Było to 70 lat temu, miałam wtedy 11 lat, to przeżycie mam w pamięci do dzisiaj. Zostało to we mnie - bliskość krzyża, jego potęga i siła. Rok 1939 - koniec sierpnia. Jesień z rodzicami, dwiema starszymi siostrami i bratem w naszej pięknej katedrze włocławskiej. Jest Msza św., stoimy blisko ołtarza, tego wielkiego potężnego krzyża z ukrzyżowanym Chrystusem, naturalnej wielkości. Potęga i moc, oblicze twarzy otoczone szeroką koroną cierniowa, zamknięte oczy, w zapadniętych policzkach, rozchylonych lekko ustach zastygły ból i cierpienie. Przeraża mnie to! A jednak patrzę w to Boskie oblicze i pytam w duchu, dlaczego On tak cierpiał? Tak, to było moje pierwsze życiowe tak mocne przeżycie, ta chwila z ukrzyżowanym Jezusem - kocham Go i zawsze będę kochać. Z lękiem ściskam rękę taty i mamy - wracam do rzeczywistosci. Organy pięknie grają, chór śpiewa i ludzie też z całych sił, z serca ”Boże, coś Polskę" ... Dzwony biją jak na trwogę. Patrzę na ukochanego tatę, płyną mu łzy po policzkach, szepce: „Boże, ratujl Będzie straszno". Nic z tego nie rozumiem, lecz już razem patrzymy na ten potężny krzyż, na Jezusa, jakby szukając odpowiedzi, siły, pomocy. Co będzie z nami?! Z Polską?! Zaczęła się wojna, klęska naszego narodu, okupacja niemiecka, niewola, zamknięte kościoły, szkoły, urzędy, terror. Co dalej? W październiku każą ojcu podpisać volkslistę. Po odmowie zaczynają się prześladowania - tracimy firmę, sklep, auto, cały majątek, a także nekają nas rewizjami w domu, ale ciagle jesteśmy razem w naszym domu. Z 10 na 11 listopada gestapo wpada do mieszkania w mundurach z trupimi czaszkami na czapkach. Jest to dla mnie przerażające, zabrali tatę, Ja jedynie zdążyłam go ucałować, pożegnać, Nie wiedząc, że widzialam go ostatni raz. Bardzo go kochałam. Był wspaniałym ojcem, szlachetnym i dobrym czlowiekiem. Ogarniają mnie rozpacz i trwoga. Wtedy właśnie zrozumiałam, co znaczyły słowa, łzy taty: „Boże, ratuj! Będzie straszno!". To dlatego Jezus na tym krzyżu miał tak smutną, zbolałą i cierpiąca twarz.
Tej okrutnej listopadowej nocy zabrali całą inteligencję włocławską (prezydenta miasta, sędziów, prezesów banków, właścicieli fabryk), a tato był prezesem kupców polskich. Uratował się z wojny mały ryngraf - pamiątka zjazdu polskiego kupiectwa chrześcijańskiego na Jasną Górę z 15 maja 1938 r.; po prawej stronie, wchodząc do Kaplicy Matki Bożej, jest wmontowana pamiątkowa tablica z tej uroczystości. Zabrali 18 zakladników. Całą okupację nie wiedzieliśmy co się z nimi stało, gdzie są? Czy żyją? Leśniczy zaznaczył drzewa (słysząc strzały) w lesie pod Włoclawkiem, dopiero w 1945 r. dał znać o tym, co tam może być! Nastapiła ekshumacja. Ziemia była piaszczysta. Mama z bratem poznali ojca po krzyżyku, który miał na szyi. Pod koszulą - na krzyżyku wygrawerowana były data i imię mamy. Moja mama ofiarowała go tacie na ślub. Niemcy nie spodziewali się tego, bo wszystkie inne rzeczy były ofiarom odebrane. Ten mały krzyżyk dał nam potwierdzenie, ukojenie w bólu, a jemu godny pochówek we włocławskiej alei zasłużonych dla miasta. Jest grudzień 1939 r. - przychodzi żandarmeria z nakazem opuszczenia domu i miasta. Dają nam pół godziny na spakowanie. Mama zabiera obraz z ukrzyżowanym Jezusem - ten obraz jest u mnie do dzisiaj. Stracilśimy oprocz tego wszystko. Wysiedlili nas do Lubrańca, rodzina taty nas przygarnęła. W październiku 1943 r. w nocy ponownie nachodzą nas żandarmi, siłą zabieraja mnie i moje dwie siostry i wywożą transportem kolejowym do Niemiec. W Dortmundzie czeka na nas ciężka praca przymusowa w fabryce zbrojeniowej, na 3 zmiany. Jest „straszno" - jak powiedział tato a jednak Bóg dał nam siłę i wiarę do przetrwania aż do klęski Niemiec. Jest wiosna 1945 r., armia amerykańska wjeżdża na teren obozu, wyzwalając go. Przewożą nas do poniemieckich koszar wojskowych, wspiera ich międzynarodowy czerwony krzyż oraz polscy oficerowie z wyzwolonych oflagów. Po latach niewoli na widok polskich oficerów i żołnierzy wstępuje w nas pierwsze uczucie radości i wiary, że naprawdę jesteśmy woIni. Właśnie wśród nich był mój przyszły mąż, oficer z Czestochowy. 15 sierpnia 1945 r., w święto Wojska Polskiego, Cudu nad Wisłą i Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, jest nasz ślub. Pierwszy oficerski ślub po wyzwoleniu, którego udziela nam kapelan ks. Konopka wraz z obecnym biskupem generalem Gawliną, kapelanem Sił Zbrojnych. Świadkami naszymi była też kadra oficerska z generalem Montgomerym na czele. Przybyło wielu znakomitych gości ze świata, nawet władze z Polski i obserwatorzy zagraniczni. Były wielka patriotyczna uroczystość, Msza św., flaga polska i inne na maszcie, hymn, pieśni narodowe, szczere podziękowania Bogu, że przeżyliśmy. Następnie w kasynie oficerskim wspaniałe przyjęcie. Dostaliśmy różne prezenty, najcenniejsze dla nas to m.in. Biblia w jezyku angielskim na indyjskim papierze, od biskupa Gawliny dwa ryngrafy wojskowe oraz krzyż, który z wdzięcznością całujemy. Ten ślubny krzyż - dar - jest naszym krzyżem młodości. Był krzyż włocławski - wielki - ogromnej rozpaczy, bolu, łez smutku, i mały na wspólną drogę naszego życia, które się spełniło.
Jolanta Woźniakowska,
Częstochowa – 2010 rok
Opracował: Józef Kołodziej
Szanowna Pani! Serdecznie dziękujemy za nadesłanie swojej wypowiedzi
na wielkopostny konkurs (2010 r.) naszego tygodnika na temat "Mój krzyż".
Otrzymaliśmy 170 tekstow. Zawieraja one relacje o różnego rodzaju
cierpieniach i udrękach współczesnych ludzi, o krzyżach, do których
zostali przygwożdżeni, i o tym, jak na wzór Pana Jezusa czynią z nich
narzędzie wyzwolenia siebie z własnych egoizmów ... - narzędzie
zbawienia. Ich autorzy przekazali nam swoje bardzo osobiste świadectwa
przeżywania rzeczywistości cierpienia, często wielkiego. Nie buntują się
i nie odrzucają swoich krzyży, lecz umierają na nich, przekonani, że
przymnażają światu dobra, ufni, że otrzymają udział w chwale
Ukrzyżowanego i Zmartwychwstalego Chrystusa. Czytajac te relacje,
odkrywamy wielką prawdę o tym, że kto przeszedł przez Jezusową szkołę
krzyża, nie jest analfabetą stojącym przed księgą życia, lecz umie dawać
i przyjmować miłość. Tekst Szanownej Pani bardzo ubogacił symfonię
nadesłanych wypowiedzi. Pragniemy poinformować,
że I nagrodę w naszym konkursie zdobyła p. Bogumila Legierska z
Koniakowa, a II p. Maria Sołowiej z Rudy Śląskiej. Jury wyróżniło także
23 nadeslane prace. Miło nam powiadomić, że wśród nich została również
wyróżniona praca nadesłana przez Panią. Pełną listę prac nagrodzonych i
wyróżnionych opublikowaliśmy w "Niedzieli" z 29 sierpnia 2010 r. i na
www.niedziela.pl.
Jury Konkursu postanowiło również wydać publikację książkową z wybranymi
pracami, wśród których będzie także Pani wypowiedź. Przypominamy, że
zgodnie z regulaminem konkursu, laureaci powinni odebrać nagrodę
osobiście podczas Pielgrzymki Czytelników, Pracowników i Przyjaciół
Tygodnika Katolickiego "Niedziela", która odbędzie się 18 września (sobota)
br. Szczegółowy program pielgrzymki - w załączeniu. Serdecznie
gratulujemy wyróżnienia i zapraszamy na uroczystość.
Redaktor Naczelny „Niedzieli”
Sekretarz Redakcji
ks. Inf. Ireneusz Skubiś
Lidia dudkiewicz
Tygodnik Katolicki
"Niedziela"
Częstochowa, 18 sierpnia 2010
WYNIKI KONKURSU "MÓJ KRZYŻ"
I nagrodę – PIELGRZYMKĘ do ZIEMI SWIĘTEJ jury przyznato Bogumile Legierskiej z Koniakowa.
II nagrodę - PIELGRZYMKĘ do RZYMU otrzymała Maria Sołowiej z Rudy Sląskiej.
Jury przyznato 23 równorzędne WYRÓŻNIENIA:
Czesława Barańska – Matysówka, Bartłomiej Borowski – Łódź, Lidia
Chmielewska - Kielce; Łucja Futymska – Biłgoraj,
O. Konrad Hejmo OP – Rzym, Stanistawa Maria Kot -Legnica;
Maciej Malec – Wrocław, Lucyna Penar - Klimkówka,
Małgorzata Piszek – Warszawa, Bogusława Seremet – Jaworzno, Iwona
Skrzyńska – Rozwadówka, Natalia Smajda – Szczawa,
Zofia Sołtys – Grudziądz, Jolanta Sosnowska, Głosków Letnisko, Janusz
Strus, Łuków, Maria Wabnic-Paniewska – Będzin,
Marek Warmijak – Nadole, Joanna Warońska – Czestochowa,
Jolanta Woźniakowska – Częstochowa, Marzena Zabielska – Chotomów,
Barbara Zych – Wrocław, Małgorzata Dybeł – Wadowice, S. Anna Błaszak –
Poznań.