
Indianami i Metysami - krewnymi Thopa Amaru Ingi, którego opór utrudniał
im w miarę "spokojne”, poddańcze życie w Cusco - płynął za zbiegami
rzeką. W końcu lipca wylądował prawdopodobnie około 250 kilometrow od
Vilcabamby, w okolicach osiedla Momori. Tam własnie odpoczywał Inka.
Teraz kolej na zdradę. Kiedy Thopa Amaru dowiedział się, że jego
prześladowca schwytał tylne straże pod dowodztwem kapitana Usca Mayta i
zbliża się do Momori - polecił, by curaca tego osiedla, Iscapa,
odprowadził go nad jedną z rzek, którą w końcu zdecydował się uciekać.
Iscapa najpierw wykonał rozkaz władcy, lecz zaraz potem oddał się
dobrowolnie w ręce Hiszpanow, wskazując drogę pogoni. Doścignięto Inkę
po dwóch, trzech dniach, gdy ogrzewał się z żoną przy ognisku, nad
brzegiem rzeki Taupa. Królewskich zbiegów, podobnie jak wcześniej ich
krewnych, przyprowadzono z powrotem do Vilcabamby. W końcu sierpnia
generał Martin Hurtado de Arbieto wyruszył z nimi do Cusco. Tam
oczekiwał zwycięzcow, a przede wszystkim - pokonanych, wicekrol
Francisco de Toledo. Uprzedzony przez umyślnych gońcow o ujęciu Inków -
zarządził modły dziękczynne i religijne uroczystości, aby uczcić
szczęśliwy koniec podboju.
10 Lipiec, 1976
Tekst i Foto: Elzbieta Dzikowska
Przedruk za zgodą
autorki