Przygoda z Naturą

(17) WILCABAMBA...
Ostatnia Stolica Inków

 Dramatu Akt Ostatni
   Wkroczyli do Cusco - mówił Profesor - przez bramę Car­menca, w dniu świętego Mateusza, 21 września. Na czele tra­gicznego orszaku - krewni Inki. Thopa Amaru szedł ostatni, w insygniach kró1ewskich, prowadzony na złotym łancuchu przez Martina Garcia de Loyola; księcia Quispe Titu ciągnięto za owi­nięty wokół szyi łańcuch ze srebra.
   Z okna najbogatszego pałacu w Cusco przypatrywał się pocho­dowi wicekról Francisco de Toledo: oto wreszcie spełniły się jego marzenia - ma w swoim ręku ostatniego władcę tak bardzo kłopotliwego dla zamorskich mocodawców królestwa. Wie, że już go z tych rąk nie wypusci.
   Na balkonach tłumy ciekawskich - Hiszpanie i Metysi. Na ulicach - tysiące Indian.
   Więzieniem Thopy Amaru stał się pałac Colcampata. Tu, w ciągu trzech dni nawracano Inkę na wiarę chrzescijańską. Może dlatego dał się ochrzcić i przybrał imię Pedro, iż stwierdził, że religia obcych jest mocniejsza, skoro go pokonali, że akt ten uchroni go od śmierci? Trudno przypuścić, że się nawrócił.
   Tymczasem trwał proces, na którym oskarżono go mimo, że właśnie przyjął nową wiarę - o utwierdzanie wśród Indian pogaństwa. I o wszystkie Drzewa w Vicabambaakty popełnione przeciwko Hiszpanom, dokonane nawet wówczas, zanim objął władzę. W tym procesie o charakterze wybitnie politycznym wyrok był znany, zanim osąd się rozpoczął: śmierć przez ścięcie.
   Znowu prowadzono Inkę ulicami Cusco, stolicy jego wielkich przodków. Ręce związane z tyłu, sznurek na szyi. W żałobnych szatach ciągnięto go na mule, pokrytym czarnym aksamitem. Na głównym placu miasta przygotowany szafot i kat z plemienia Canari. Tłum Indian na ulicach tak gęsty, że nie sposób się przedostać. Powspinali się na domy, nawet na okoliczne wzgórza, skąd było widać plac. Przybyli pożegnać swego władcę. Kiedy stanął przed szafotem - rozniósł się po mieście wielki lament.  
   Jedne żródła mówią, że Inka przemówił, inne - że trwał w milczeniu. Jedno jest pewne - wykonał kabalistyczny, znany swym poddanym gest. Wszyscy nagle ucichli. Ciało Inki przekazano jego siostrze, Marii Cusi Huarcay. Głowę - umieszczono na palu. Jednak tylko na dwa dni. Oto bowiem przychodziły oddać cześć swemu panu tysiące Indian. Pochowano więc głowę razem z ciałem, prawdopodobnie w kościele Santo Domingo, wzniesionym na gruzach inkaskiej Swiątyni Słońca, tam gdzie przechowywano niegdyś mumie wielkich władców imperium.
  - A Quispe Titu? Jakie były losy dzieci Inki?
  - Nie wiadomo, co się stało ze starszym synem Thopy Amaru; musiał mieć wówczas ze trzy - cztery lata. Młodszy, ten który urodził się już po śmierci ojca, został, razem z księciem Quispe Titu, skazany na wygnanie z Cusco zrazu do Meksyku, zamienione później na zesłanie do Limy; prawdopodobnie - umarł tam wkrótce. W historii zapisała się jedna z trzech córek ostatniego Inki - Juana Pillco, która wyszla za mąż za Felipe Condorcanqui. Jej to praprawnukiem był Jose Gabriel Condorcanqui, znany jako Tupac Amaru II. To on wzniecił powstanie prze­ciwko Hiszpanorn. Zginął - podobnie jak jego przodek - na centralnym placu Cusco. Z wyroku okupantów - rozszarpany końmi i poćwiartowany.

 "Jeszcze Polska Nie Zginęła"
  Yayo wraca sam, z dwoma biało-czerwonymi proporczykami i dużą flagą peruwianską. Nie zapomniał też o butelce.
 - Mariano ­mówi - zaraz tu będzie z mułami, musiał je trochę załadować.
 - Percy? - Gdzieś się zapodział. Z uroczystością trzeba zaczekać na wszystkich.
  - Może tymczasem - proponuję - nadamy oficjalnie nazwę "Polonia" temu, jak chce Halik, Pałacowi Dziewic? Zwłaszcza że dzisiaj polskie święto narodowe...   
    Drogę już znamy. Już zresztą wszyscy, nawet Flavio i tragarze, nazywają te ruiny imieniem nieznanego im kraju, o którym nie wiedzą zapewnie nic, nawet w jakiej części świata leży. Nie dalej jak dzisiejszego ranka słyszałam, jak Mariano umawiał się z Brauliem, że spotkają się przy "Polonii.
  - Pościnaj to zielsko, Flavio - prosi Halik – bo w takie swięto dom musi być czysty.   
    Decydujemy, jakie trzeba będzie zrąbać drzewa, aby światło padało na ten fragmWciagniecie flagent muru, przy którym odbędzie się uroczys­tość.
 - Kto zatknie proporczyk?
 - Elżbieta. - upiera się Guillen.
 - Może to zrobić tylko szef wyprawy i odkrywca - przebijam - poza tym właśnie Peruwiańczyk, bo to jak gdyby forma daru!
   Przytwierdzamy proporzec do skromnego drzewca z cedrowej gałązki i ustawiamy się przy najmniej zniszczonej części pałacu - obok framugi jednego z odrzwi. Edmundo wygłasza przemówienie:
  - W hołdzie dla Polski, która jest krajem przyjaznym nam i bratnim i która, podobnie jak Peru pod władzą Hiszpanów, znajdowała się przez sto pięćdziesiąt lat pod władaniem obcym, a także, aby uczcić wkład Polaków do wyprawy, która odkryła ostatnią stolicę Inków, Vilcabambę, w dniu 22 lipca, kiedy Polska ma swoje święto narodowe, nadaję oto tej wspaniałej ongiś budowli imię "Polonia".
   I Guillen zatknął biało-czerwony symbol naszego kraju na murze domniemanego Pałacu Dziewic.
 - "Jeszcze Polska nie zginęła..." -zaintonowaliśmy z Halikiem. Wszyscy stali prosto, patrząc w sztandar.
   Jorge salutowal przy daszku policyjnej czapki. Zauważyłam, że Guillen też nuci "Mazurka Dąbrowskiego". Nauczyła go, zwierzył mi się, pewna polska dziewczyna, której imieniem - Joasia- nazwie jedną z rzeczek Vilcabamby.
Powtarzamy jeszcze raz całą uroczystość. Trzeba ją sfilmować

  10 Lipiec, 1976 
 Tekst i Foto: Elzbieta Dzikowska
   Przedruk za zgodą autorki
 

 
OSTATNIE ARTYKUŁY:
01 - Vicabamba - Ostatnia....
02 - Vilcabamba - Ostatnia...
03 - Vilcabamba - Ostatnia...
04 - Vilcabamba - Ostatnia...
05 - Vilcabamba - Ostatnia....
06 - Vilcabamba - Ostatnia...
07 - Vilcabamba - Ostatnia...
08 - Vicabamba - Ostatnia....
09 - Vilcabamba - Ostatnia...
10 - Vilcabamba - Ostatnia...
11 - Vilcabamba - Ostatnia....
12 - Vicabamba - Ostatnia...
13 - Vicabamba - Ostatnia....
14 - Vilcabamba - Ostatnia...
15 - Vicabamba - Ostatnia....
16 - Vilcabamba - Ostatnia...
17 - Vicabamba - Ostatnia....