Przygoda z Naturą

Roman HajdukRoman Hajduk

Urodziłem się w miejscowości Kobylanka na obrzeżu Gorlic kojarzonych z pierwsza lampą naftową  i Ignacym Łukasiewiczem oraz z największą Fabryką Maszyn Górniczych i Wiertniczych w Polsce- “GLINIK”. Kobylanka – Święte Miejsce - położona w Beskidzie Niskim.
   W Kobylance też się wychowałem w patriotycznej  rodzinie, a moi Rodzice od początku przywiązywali dużą wagę do mojej edukacji. Było im bardzo ciężko, bowiem ryby, gawrony w sąsiednim dworze, konstruowanie karabinków - wcześniej wiatrówek - bardzo im w tym przeszkadzało. W Technikum Budowy Maszyn przy FMGiW”Glinik”rozpocząłem pogłębianie a raczej zdobywanie zawodu.
   W 1975 ukończyłem Wydział Górniczy Akademii Górniczo-Hutniczej (AGH) a potem już jako absolwent AGH - kontynuowałem naukę na Politechnice Krakowskiej - Wydz.Mechaniczny (spec. Budowa Maszyn Ciężkich), która to Politechnika też dała mi dyplom- inż. mechanika. Dalszy tok nauczania to Prawo Patentowe i praktyka w "Gliniku" jako Rzecznik Prawa Patentowego. Do wyjazdu na stałe do USA pracowałem w Klęczańskich Kamieniołomach Drogowych pod Nowym Sączem w roli pracownika Wyższego Dozoru Górniczego.
   Mając 7 lat chodziłem już z tatą - Andrzejem na ryby tak w Kobylance jak do Libuszy, na małe rzeczki o szerokości około 5 m a głębokości od 0,5 m do 2 m. Mój tato czynił to tylko dla mnie w sposób zupełnie amatorski z prymitywnym sprzętem - najczęściej kijem leszczynowym z 5-cio metrową żyłką.
   Blisko też miałem do rzeki “Ropa” dużo szerszej i zasobniejszej w wodę, jednak Rafineria Ropy Naftowej w Gorlicach a właściwie jej ścieki czyniła tą rzekę zupełnie martwą!
   W miarę upływu czasu ośmielałem się już wędkować sam i o dziwo !!! złowić 7 może 8 pstrągów na rosówkę takich po 60-70 dkg (najczęściej potokowych a i tęczowe się też trafiały). Później już wybierałem się na kilka godzin lub cały dzień nad takie rzeki jak: Wisłoka, Poprad, Dunajec, San, Biała czy też Jezioro Rożnowskie. W tamtych czasach wędkować można było jeszcze (bo były) łososie lub bardzo duże głowacice. Towarzyszem moich wypraw nad wodę był wówczas Leszek Mikowski (także dobry myśliwy), podczas których przeżyliśmy wiele przygód wędkarskich.
   Mając lat 12 mój sąsiad nazwiskiem Wantuch zabierał mnie na polowania na zające i kuropatwy. O wcześniejszych wyjściach na zbiorowe polowania opowiadał nie będę, choć miało to miejsce od...7 roku życia. Myśliwska pasja zrodziła się we mnie jednak w wieku 12 lat, gdy kierownik szkoły Miller (nie polityk) w drugiej połowie sierpnia zabrał mnie na nocną zasiadkę na dzika  15 km na południe od Gorlic. Ponieważ miał problem ze wzrokiem w czasie dnia wiec nakazał mi bezbłędnie strzelić do dzika, strasząc mnie, iż moja pomyłka równa będzie z wyborem mojego kolegi na następne polowanie. Udało się ! Siedząc parę godzin na kopie siana wraz ze swoim profesorem strzeliłem odyńca 246 kg po wypatroszeniu. To był początek mojego NAŁOGU !!!
   Trudno mi ocenić co w mojej 36 letniej praktyce myśliwskiej było NAJ...4 odyńce powyżej 200 kg??? a może z 10 medalowych kozłów???... może 3 niedźwiedzie? ..może kilka medalowych byków? , 2 łosie w Kanadzie z 19 i 22 kg porożem na głowie? ...a może 5 wilków?
    Problem w tym, że radością jest samo wejście w knieję, bez względu czy do pozyskania jest byk, dzik, zając czy jarząbek.
   W 1981 roku wyemigrowałem do USA. Nie mogłem oczywiście rozstać się z polowaniem i dlatego po poznaniu tutejszych przepisów zacząłem wraz z kolegami  wyruszać na polowania. Dla mnie polowania w USA są czymś co daje mi możliwość zapomnienia, iż jestem daleko i zmniejszy rozmiar tęsknoty do rodzinnej kniei. Tutaj wszystko wydaje mi się jednak sztuczne. Polska kultura i tradycja myśliwska nie mają sobie równej na świecie.
   W Polsce poluję od 36 lat zaś w USA (Chicago) 1lipca 1990 roku założyłem wraz z kolegami: Zbigniewem Tarnawskim i śp. Grzegorzem Łuczajem - Polsko Amerykański Klub Łowiecki.
   Od 25 lat jestem w Polsce parę tygodni w roku: koniec maja (1miesiąc) i wrzesień a często i w grudniu. Jako dla właściciela Biura Podróży: INTER-LOT Travel Servis Corp. wydatki na bilety są “mniejsze”. Wycieczka na Hawaje, Meksyk czy do Brazylii jest piękna, ale do Polski stanowi dla mnie wartość nadrzędną.
   Moja przygoda z pisaniem zaczęła się w latach 90-tych, kiedy to w „Dzienniku Chicagowskim” przez długi czas publikowane były w Kąciku Myśliwskim moje artykuły. Ich tematem były nie tylko moje przeżycia w kniei czy wspomnienia, ale zarys łowiectwa na świecie i w Polsce od jego zarania.
   W latach 2003 do 2008 pisałem także do nieistniejącego już magazynu wydawanego w Chicago: „Zew Natury”.
   W 2008 roku zaprzyjaźniłem się z Kwartalnikiem Łowiecko-Przyrodniczym „Łowiec Galicyjski” wydawanym w Przemyślu - gdzie opublikowano 2 moje artykuły, lecz potem z niewiadomych mi powodów kontakt ten się zerwał.
   W 2009 roku nawiązałem kontakt z wspaniałym miesięcznikiem „Łowiec Polski” – bliskim każdemu (!) polskiemu myśliwemu. Wysłałem do tej redakcji parę artykułów, które mam nadzieję zostaną opublikowane. Jeden z nich pt: „Wiara w Św. Huberta” ukazał się już w marcowym wydaniu tego pisma.
   Od stycznia tego roku moje artykuły na temat myślistwa można przeczytać na stronie internetowej: www.Przygodaznatura.com.
   Jestem także autorem wielu artykułów o tematyce patriotycznej: ”Polska Konstytucja”, „Polonia Semper Fidelis-Polska zawsze wierna”, które można znaleźć na Google.pl - hasło - Roman S. Hajduk a które według mnie warto przeczytać. Od 2009 roku należę do Zrzeszenia Literatów Polskich w Chicago.
   Po przyjeździe do USA, włączyłem się bardzo aktywnie w życie chicagowskiej Polonii, pełniąc takie funkcje (niektóre przez wiele lat) jak: wiceprezes Związku Klubów Polskich, wiceprezes KPA (Kongesu Poloni Amerykańskiej – II.D.) oraz prezesa Polsko-Amerykańskiego Związku Myśliwskiego. Poprzez działalność w tych organizacjach dążę do osiągnięcia jedności tutejszej Polonii. Myślę, że dałem się poznać w tym środowisku  ze strony bezinteresownej pomocy rodakom, miłości do kraju ojczystego, polskiej kultury i tradycji.
   Za swoją działalność społeczno-myśliwską, zostałem wielokrotnie odznaczony, w tym krzyżami zasługi dla PZŁ (Polski Związek Łowiecki) a także uhonorowany przez Radio Chicago, odznaką – Człowieka Roku 2001 wybrany przez internautów.
   Kim jestem? Przede wszystkim  myśliwym z krwi i kości dla którego najwspanialszym tronem jest leśne runo, który wyczuwa problemy przyrody żyjąc jej rytmem, który tej przyrodzie poświęca swój czas, energię i zapał.
   Od 36 lat moim macierzystym kołem jest ŻBIK w Nowym Sączu (rok zał: 1948) z takimi wspaniałymi  kolegami jak: Janusz Wójtowicz, Stanisław  Malczak,  Antoni Papież, Zygmunt Burnagiel - będącymi wzorem godnym do naśladowania.
   Przykro wspominać o wielu kolegach z naszego koła, którzy odeszli  już do krainy Wiecznych Łowów- śp. Antoni Morański,  Aleksander Stępniowski, Zefir Gieniec i wielu innych.
   By Bóg dał im wieczne odpoczywanie a nas żyjących miał w swej opiece i trosce.
  Darz Bór!
  Roman S. Hajduk

   

 

 

 MOJE ARTYKUŁY: