Przygoda z Naturą

UROKI WŁOSKIEJ APULII - 2021 - CZĘŚĆ 1

       Południe Włoch interesowało mnie od dawna, ale do tego roku, nie miałem okazji aby odwiedzić ten rejon Włoch. A to było jedno z wielu moich marzeń. Długo na nie czekałem, bo od pierwszego wyjazdu do Włoch (Wenecja, Florencja, Rzym, Asyż, Monte Cassino) minęło już... 38 lat a od drugiego wyjazdu do tego kraju (rejon Toskanii) - już pięć lat.   
 A kolejna okazja wyjazdu i to na południe Włoch, nadarzyła się w 2021 roku, kiedy to Stowarzyszenie Wychowanków AGH w Krakowie (obecnym przewodniczącym jest prof. Piotr Czaja), organizowało wycieczkę do tego pełnego zabytków, historii i pięknych tradycji kraju. Zapisałem się natychmiast wraz z żoną Ewą.  
  Tok przygotowań do wyjazdu minął szybko. Wypełnienie formularzy, opłata i zakupy, które jak twierdziła Ewa, są jej niezbędne na tę podróż! Oczywiście jak zawsze, część tych zakupów wróciło z powrotem – nieużywane!    Na lotnisku w Krakowie mamy się stawić o 4 rano, gdyż odlot samolotu do Bari (Włochy), był planowany na godzinę 6 rano.  
  Z programu tej pięciodniowej wycieczki wynikało, że po przylocie do Bari, od razu wyruszamy na „miasto” – czyli na zwiedzanie. Dlatego przed wyjazdem rezerwujemy nocleg w hotelu, bardzo blisko lotniska, gdzie parkujemy nasz samochód (do Krakowa przyjechaliśmy z Sandomierza) na czas pobytu we Włoszech. Ze względu na sytuację związaną z pandemią (Covid-19), dzień przed wyjazdem wykonujemy testy na Covid-19 w sandomierskim szpitalu, które są ważne 48 godzin. Cena takiego testu z opisem po angielsku to 150 PLN.  
  Na tę chwilę, agentka biura podróży i organizator, nie mogli nam dać jednoznacznej odpowiedzi, czy przed wyjazdem z Włoch, też będziemy musieli zrobić sobie test.

 BARI  -Narozny sklepik
  Dwugodzinny spokojny lot i już o 7:45 rano, 11 października 2021 roku, lądujemy na lotnisku w Bari, skąd autokarem dojeżdżamy do centrum miasta, położonego nad Adriatykiem. Naszą przewodniczką będzie przez kilka dni Ania (na stałe zamieszkała we Włoszech), która świetnie zna historię miasta (oraz tego regionu) i wydarzeń z nim związanych w okresie kilkuset lat.   
  A zwiedzanie rozpoczynamy od bazyliki św. Mikołaja (miejsce jego kultu), który jest patronem miasta Bari.    Każde miasto we Włoszech ma swojego patrona i w rocznicę jego urodzin, odbywa się wiele wspaniałych uroczystości religijnych, które trwają nieraz kilka dni.   
 Św. Mikołaj z Bari, ten od podarunków w wigilię Bożego Narodzenia, (mylnie utożsamiany z Mikołajem z Nordkapp w Norwegii) jest najbardziej lubiany i wyczekiwany każdego roku – zwłaszcza przez dzieci. Żył na przełomie III i IV wieku a zmarł 6 grudnia (nie jest znany dokładny rok śmierci).    Już za życia czynił cuda i pomagał potrzebującym oraz biednym. Jego relikwie spoczywają w krypcie w bazylice św. Mikołaja. W bazylice tej, pochowana jest też polska królowa - Bona Sforza (Bona Sforza d’Aragona), zasiadająca na tronie polskim od 1518 do 1557 roku.  
  Na trasie naszego zwiedzania jest także zamek Fryderyka II oraz romańska katedra – pod wezwaniem św. San Sabino, wzniesiona na przełomie XII i XIII wieku. Św. Sabin, męczennik, jest patronem miejscowości Ivrea. Jego relikwie zostały w IX wieku, przeniesione do tej katedry.
  Lekko zmęczeni przechodzimy wąskimi uliczkami do centrum starego miasta Bari. To na tych uroczych uliczkach wyłożonych płytami z piaskowca i wypolerowanych przez spacerujących po nich, koncentruje się na otwartym powietrzu, lokalne życie tutejszych mieszkańców.
  Mamy okazję podziwiać wyrabianie na oczach turystów najlepszego makaronu we Włoszech (Orechietteti), przez lokalne kobiety. Makaron ten, wyrabiany ręcznie (bez użycia noża lub maszynki do robienia makaronu), nazywany jest „Złotem Italii”. Dodam tylko, że wyrabiany jest w różnych kolorach i kształtach a suszony w gorącym słońcu południa Włoch. Niekwestionowaną „królową” tego makaronu, jest Nuncja, która występowała w programach kulinarnych w wielu krajach świata (także w Polsce).  
  Korzystamy z krótkiej przerwy na lunch, aby zamówić sobie któreś z tradycyjnych włoskich potraw. Oczywiście głównym daniem są różne gatunki makaronów z dodatkiem wyśmienitych sosów. Można także delektować się owocami morza, wszelkiego gatunku.   
 Do tego obowiązkowo cappuccino, które tu we Włoszech, smakuje przewybornie. Lekko zrelaksowani, udajemy się wczesnym popołudniem do naszego hotelu Federiciano, oddalonego 12 km od centrum miasta, ale za to w rejonie pozbawionym miejskiego hałasu.  Casagrotta - jaskinia-dom
  Podczas dzisiejszej nieco wcześniejszej obiadokolacji, przy lampce wina, możemy się nieco lepiej poznać.    Tego wieczora, zmęczony nieco podróżą i zwiedzaniem, usypiam natychmiast po przyłożeniu głowy do poduszki. Bo jutro czeka nas bogaty program zwiedzania więc trzeba się solidnie wyspać.  
  W drugim dniu naszego planowanego zwiedzania, czekamy punktualnie przed naszym hotelem na naszego kierowcę (i na autobus też). Cierpliwie musieliśmy odczekać na jego przybycie. Swoje godzinne spóźnienie tłomaczył... korkami, dziwne. Przecież mieszka tu od wielu lat, kierowcą wycieczek jest też od wielu lat, więc zapewne wie, że w Barii o tej porze dnia ulice są solidnie zakorkowane.
  No cóż, południe. Tu się nikt nie spieszy. Nasza dzisiejsza przewodniczka Marta (mieszkająca we Włoszech na stałe), nadmieniła nam, że wielu właścicieli małych sklepików, po przerwie południowej... nie wraca z powrotem do pracy ponieważ zakładają, że klienci po przewie też wybiorą błogi i przedłużony odpoczynek.    Wielokrotnie spotkałem się w wielu krajach z „symptomem południa” – (czyli nikomu się nie spieszy), więc mnie to nie zdziwiło zanadto.  
  No, ale wracam do dzisiejszego programu zwiedzania.

MATERA  
  Do południa będziemy zwiedzali niesamowitą atrakcję, jaką jest Matera – „miasto wykute w skale” i położone nad stromym wąwozem - Gravina. Od 1993 roku jest wpisane na listę Światowego Dziedzictwa - UNESCO.    Dzielnice, w których znajdują się domy wykute w skale, są nazywane - Sasso Caveoso (ta, w której domostwa są wykute w skale) i Sasso Barisano (zbudowana z kamiennych domów, świątyń a część z nich jest także wykuta w skałach). Ale w tej drugiej dzielnicy jest regularne życie z mieszkańcami mieszkającymi w kamiennych domach. Są tutaj sklepiki, knajpki kościoły a ruch samochodowy jest bardzo ograniczony.
   Choć warto zaznaczyć, iż niektóre uliczki w tej dzielnicy po których chodziliśmy to... schody wykute w skale. Wąskie, kręte schody-uliczki wiją się po zboczu w górę i w dół, między tymi „domami” w skale, więc chodzenie po nich daje mi się porządnie we znaki, ale muszę dorównywać całej grupie, bo gdybym się tam zgubił, to pewnie tak łatwo bym się z tego labiryntu nie „wyplątał”. Ale tak niezmiernie interesujące miejsce warto zobaczyć, mimo wymagającego wysiłku do jego zwiedzania. A my zaglądamy do jednej z wielu pieczar-domów (nazwanych - Le Case Gisterna) wykutych w Pomnik slonia na pacuskale kilkaset lat temu. Obecnie nie jest zamieszkały już od dawna, ale według informacji przewodniczki Marty, musiał należeć do bogatej rodziny, bo składa się z kilku pieczar – sypialni, komory dla zwierząt, narzędziowni i bardzo prymitywnej toalety.
  A zazwyczaj taki „dom” wykuty w skale(Casagrotta), składał się  tylko z jednego pomieszczenia.  
  To właśnie z powodu fatalnych warunków mieszkaniowo-higienicznych, szerzyły się w tym środowisku choroby (śmiertelność była bardzo wysoka) i analfabetyzm. Dlatego w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, wysiedlono przymusowo stąd około 18 000 mieszkańców. Dzisiaj żyją tu nieliczni, ale muszą swoje domy-pieczary, dostosować do standardowych warunków higienicznych.
  W tym kompleksie znajduje się także jednonawowy kościół katolicki wykuty w skale, pod wezwaniem św. Łucji, który oczywiście zwiedzamy. „Dachem” tego kościoła jest szczyt góry pod którą powstał ten kościół. Tu kiedyś grzebano zmarłych, ale ze względu na turystów, chodzących po grobach (wyglądających jak małe doły wypełnione ziemią i kawałkami kamieni), przeniesiono ich prochy w inne miejsce. W pobliżu kościoła znajdujemy wykute w skale, stacje drogi krzyżowej, upamiętniające mękę Jezusa Chrystusa.  
  To w tym mieście został nakręcony film „Pasja” (o ostatnich 12 godzinach życia Jezusa Chrystusa) w reżyserii Mela Gibsona. Ale także tak znany film jak „Ewangelia według Świętego Mateusza”, czy też film o Ben Hurze.   Matera, jak wiele innych włoskich miast, ma wiele zabytków godnych obejrzenia, takich jak: romańska Katedra Najświętszej Marii Panny z XIII wieku, kościół św. Piotra Cavesoso, barokowy kościół św. Franciszka z Asyżu, kościół San Giovanni Battista (XIII wiek), wiele muzeów czy też zamek Tramontano.  
  Niestety, ale ze względu na brak czasu, nie mogliśmy ich wszystkich zwiedzić. W każdym mieście, które zwiedzaliśmy w Apulii, jest wiele wspaniałych kościołów rzymsko-katolickich, ale niestety nie znaczy to wcale, iż w tych miastach żyje w Bazylika Katedralnaielu katolików. Wprost przeciwnie. Kościoły podczas mszy św. gromadzą bardzo mało wiernych i niektóre z nich z tego powodu są zamienione w biblioteki lub udostępniane tylko dla turystów.  
  A przed wyjazdem w dalszą część trasy, spotykamy się na Piazza Vittorio Veneto, gdzie jego atrakcją jest olbrzymi pomnik słonia. Ja przy nim wyglądałem jak krasnoludek. Mamy też wystarczająco czasu, aby przekąsić coś „włoskiego” w jednej z restauracyjek, których przy tym placu jest kilka.
  Czas nagli, więc zaraz po wypiciu cappuccino (wyborna, więc nie mogliśmy sobie odmówić), jedziemy naszym autokarem do kolejnego miasta, pełnego zabytków – Gravina in Puglia, położonego nad wąwozem.
  Tym razem zwiedzanie zaczynamy od rogatek miasta. Po drugiej stronie wąwozu (jego nazwa taka sama jak miasta – Gravina in Puglia), rozpościera się niezwykle urokliwa panorama miasta,  z zabudową przypominającą Materę. Tu także na stromych ścianach wąwozu, widać groty-domy wydrążone w skale, dzisiaj już niezamieszkałe. Ale najpierw zwiedzamy cmentarz (jamy wykopane w skale), gdzie grzebano za czasów Cesarstwa Rzymskiego, zmarłych żołnierzyWidok na akwedukt. Obok grobu dla żołnierza było zarezerwowane miejsce dla członków jego rodziny. Zwiedzanie po tej stronie wąwozu, na odkrytej przestrzeni, nie umila nam bardzo silny i zimny wiatr, zmuszający nas do wtulania się w nasze cienkie okrycia. Większość z nas nie zabrała ciepłych rzeczy jako, że pogoda miała być typowo „południowa” z temperaturami w granicach 22 – 25 stopni Celsjusza. A na wietrze wynosiła zaledwie około 9 – 11 stopni. Dlatego szybko przechodzimy przez wczesno-romański rzymski most (świetnie zachowany) zbudowany nad wąwozem. Służył on także jako akwedukt zaopatrujący miasto w wodę.
   Na szczęście w centrum miasta, w wąskich i krętych uliczkach wiatr już nie daje się tak we znaki. Na jednym z placów miasta stoi pomnik papieża – Benedykta XIII, który urodził się w tym mieście  jako: Vincenzo Maria Orsini de Gravina. W mieście wyróżnia się swoją wielkością, kamienny budynek (w stylu romańskim)  Bazyliki Katedralnej - Santa Maria Assunta. To właśnie w 1993 roku, papież Jan Paweł II nadał tej katedrze status bazyliki mniejszej. Wewnątrz, katedra zawiera wiele bezcennych zabytków, jak chociażby figurę św. Michała z 1538 roku. Spacer uliczkami miasta i zwiedzanie Sanktuarium – Madonna della Grazia, kończy nasz pobyt w Gravina in Puglia.  
  Jako ciekawostkę dodam, że w tym mieście nakręcono kilka kadrów do najnowszego filmu (No time to die) z Jamesem Bondem.  
  Krótki przejazd autokarem do Bari, do naszego hotelu i po kolacji (winko włoskie obowiązkowo) udajemy się na wcześniejszy wypoczynek, bo jutro – czeka nas kolejny dzień pełen wrażeń. Zwiedzanie Alberobello, Martina Franca i Ostuni.
 
  Tekst i foto: Ewa Kołodziej i Jarosław Siedlecki
  Październik 2021 

 Korekta: mgr Krystyna Sawa

OSTATNIE ARTYKUŁY: