Przygoda z Naturą

TU MIESZKAŁ KAROL WOJTYŁAKardynal Wojtyl..

   Parterowy dom, położony przy 474 Fenlon Blv w Clifton, New Jersey, nie zwraca uwagi niczym szczególnym. Może tylko niektórzy przechodnie nie będący Polakami, spojrzą przelotnie  zatrzymują na polską flagę wywieszaną z okazji różnych świąt, zastanawiając się przez chwilę jakie państwo reprezentuje. 

     Dla Polaków mijających ten dom, biało-czerwona flaga jest sygnałem, że w tym domu mieszkają rodacy. Ale tylko niewielkie grono znajomych właścicieli domu jest świadoma, iż ten niepozorny z wyglądu dom, jest domem niezwykłym, gdyż przebywał w nim kiedyś wielki człowiek, wielki Polak – Kardynał Karol Wojtyła, późniejszy papież Jan Paweł II.
    Obecni właściciele, państwo Irena i Jerzy Wolscy bardzo są przywiązani do tego swojego parterowego domu i chętnie opowiadają o jego niezwykłej historii. Od innych typowych amerykańskich domów odróżnia go to, że jego ściany zewnętrzne z frontu, są wybudowane z czerwonej cegły z otynkowanymi na biało dużymi fragmentami i bez odrobiny wszędobylskiego „siddingu”. Natomiast boczne ściany i tył domu od strony ogrodu, są obłożone drewnianą wykładziną w kolorze ciemnobrazowym, co wspaniale harmonizuje z otaczającymi dom drzewami, krzewami i turkusowym kolorem wody w basenie. Przed domem starannie zadbany trawnik z krzewami i kwiatami, świadczy o niezwykłej pedantyczności gospodarzy. Gospodyni wita mnie w obszernym pokoju gościnnym skąd można podziwiać wspaniały widok na ogród z basenem poprzez oszkloną ścianę i dach małej oranżerii.
    Z pokoju gościnnego mały korytarzyk prowadzi do łazienki oraz dwóch sypialni - dużej i małej. Pani Irena domyśla się, że to właśnie w tej małej mieszkał kardynał Wojtyła a duża była zarezerwowana dla siostrzenicy z mężem. Z pokoju gościnnego prowadzą drzwi do pokoiku w którym państwo Filipczakowie mieli bardzo okazałą bibliotekę. To prawdopodobnie tutaj kardynał spędzał długie godzinu na czytaniu książek, modlitwie czy też korespondencji. Do piwnicy prowadzą schody z małego korytarzyka koło biblioteczki. Kiedy państwo Wolscy kupili ten dom, piwnica była już wykończona, z dużym barkiem w rogu tak, iż można było tu przyjmować gości.  Koło wejscia do piwnicy stoi mała oszklona szafka z lalkami w strojach krakowskich. Część tych lalek zostawił w pudełkach dr. Filipczak kiedy sprzedał dom obecnym właścicielom. Jest wielce prawdopodobne iż mogły być one podarowane przez kardynała swojej siostrzenicy.
    Od strony ogrodu widoczne są jedyne dwie przeróbki które państwo Wolscy dokonali po kupnie domu. PierwszMala sypialnia w ktorej sypial kardynaa dotyczyła łazienki która została poszerzona w kierunku ogrodu o około 12 stóp. Druga, to poszerzenie jadalni (o ta samą długość co i łazienka doń przylegajaca) i zamienienie jej na małą oranżerię z widokiem na ogród i basen. Obydwie przeróbki zostały dokonane w 1990 roku. Jest to domek mały, skromny ale jakże przyjazny i ciepły-dodaje na zakończenie oprowadzania mnie po domu, gospodyni.
    W jesienne październikowe słoneczne popołudnie, 2005 roku mam okazję wysłuchania historii tego domu. Historii, w którą wpisał się epizod wielokrotnego pobytu w nim kardynała Karola Wojtyły. Mam szczęście, bo opowiada mi o tym człowiek, który własnoręcznie wybudował ten dom. Pan Ed Kurtz, były żołnierz podczas II wojny światowej, wysoki i poruszajacy się bez laski mężczyzna, który mimo swych dziewięćdziesięciu lat, zadziwia kondycją i zdrowiem. Mieszka w domu na sąsiedniej działce, opiekując się swoją dziewięćdziesięciopięcio letnią siostrą!
    A cała historia zaczęła się parę lat po II wojnie światowej, kiedy pan Edward zakupił działkę 120 x 80 stóp od niejakiego Myrona T. Holman, która znajdowała się przy ulicy Fenlon w Clifton. Trudno wtedy było mówić o ulicy, gdyż była ona wyznaczona tylko na....mapie (tzw. „paper street”). W rzeczywistości rosły tu drzewa i krzaki. Po kupnie działki, pan Edward dowiadywał się w urzędzie miasta czy w pobliżu działki przebiega kanalizacja główna. Odpowiedź była pozytywna. To wpłynęło na jego decyzję budowy domu i to ...własnymi rękoma. Ale najpierw trzeba było wyciąć drzewa i dzikie chaszcze na tej „papierowej ulicy”, aby był tymczasowy dojazd do działki. Po otrzymaniu zgody na to od miasta, wraz ze swoim szwagrem Tedem Gambuti wycinają je na przestrzeni kilkuset stóp. Następnie przez ponad rok, Ed Kurtz buduje sam z minimalną pomocą innych, swój dom typu ranch. Frontowa ściana została wybudowana z cegły i drzewa. Natomiast trzy pozostałe ściany z bloczków betonowych (cinder block), obłożonych drewnianymi deskami. Dom ten, pan  Kurtz budował po godzinach pracy i w weekendy. Tylko prace elektryczne, hydrauliczne i grzewcze, zostały wykonane przez uprawnionych fachowców, gdyż takie były wymagania banku, który udzielił pożyczkę na jego budowę.
    W trakcie budowy okazało się, że kanalizacja miejska przebiegająca w pobliżu, potwierdzona wcześniej przez miasto...jest zasypana piaskiem i nigdy nie była używana. Udrożnieniem jej i wybudowaniem przyłącza do domu, zajął się wspomniany już szwagier pana Ed Kurtza.
    Rok po wybudowania domu, 11-go maja 1956 roku sprzedaje go polskiemu lekarzowi, dr Borysowi Filipczakowi i jego żonie Zofii a następnie ...przystępuje wkrótce do budowy następnego domu typu split-level, na sąsiedniej działce. Państwo Filipczakowie którym z racji praktyki lekarskiej właściciela powodziło się bardzo dobrze, zaraz po kupnie domu wybudowali basen, 20x40 stóp o pojemności 40,000 galonów z podrzewaną wodą. Podczas swego zamieszkania w tym domu, nie przerabiali nic wewnątrz. Pani Zofia Filipczak była siostrą cioteczną ....kardynała Karola Wojtyły. Była także, jak wspomina Edward Kurtz, znaną śpiewaczką operową, której wspaniały głos słychać było w najbliższym sąsiedztwie.
    Całą historię budowy domu, wizyt w nim kardynała oraz wrażeń z osobistych z nim spotkań, opisał Ed Kurtz w dwóch książkach, („The Bomb Shell” i „How to Win Friends And Influenza”), w rozdziale zatytuowanym-The Pope slept Here. Ed Kurtz pamięta kardynała Wotyłę jako człowieka o jakiejś tajemniczej sile i który nigdy nie próżnował. Pamięta także, że kardynał dużo pracował w ogrodzie państwa Filipczaków a świerki, które osobiście wsadził, rosną do dzisiaj przy basenie, w którym długo pływał podczas częstych wizyt w Clifton.
    Po raz pierwszy odwiedził swoją kuzynkę w 1969 roku o ile dobrze pamiętam - dodaje pan Ed. Podczas zimowych wizyt w USA, kardynał często jeżdził wtedy ze swoimi kuzynami w góry na narty. Podczas nieobecności kardynała w USA, wszystkie jego rzeczy osobiste razem z nartami, były przechowywane w pokoju w którym sypiał.
    Okazjonalnie zdjecia kardynała były drukowane w gazetach a także pokazywano go w telewizji. Ed Kurtz niezbyt szczegółowo interesował się kardynałem (choć bardzo dobrze go pamięta), podczas jego tutejszych wizyt, gdyż jak mi powiedział-„jestem innej wiary i dla mnie był to normalny człowiek”. Ale dobrze pamieta taki moment kiIrena Wolski i Ed Kurtz-autor ksiazekedy kardynał podczas swojego spaceru po ulicy spotkał pracujacego ciężko przy usuwaniu wielkich kamieni w ogrodzie, jednego z sąsiadów. Rozmowa między nimi, według opisu we wspomnianym powyżej rozdziale książki, miała przebiegać tak:
    „Dobry człowieku, jest godne podziwu wykonywanie tak ciężkiej pracy, ale życie jest za krótkie aby pracować tak ciężko”.
Sąsiad Joe był zdumiony słowami kardynała i obiecał zastosować się do jego słów. Kardynał pobłogosławił go i poszedł dalej kontynułując swój spacer.
    1977 roku, siedemnastego listopada, umiera żona dr. Filipczaka, który parę lat póżniej, 19-go stycznia 1981 roku ożenił się z najbliższą przyjaciółką żony – Ireną Dybko. Pod namową nowej żony dr Filipczak decyduje się sprzedać swój dom, zabierając uprzednio wszystkie pamiątki pozostałe po pobycie kardynała Wojtyły a wówczas Papieża Jana Pawła II.
    Dwunastego listopada 1982 roku, kupiliśmy ten dom od dr. Filipczaka za sumę $105,000,00 plus 10 tysiecy udzielonej przez niego bezprocentowej pożyczki, opowiadaja mi dalszą jego historię, Irena i Jerzy Wolscy (Jurek, to były członek  „Zespołu Pieśni i Tańca Stoczni Gdańskiej”w Polsce i tutejszych zespołów polonijnych). Znaliśmy historię tego domu o którym wszyscy sąsiedzi mówili po wyborze kardynała Wotyłę na papieża, że jest świętym domem. Parę lat po kupnie domu, znaleźliśmy drewniane narty na których jeżdził kardynał. Niestety, nie zachowały się do dzisiaj-żałuje pani Irena Wolska.
    Dr Filipczak był bardzo związany sentymentalnie do domu, który nam sprzedał. Mieszkał w sąsiedztwie i długo jeszcze po jego sprzedaży przychodził prawie codziennie pod ten dom, przygladając mu się długo z  ulicy. Często też nas odwiedzał snując wspomnienia z pobytu w nim kardynała. Także inni sąsiedzi do dzisiaj bardzo mile wspominają kardynała, mówiąc o nim, że był obdarzony jakąś dziwnie tajemniczą siłą, którą się odczuwało w jego obecności, ale trudno to opowiedzieć słowami. Wspominają także jego niesamowitą łagodność i dobroć, która udzielała się innym.Fragment ksiazki pana Ed Kurtza - Bomb-Shell Plus Action 1911
    Peter Shurbetz, osiemdziesięciosiedmio letni dziś sasiad państwa Wolskich, zapamiętał dobrze kardynała, spacerującego ulicą i mającego dla każdego czas, aby na chwilę przystanąć i zamienić parę słów. Pamięta Go także jako tego, który bardzo kochał przyrodę.Te spotkania robiły na nim zawsze wielkie wrażenie choć nie wie czym to wytłomaczyć.
    Wielu sąsiadów do dzisiaj przechowuje po nim różne pamiątki. W 1982 roku, dr Filipczak spotkał się osobiście z ojcem św. w Rzymie, przywożąc jego zdjęcie, które ofiarował państwu Wolskim.
    Dr Filipczak starał się w Urzędzie Miasta Clifton, po wyborze kardynała Wojtyły na papierza, aby jego dom był ogłoszony „historycznym punktem” w Clifon. Sprawa ta nigdy nie doczekała się  akceptacji w City Hall w Clifton.
    Pani Irena, pamięta dobrze kardynała Karola Wojtyłę. Widziała go na początku lat siedemdziesiątych na mszy w kościele parafialnym, pod wezwaniem „Holy Rosary Church”w Passaic. We mszy koncelebrowanej przez kardynała, uczestniczyło bardzo wielu księży. Po mszy był wydany bankiet  - chyba na jego cześć.
    Mieszkamy w tym domu już długo, lubimy go, ale napewno zgodzilibyśmy się sprzedać go, gdyby jakś organizacja polonijna chciałaby go przeznaczyć na małe muzeum Jan Pawła II – odpowiadają na moje pytanie państwo Wolscy. Są oni bardzo dumni i szczęśliwi, że los pozwala im na codzień stykać sie z miejscem gdzie na zawsze swoją cząstkę i wspomnienia pozostawił w ich sercach a także w sercach sąsiadów tak wielki kardynał a póżniejszy papież. „Nasz” Papież Polak- Jan Paweł II.
    Podczas pierwszej wizyty, gospodyni żegna mnie przed domem, zatrzaskując niechcący drzwi. Niestety klucze zostały w środku. Pani Irena jest lekko zmartwiona przymusowym kilkugodzinnym czekaniem na dworze. W tym momencie niespodziewanie nadjeżdża mąż.
    A mówiłam-, zwraca się do mnie, że kardynał się tym domem „opiekuje”.
Tekst: Józef Kołodziej
P.S. Parę lat później, państwo Wolscy sprzedali dom i wyjechali do stanu Arizona, gdzie obecnie mieszkają.

    Prezentowany tutaj orginał artykułu, ze skrótami dokonanymi przez redakcję i uzgodnionymi z autorem, ukazał się w kwartalniku "TWÓJ DOM" Nr. 6 / Wiosna 2006
Przedruk za zgodą redakcji.
Foto: Józef Kołodziej oraz ze zbiorów redakcji - Twój Dom.

 

 

OSTATNIE ARTYKUŁY: