Jesteśmy
Wolni I zawsze Nimi Będziemy
Zostaliśmy w
Vilcabambie jeszcze tydzień. Edmundo musiał dokonać pomiarów zabytków i
topografii miasta, odnaleźć wzmiankowane w dokumentach rezydencje,
sporządzić prowizoryczny plan miasta.
Z ciekawszych obiektów -
odkryliśmy jeszcze pola tarasowe. Edmunda nie dziwiło, że znajdowały się
w środku miasta. Tak sarno - mówił - było niegdyś w Cusco. Zdumiewało to
Hiszpanów, ale Inkom zapewniało świeży spichlerz w każdych
okolicznościach, nawet podczas oblężenia.
Na polu brata Flavio oczyściliśmy
inkaski, murowany kanał, który zapewne lepiej nawadnia teraz jego ogród
warzywny.
Z Flavio i jego rodziną
pożegnaliśmy się na miejscu. Powróciliśmy tą samą prawie trasę. Paulina,
Braulia, Mariana i gubernatora zostawiliśmy po drodze. Z policjantami
rozstaliśmy się w Chaullay: przy pożegnaniu Percy wyciągnął notes i
poprosił o moje dane, łącznie z imionami rodziców i pytaniem o znaki
szczególne.
- Po co ci to, Percy, nie wystarczy
adres, jeśli chcesz do mnie napisać? - zapytałam naiwnie.
- To dla ewidencji -
skonfudował się trochę, bo zaprzyjaźniliśmy się, a on, widać, miał nas
tam pilnować.
Po powrocie do Limy odbyła
się konferencja prasowa.
- Wyprawa była peruwiansko-polska,
odkrycia dokonano 22 lipca, no i wyście brali w niej udział
- powiedział nasz ambasador w Limie,
Stanisław Jarzębek.
- Zaprośmy prasę do ambasady. Przyszli
dziennikarze miejscowi, korespondenci zagraniczni, uczeni, attache
prasowi zaprzyjaźnionych nam ambasad. Magnetofony, notatniki, aparaty
fotograficzne. Pytań było dużo, Guillen, znowu nienagannie elegancki,
przywykły do audytorium; radził sobie znakomicie, nikogo nie zostawiając
bez wyczerpującej odpowiedzi.
Gratulacje. Najbardziej
wzruszające były te, które złożył Guillenowi Emilio Romero, autor
przetlumaczonej i na język polski" Biografii Andow",
osiemdziesięcioletni już chyba prezes Peruwiańskiego Towarzystwa
Geograficznego.
Nazajutrz, 7 sierpnia 1976 roku, cala
prasa, peruwiańska zamieściła na swych pierwszych stronach obszerne,
ilustrowane zdjęciami informacje o odkryciu.
Reuter, UPI, TASS wysłali kable do
swoich agencji. Dotarły także do Polski.
Co się stanie z Vilcabambą? Peru nie
jest bogatym krajem. Jeśli UNESCO, jeśli świat nie pomoże oczyścić
przynajmniej i zakonserwować zabytków - kto wie, czy za piędziesiąt lat
będzie jeszcze co ratować...
Ale - ledwie w rok po dotarciu do
Vilcabamby naszej wyprawy, prasa polska podała sensacyjną informację, że
ostatnia stolica Inków została wreszcie
odkryta. Przez... Japończykow i prof. E. Guillena! Ubawił mnie opis tego
"odkrycia" przysłany przez Edmundo prosto z Limy. Japończycy urządzili w
rok po naszej wyprawę do Vilcabamby według jego, Guillena, wskazowek. I
bardzo chcieli, by wybrał się z nimi. Nie miał jednak czasu. Przyślą
helikopter - zapewnili - niech przyleci choć na kilka dni. Przysłali -
poleciał.
Pogoda była tak fatalna, że
ledwie - pisze . - z góry mogł popatrzeć na "naszą" Vilcabambę. Żadnej
możliwości lądowania, zawrócili do Limy.
Japonczycy zaś przeprowadzają na
miejscu naukowe badania.
I jeszcze jedna wiadomość: w
rodzinie był ślub. Córka Profesora, Ana Maria wyszła za mąż za Erasmo
Moran Sancheza, który dla nas zawsze pozostanie Yayo; jemu na pewno
opłaciły się trudy wyprawy.
10 Lipiec, 1976
Tekst i Foto: Elzbieta Dzikowska
Przedruk za zgodą
autorki