Przygoda z Naturą

 POLOWANIE NA MYŚLIWEGO 

         Wspomnienia każdej niemal myśliwskiej przygody wydobywają z cienia i ożywiają towarzyszące im niegdyś uczucia. Może to być pamięć o szczęściu, wielka radość, z której czerpiemy jak ze studni bez dna nowe siły i nadzieje. Może to być gorycz, powracająca fala wstydu, albo wreszcie uparty wyrzut sumienia. Może to być również zapiekła uraza, gwałtowny żal do samego siebie, którego zaznałem w czasie jednej z wizyt w kraju ojczystym na przełomie września i października pamiętnego roku.
     Rykowisko w tym roku było marne, około 10 dni opóźnione, ale mając 3 tygodnie do dyspozycji – trudno czegoś właściwego do kolekcji nie wybrać. Właściwego tj. powyżej 12-taka o masie powyżej 8 kg.
     Nie jestem wprawdzie duchownym czy też kaznodzieją – ale jak oni bronię w swym już nie krótkim życiu – katolicyzmu. Stwierdzić to mogą liczne rzesze kolegów myśliwych, członkowie organizacji zrzeszonych np. w Związku Klubów Polskich w Chicago, czy w Kongresie Polonii Amerykańskiej Il. Div., mówiłem też o tym w Warszawie na Wiejskiej.
     Akcentowałem też wielokrotnie wiodącą rolę wiary w Boga w długiej polskiej historii. W swych artykułach w polonijnej prasie czy na różnych spotkaniach powtarzałem, iż by istniało państwo musi być kraina, naród i Bóg (dot. Polski).
     Przypominałem jak ważnym filarem Polskości była wiara katolicka od czasów Mieszka I po dziś dzień. Jak wiara katolicka łączyła, koncentrowała, rodziła bohaterstwo w polskim narodzie na przestrzeni wieków. Wspominałem też często w Polsce jak i w Chicago, USA - o trudnych latach wiary katolickiej tak na świecie jak i w Europie i w Polsce !!!Roman Hajduk w Chicago
     Trudno np. przemilczeć niechęć UE , która to UE nie wspomina nawet w preambule swej konstytucji (Paktem Lizbońskim zwanej) o katolickich korzeniach Europy. W Polsce nie jest lepiej. Pamiętam jak głowa państwa odwiedziła Jana Pawła II wymieniając z Nim uściski a Pierwsza Dama całowała papieski pierścień. Tydzień później w takie same uściski Lider wpadał z homoseksualistami obiecując im legalizację ich związków.
     Bardzo trudna jest też dzisiaj rola naszych pilotów przez życie doczesne - Kapłanów. Wiele bezpodstawnych oszczerstw, oskarżeń czy posądzeń pod adresem księży mamy dziś na co dzień. Co rządząca koalicja robiła niegdyś z księdzem Jankowskim – trudno zapomnieć. Jego nieugięta postawa w głoszeniu prawdy pod adresem mniejszości narodowej mieszkających w Polsce – ściska serce każdego polskiego katolika.
     Mój były przyjazd do Polski dowiódł, ze żyją w naszym kraju księża nie tylko tacy jakich ja znałem dotychczas. Od lat znałem księdza Jana sercem oddanego panu Bogu i św. Hubertowi. W ciągu 40 lat swej posługi kapłańskiej wykazał, jakie cechy powinny towarzyszyć każdemu kapłanowi. We wspomnianym czasie (mojej wizyty) był proboszczem jednej z wielkopolskich parafii. Był On wzorem myśliwego , który dużą część swego życia poświęcił kniei. Plebania to dworek myśliwski udekorowany całą gammą różnych trofeów, antycznej broni czy też wieloma obrazami o tematyce łowieckiej. Atmosfera u ks. Jana była słodka, rodzinna, zaś życzliwość, gościnność i bezinteresowność proboszcza budziła w każdym myśliwym ogromną do niego sympatię.
     Kierował się ks. Jan etyką co często nie było na rękę sąsiadującym z nim kołom łowieckim a mówiąc dokładniej niektórym „zalegalizowanym” kłusownikom. Przypadkowi rozmówcy mówią, iż niektórzy myśliwi z sąsiedztwa księdza mają częsty kontakt z restauracją serwującą na bieżąco dania z dzików. Każdej nocy słychać 2-4 strzały, zaś w księdze wpisów w rubryce pozyskanej zwierzyny: zero!
     Ksiądz w ogrodowej zagrodzie obok plebani miał dziki, które utraciły matkę i groziła im śmierć głodowa. Kilka psów bezpańskich znajdowało też na co dzień pożywienie w dzielnie przez siebie chronionej plebani. Tak jak od lat, tak i tym razem trafiłem do księdza Jana z kolegą Józefem  równie jak ja błądzącym w snach i na jawie po polskich lasach. Ksiądz/prezes Koła Łowieckiego postanowił, iż idziemy zaraz na ambony i siedzimy do północy.     W miejscu skrzyżowania dróg leśnych przecinających się pod kątem ostrym zostawiliśmy „gazika” zajmując kolejno 3 ambony odległe od siebie ok. 250 m. Siedzę na ambonie wspominając niektóre momenty sprzed 3 lat, kiedy w środku nocy po przebudzeniu źrenice moje oparły się niespodziewanie na dużej (licznej) watasze dzików.     Dziś pustka, czasem tylko słychać szmer liści czy trzask złamanego patyka, to znowu lisisko przedefiluje przed amboną.Wyjazd z Jankiem na jedno z polowan
     W pewnym momencie słyszę z dala swoje imię. W dużym pośpiechu schodzę z pięciometrowej ambony i biegnę w kierunku wołającego. Na drodze widzę Józefa, którego napadło 3 bandytów. Jeden okłada go pięściami, drugi wykręca mu ręce zaś trzeci szarpie za wiszący jeszcze na jego ramieniu sztucer. Bez namysłu dłoń moja dopadła kołnierza tego najbardziej agresywnego, który szybko zmienił pozycję z pionowej na poziomą. Napastnicy byli bardzo zaskoczeni, że przychodzą posiłki. Wkrótce dołączył do nas ksiądz Jan. Okazało się, że bandytami byli myśliwi z sąsiedniego koła. Żaden z nich nie spytał kolegi Józefa: Kim pan jest? Co pan robi 50m poza granicą obwodu? itd, itd.
     Kolega siedząc na ambonie widział światło samochodu Był na 100% przekonany, że to my z księdzem Janem jedziemy, więc przeciął drogę idąc na skrót, świecąc latarką w stronę pojazdu. Jakie było jego zdziwienie gdy bandziory rzuciły się na niego nie dopuszczając go do słowa.
     Po przyjeździe policji okazało się, iż ten najbardziej agresywny z bandytów .(o zgrozo) to ksiądz proboszcz parafii sąsiedniego miasta powiatowego. Samosąd, agresja, wulgaryzm, bezprawie to reguły jakimi kierowali się napastnicy.
     Ponieważ było to już po północy, dopiero rano zawieźliśmy wraz z księdzem kolegę do szpitala, gdzie jednomyślnie stwierdzono wstrząs mózgu nie mówiąc już o urazach rąk i twarzy. Józef na własne życzenie wypisał się ze szpitala, bowiem dwa dni później wyjeżdżał z kraju.
     Zdarzenie zostało zgłoszone władzom ścigania zaś w dniu następnym opisane w lokalnej prasie zatytułowane - „Zapolowali na myśliwego”. Ksiądz Jan rozpoznał proboszcza z sąsiedniej parafii. Policja spisała wiele stron protokołów, wzywano nas na przesłuchanie - by w końcu nas (!) zaatakować i uznać za....podejrzanych!!!. Ksiądz proboszcz-bandzior tej nocy dyktował, wręcz nakazywał policjantom zwracając się do nich po imieniu – co mają robić i o co pytać. Umorzono  wprawdzie dochodzenie, które było przekręceniem faktów a mówiąc dokładniej samoobroną bandytów. Jak „przekręcili” fakty, jak zdezorientowali organ ścigania - nam nie było wiadomo.     Tak jak całokształt tej nocnej napaści jest godny potępienia – tak dziwna a raczej godna ubolewania jest postawa księdza. Mając do dyspozycji dwóch „fizycznych” ksiądz proboszcz był mechanizmem napędowym tego wydarzenia. Rozmawiając z mieszkańcami parafii w której ten proboszcz „króluje”, nic nie wspominając o opisanym powyżej zdarzeniu – dowiedziałem się, iż ksiądz proboszcz dla parafian ...„nie jest zły”. Problem tylko w tym, że poza mszą ...”prawie niedostępny” - ”Nawet gdy chodzi o ostatnie namaszczenie czy chęć ostatniej spowiedzi księdza nie zastaniesz”. Wszystko by się zgadzało. Nocne emocje, walka o pozyskanie zwierzyny prowadzi do stresów , zmęczenia, nerwowości i wycieńczenia. Trzeba przecież kiedyś spać, więc skoro nie w nocy to w dzień. Dlatego ksiądz jest nieuchwytny!
     Przez lata przewinęło się przez moje biuro i prywatny dom wielu, wielu księży. Jedni apelowali o cegiełkę na będący w budowie ośrodek sakralny, inni o pomoc chorym bądź ubogim. Żaden z nich nie doznał zawodu. Nigdy bowiem nie pomyślałem by księdzem kierowało coś innego jak rozum, rozsądek, uczciwość czy sumienie. Postawa w/w księdza jest tego zaprzeczeniem.
     Wyjazd z Jankiem i kolegam na polowanieWspomnienie opisanego zdarzenia rodzi we mnie żal do samego siebie a zarazem wstyd. Uważałem bowiem, iż wszystkich myśliwych nie powinien łączyć tylko nasz Św. Hubert. Powinniśmy być jedną rodziną, zaś klamra przyjaźni powinna nas łączyć bez względu na wyznanie, narodowość, poziom intelektualny czy wiek ! Skoro rodzina  więc miłość i szacunek do bliźniego, życzliwość, chęć pomocy i dobroć !!! Czy ksiądz-napastnik też tak uważa ??? Wstyd mi za tego księdza . Nie tylko wstyd ten czuję , gdyż jestem myśliwym ale dlatego, iż jestem katolikiem a taka postawa proboszcza nie wymaga komentarza. Ksiądz - nasz drogowskaz, pilot przez tak  krótkie życie doczesne powinien być wzorem godnym do naśladowania... zwłaszcza w dobie, w której żył najważniejszy Polak...Karol Wielki Wojtyła - Ojciec Święty – drogowskaz, przewodnik, trwała nadzieja, stanowiący od setek lat największy dar opatrzności dla Polaków.
     Jako myśliwi nie zdajemy sobie sprawy, że między nami mogą być ludzie z tak chorymi ambicjami jak wyżej wspomniany ksiądz proboszcz. Chęć pozbycia się niewygodnego sąsiada, zaborczość, zawiść – mijają się z rozsądkiem. Mam jednak nadzieję, iż takich księży jest w Polsce niewielu.
     Tak jak dotąd furtką wejściową do grona moich przyjaciół była przynależność do PZŁ, łowiecka pasja i miłość do kniei - tak po opisanym powyżej zdarzeniu muszę być bardziej ostrożny. Bez względu na to czy myśliwym jest rolnik, inżynier, profesor czy ksiądz - należy zajrzeć w jego osobowość, etykę, postawę.
    Tak Wam drodzy czytelnicy jak i sobie życzę, by otaczali nas tylko PRAWDZIWI MYŚLIWI.

„ DARZ BÓR”
Tekst i foto: Roman S. Hajduk
z Kobylanki k/Gorlic rodem.

OSTATNIE ARTYKUŁY: