Przygoda z Naturą

PORTUGALIA I HISZPANIA - 2018 - PART 2

          To już druga część opisu naszej wycieczki (zainicjowanej przez Stowarzyszenie wychowanków AGH w KTrasa wycieczki po Portugaliirakowie) do Portugalii i Hiszpanii a nazwanej – „Atlantycka Ślicznotka”. Dzisiaj (16 września) czeka nas drugi dzień zwiedzania Lizbony, tego jakże bogatego w zabytki i historię miasta położonego nad rzeką Tag, która kończy swój bieg w Oceanie Atlantyckim. Przed nami bardzo dużo miejsc do zwiedzania, więc szybciutko jemy śniadanie i wsiadamy do autokaru. Ten pośpiech będzie nam towarzyszył przez cały pobyt w Portugalii. Przez kilka dni trudno jest „zaliczyć” wszystkie zabytki tego kraju - których jest mnóstwo a chcemy zwiedzić przynajmniej te najważniejsze. Dobrze, że jest z nami pani przewodniczka Daria, która bardzo ciekawie opowiada o historii i zabytkach Lizbony. Miasta, do którego chciałoby się często wracać. Będzie nam opowiadała także o zabytkach innych miast Portugalii, przez cały okres pobytu w tym niezwykle fascynującym kraju pPomnik Odkrywcow w Lizbonie - dzielnica Belemołożonym nad Oceanem Atlantyckim.
   Zwiedzanie rozpoczynamy od uroczej nadbrzeżnej portowej dzielnicy Lizbony - Belem, (spotkałem się z tą nazwą także w Iquitos, podczas pobytu w Peru) określanej, jako perełka tego miasta.
   To z tego portu przed wiekami wyruszali na podbój świata, wielcy odkrWieza Belem w Lizbonieywcy jak chociażby – Vasco Da Gama, który w 1497 roku wyruszył, aby odkryć drogę morską do Indii. To właśnie w tej dzielnicy znajduje się dużo pomników portugalskiego złotego wieku, jak choćby najbardziej rozpoznawalny - Pomnik Odkrywców zwany też Pomnikiem Odkryć Geograficznych,  czy też Wieża Belem, której ze względu na brak czasu i długą kolejkę turystów, nie dane nam było zwiedzić. Nie żałuję tego, gdyż przewodniki podkreślają jej niezbyt ciekawe wnętrze. Ta czworokątna wieża z oryginalnymi zdobieniami była budowlą militarną i służyła do ochrony portu. Została ona, jak i pobliski Klasztor Hieronimitów, wpisana w 1983 roku na listę UNESCO. Pomnik Odkrywców, jakże wymowny w swym kształcie. Wykonany z kamienia, przypomina do złudzenia dziób (wryty w nadbrzeże rzeki) wielkiego żaglowca, na którym umieszczono kamienne postacie żeglarzy, duchownych i konkwistadorów. Twarze tych postaci wpatrzone są w dal, jakby gotowe do podboju nowych lądów.
   Pomnik ten został wybudowany w 500 rocznicę śmierci (zm. w 1460 roku) - Henryka Żeglarza, uważanego za tego, który stworzył kolonialne imperium Portugalii, choć sam... nie żeglował!Grupa uczestnikow  w dzielnicy Bellem
    Jeszcze tylko kilka pamiątkowych zdjęć, na których nie mogło zabraknąć marmurowej mozaiki, znajdującej sie koło Pomnika Odkrywców. Bardzo oryginalna, ale ze względu na jej dużą powierzchnię, musiałem ją fotografować partiami na kilku fotkach. Przedstawia ona różę wiatrów (wskazującą żeglarzom kierunek wiatrów). Na tej przepięknej mozaice (kolorowej) są zaznaczone trasy i daty rejsów, odbytych przez portugalskich żeglarzy.    Czas nagli, więc idziemy w kierunku Klasztoru Hieronimitów (XVI wiek), znajdującego się w pobliżu Pomnika Odkrywców, w którym pochowany jest Vasco Da Gama. Budowla robi na mnie olbrzymie wrażenie. Zbudowna z wapienia, ma ponad 300 m (!) długości, i była pod opieką Zakonu Hieronimitow do 1834 roku, do momentu, kiedy musieli opuścić klasztor na skutek kasacji zakonóKruzganki w Klasztorze Hieronimitow - Lisbona 2018w w Portugalii. Architektura zakonu zachwyca szczególnie wspaniałymi krużgankami (koniecznie trzeba je zobaczyć!) i pięknie ozdobionymi sklepieniami. Choć trudno jest zdecydować, co bardziej mnie w tym klasztorze zachwyciło. Chyba jednak całość!
   A będąc już w tym rejonie to nie sposób nie wstąpić do najsłynniejszej ciastkarni w Portugalii – „Pasteis de Belem”. Nie należy się zrażać długą kolejką, bo niesamowicie smaczne ciasteczka jajeczne (pasteis de nata) wynagrodzą czekanie w kolejce. Dałem się skusić na dwa – pyszne! A przy okazji, we wnętrzu można oglądać przez szybę, proces ich wytwarzania. Choć o zdobyciu receptury... nie ma co marzyć. Podobnież zna je tylko kilka osób i jest ona bardzo pilnie strzeżona. Ale zbyt dużo nie można ich zjeść (ciastek oczywiście). Chyba, że ktoś lubi słodkości. Wszystkie wyroby w tej cPasteis de Belem-Lizbonaukierni są chronione patentem. Oczywiście można je kupić w innych ciastkarniach na terenie Portugalii, ale już pod inną nazwą i jak twierdzą koneserzy – już nie tak smaczne.    Upał trochę doskwiera, więc przed odjazdem do kolejnego miasta – Obidos (wpisane na listę UNESCO), posilamy się szklaneczką zimnego piwa w pobliskiej restauracji. Obidos (początki założenia - 308 r. p.n.e.), to małe urokliwe miasteczko otoczone starożytnym murem wraz z zamkiem z 1282 roku, którego cechą charakterystyczną są wąskie uliczki pełne restauracyjek serwujących pyszne lokalne potrawy i domy, maloGrupa uczestnikow wycieczki w Obidoswane w portugalskie tradycyjne barwy. Uliczki te były wytyczone jeszcze w średniowieczu a większość z nich jest brukowana. Po murach można się przejść a następnie w sklepikach zakupić (przedtem posmakować), lokalny słodki likier alkoholowy (Gina de Obidos), wytwarzany od wieków na bazie wisienek. Przypomina smakiem „naszą” nalewkę z wiśni. Można go uprzednio posmakować (przypadła mi do smaku) w czekoladowych kieliszkach, który po degustacji, zjadam ze smakiem.
   Po przekroczeniu wspaniałej głównej południowej bramy wejściowej (Porta da Vila z 1380 roku z płytkami azulejos) w Obidos, zewsząd otacza mnie klimat cudownych portugalskich prowincjonalnych miasteczek. Do złudzenia przypominają klimat podobnych miasteczek w Hiszpanii, Grecji czy też we Włoszech.    Ich wypełnione żarem południowego słońca uliczki z leniwym popołudniem sjesty i wypełnionych wieczorem tłumem turystów, maleńkich knajpek i restauracyjek, pozostawia miłe wrażenia na całe życie.
   Wąską uliczką docieramy do resztek murów obronnych, gdzie pozujemy do pamiątkowych fotek a wracając, kupuję od ulicznego artysty (Ignasi Simon – władający 7 językami!), jego cudowne romantyczne melodie nagrane na CD. Wielokrotnie jadąc samochodem, słucham tej fantastycznej,Ginja Obidos -wisniowa nalewka z Obidos trochę rzewnej i romantycznej portugalskiej muzyki.
   W drodze powrotnej, mijamy kamienny pręgierz (w kształcie okrągłej kolumny, ozdobiony różnymi motywami) gdzie wymierzano karę tym, na którą zasłużyli – przynajmniej w opinii ówczesnego miejskiego „wymiaru sprawiedliwości”. Oj, przydałby się i w dzisiejszych czasach! Nie ma mowy, abyśmy przed opuszczeniem Obidos, nie skosztowali lokalnych potraw w małej restauracyjce przy głównej wybrukowanej uliczce (Rua Direita) Obidos.
   Oczywiście zamawiamy z Basią i Andrzejem, specjalność restauracji (słynącej z „owoców morza”) – całe ośmiornice, które konsumuje się, zjadając każdą jej część. Podobno tylko tu w ObKamienny pregierz w Obidosidos w tej restauracji, przyrządzają ją perfekcyjnie. Może kiedyś przekonam się o tym zamawiając ją w innym mieście. Wiem tylko, że Basia nie zamówi jej nigdzie i nigdy więcej!!! A mnie i Andrzejowi – smakowała wyśmienicie, popijana zimnym lokalnym piwem.   Niestety, ale program wycieczki nie pozwala na zwiedzenie innych wspaniałych zabytków Obidos, (nazwanego średniowieczną perełką Portugalii) takich jak kościół Santa Maria czy też niedokończoną budowlę barokowego Sanktuarium Pana Jezusa z Kamienia (Santuario de Senhor Jesus da Padra). Może kiedyś jeszcze tu wrócę?
   W autobusie spotykamy się z innymi uczestnikami wycieczki i po „przeliczeniu” nas przez Henia, kierujemy się w dalszą drogę, gdzie na naszym szlaku kolejne miasto – Alcobaca. Głównym celem naszej wizyty w tym mieście, będzie największy w Portugalii, Klasztor Cystersów (założony w 1153 roku), który ze względu na historyczne i artystyczne znaczenia dla świata, został wpisany w 1989 roku na listę UNESCO. W skład opactwa Cystersów (Santa Maria de Alcobaca) wchodzi także największy gotycki kościół w Portugalii. Olbrzymie wrażenie na mnie robi nie wielkość klasztoru, ale Osmiorniczka z Obidosprzede wszystkim niesamowicie piękne i finezyjne ornamenty rzeźbione w kamieniu. Krużganki a także wnętrze kościoła pełne strzelistych kolumn i rzeźb, wspaniałych sklepień to majstersztyk architektoniczny. Nic dziwnego, że co roku odwiedza go niezliczona rzesza turystów z całego świata.  
  Ale chyba największą atrakcją tego miejsca są ozdobione perfekcyjnymi rzeźbami, wapienne nagrobki króla Piotra I i Ines de Castro. Tragiczne losy tej pary związane są z XIV w., kiedy to oboje kochankowie pobrali się potajemnie wbrew woli króla Alfonsa IV, (ojca Piotra I), który nie mógł się pogodzić, że Ines de Castro była córką prostego galicyjskiego (nie portugalskiego) szlachcica. Doczekali się dzieci, ale i to nie uchroniło ich przed okrutnym losem. Z rozkazu króla Alfonsa IV, który chciał zniszczyć ten związek, bezlitośnie zamordowano Ines. A dwa lata później, kiedy Pedro I został koronowany na króla Portugalii, zemsta dosiFront kosciola Cystersow w Alcobacaęgła zbrodniarzy. Stałem w zadumie nad ich nagrobkami i nie mogłem zrozumieć jak można było być tak bezwzględnym, niszcząc życie młodej kobiety i nie zastanawiając się, że kiedyś trzeba będzie za to ponieść karę – ale już na tamtym świecie.      
  
A w jednej ze zwiedzanych sal, znajduje się bardzo wąskie przejście w murze. Według legendy, mieli się przez niego przecisnąć tylko ci, co niezbyt nagrzeszyli. Po wciągnięciu brzuszka, udało się także i mnie.    Zakon Cystersów przechodził różne koleje losu aż do roku 1834, kiedy to mnisi zostali zmuszeni do opuszczenia (tak i w innych) klasztoru. A stało się to na mocy dekretu o zniesieniu wszystkich zakonów portugalskich, wydanego za czasów regencji rządu Piotra I.
   Zmęczeni całodziennym zwiedzaniem i pełni wrażeń dzisiejszego dnia, wracamy do hotelu, gdzie po obiadokolacji kładę się do łóżka, i zasypiam natychmiast.
   A jutro (17 września) czeka nas kolejny dzień zwiedzania tego kraju pełnego zabytków i fascynujących historii. Pierwszym z nich będzie słynne miasto – Porto położone na wzgórzu nad rzeką Duero.
   Rok temu, oglądałem w TV serial portugalski – „Złote serce”, którego akcja rozgrywała się właśnie w Porto. Byłem zacNagrobek Ines -w Kosciele Cystersow - Alcobacahwycony tym miastem i przed odwiedzeniem go podczas tej wycieczki, wymarzyłem go sobie, widząc w wyobraźni typowe portugalskie domki rozsiane na wzgórzach wzdłuż rzeki Duero, oraz starówkę z wąskimi uliczkami opasaną malowniczymi kamieniczkami. Niestety, ale w rzeczywistości trochę mnie ono rozczarowało, choć stara dzielnica Porto – Ribeira, wpisana jest na listę UNESCO. Szczególnie rozczarowało mnie trochę swym wyglądem i kontrastem, któremu w wielu częściach miasta towarzyszy nowoczesne budownictwo, co odebrało mu specyficzny klimat portugalskich miast.
  Beczka z winem w winiarni - Poca Junio Ale wróćmy do naszej wycieczki i programu. Obiektem porannego zwiedzania jest winiarnia – Poca Junior, założona w 1918 roku. No bo być w Porto i nie zwiedzić którejś z winiarni, produkującej wino porto, znane na całym świecie to tak jakby nie być w tym mieście.
   A wnętrze winiarni (w piwnicach) pokazywanej nam przez pracownicę winiarni, przybliża nam trochę tajniki produkcji porto. Cała linia produkcyjna (niewyobrażalnie duża) wykonana chyba z nierdzewnej stali, naszpikowana różnymi czujnikami, robi na mnie wielkie wrażenie. A do tego oglądanie leżakującego wina w drewnianych małych beczkach, różnych roczników (jedna z nich z 1964 roku) i różnej pojemności (nawet kilkaset litrów) dopełnia tajemniczości tego miejsca. Natomiast w dużych beczkach, przed rozlaniem ich do mniejszych składuje się nawet po kilkadziesiąt tysięcy litrów!!! (Wystarczyłaby taka jedna beka dla mnie, chyba na całe życie i jeszcze dla potoKsiegarnia- Lello & Irmaomnych pewnie by zostało). Aby opróżnić wino z tej największej, którą widziałem (23100 litrów), musiałbym pić nieco więcej jak butelkę dziennie przez 50 lat!!! Ale czy moja wątroba by to wytrzymała? A do tego widok tysięcy butelek leżakujących w odpowiedniej temperaturze i czekających na sprzedaż (w odpowiednim momencie jego leżakowania), wywołuje we mnie lekki zawrót głowy i to jeszcze przed degustacją! Oczywiście proces wytwarzania wina, objęty jest ścisłą tajemnicą winiarni.
    A na koniec zwiedzania zostajemy zaproszeni do sali, na degustację różnych gatunków tego wspaniałego trunku. Oczywiście „dajemy się namówić” (do degustacji oczywiście) a następnie w ramach indywidualnego smaku, zakupujemy ulubione wina porto, tak białe jak i czerwone.
   Gwoli ścisłości nadmieniam, że nasz kierowca nie brał udział w tej degustacji, dlatego mogliśmy się udać na dalsze zwiedzanie miasta.
   A kolejnym obiektem na naszej trasie w Porto, jest jedna z najstarszych księgarń świata -Lello & Irmao. Ta zabytkowa księgarnia, z oryginalną architekturą wnętrza, była inspiracją autorki J.K. Rowling, która bardzo często w niej przesiadywaPomnik Henryka Zeglarza w Portoła. Owocem tej inspiracji było napisanie przez nią wielu książek o Harrym Potterze. Urok tej księgarni, całkowicie wynagradza stanie w długiej kolejce i opłatę za zwiedzanie, o czym przekonałem się osobiście. Jednak ze względu na tłum turystów naciskających na kolejkę we wnętrzu księgarni, trudno mi było zrobić ciekawe zdjęcia.
   Jeszcze tylko kilka fotek pod pomnikiem Henryka Żeglarza, wieży Kleryków (Clerigos Tower), rzut okiem na malownicze kamieniczki Porto i czas na kolejne atrakcje.
   Tak więc po krótkim zwiedzaniu miasta, udajemy się na przystań nad rzeką Duero, gdzie największą atrakcją jest rejs po tej rzece i podziwianie Porto, które od strony rzeki wygląda tak jak sobie wyobrażałem to miasto. Czerwone dachówki na domach, wysoko nad głowami mijane mosty - szczególnie ciekawy Luis I Bridge, czy też Ponte Maria Pia (żelazny z 1877 roku a wybudowany przez firmę Gustave’a Eiffla) i piękny widok ujścia rzeki Duero do Atlantyku, pamięta się na długo.
   A jeszcze przed rejsem, podziwiamy na nadbrzeżu, występy ulicznych artystów oraz zajadamy się w ulicznej restauracyjce smakowitymi smażonymi rybami. Jako wędkarz i amator ryb uważam, że były pyszne, co potwierdzili koledzy, Andrzej i Bogdan. Niestety, ale czas na zwiedzanie Porto nieubłagalnie się kończy gdyż czeka nas jeszcze w tym dniu przejazd do Bragi.
   W niewielkiej odległości (około 20 km) od tego miasta, znajduje się miasto BarcelosNasi wycieczkowicze na rejsie po rzece Duero, które jest miejscem „narodzenia” się średniowiecznej legendy czarnego koguta, wszechobecnego na wielu pamiątkach w Portugalii (ręczniki, koszulki, torebki, pocztówki, breloczki i inne) a także sprzedawanego w postaci jego figurek różnych rozmiarów. Legenda głosi, że w drodze do Santiago de Compostela, przybył do Barcelos pielgrzym, którego oskarżono o kradzież i za to skazano na śmierć przez powieszenie. Niewinny pielgrzym błagał sędziego o darowanie mu życia, który w trakcie tej rozmowy miał właśnie zamiar spożywać pieczonego czarnego koguta. Bezskutecznie. Zdesperowany pielgrzym powiedział do sędziego, że jego niewinność jest tak pewna jak to, że w przypadku wykonania wyroku, ten pieczony kogut wstanie z nadejściem świtu i zapieje. I tak się dokładnie stało. Ludzie zrozumieli, że skazano niewinnego człowieka i pobiegli natychmiast na miejsce egzekucji. Pielgrzym miał szczęście, bo źle wykonana pętla uratowała mu życie. Zebrani uznali to za cud i puścili go wolno. Po latach, ów pielgrzym wrócił i ufundowałWidok na Porto od strony rzeki Duero w Barcelos krzyż na cześć najświętszej Maryi Panny i św. Jakuba. Historia ponoć została spisana a czarny kogut stał się od tego czasu, narodowym symbolem Portugalii.
   Chyba nie było nikogo wśród uczestników naszej wycieczki, kto by nie zakupił pamiątki „z czarnym kogutem” w... różnych kolorach.
   Będąc jeszcze pod wrażeniem pobytu w Porto, już po godzinie jazdy, docieramy do kolejnego miasta, pełnego zabytków i jednego z najstarszych chrześcijańskich miast na świecie - Bragi. Najważniejszym zabytkiem tego miasta, które zwiedzamy jako pierwsze, to Katedra Najświętszej Maryi Panny (Se De Braga), pochodząca z XI wieku. Przepiękna zewnętrzna bryła bogatej stylowo (romański, renesansowy, barokowyKatedra NMP w Bradze) katedry oraz jej zachwycające rzeźbione wnętrze wraz z organami i czterema kaplicami, stanowi niezwykle piękny obiekt - perełkę budownictwa sakralnego. Trudno mi było rozstać się z tą jakże przepiękną katedrą. Jeszcze tylko krótki spacer po mieście i już trzeba wracać do autokaru, aby po krótkiej jeździe (15 km), dotrzeć do kolejnego miejsca, wyznaczonego na dzisiaj, programu.  
  Ta, kolejna perełka to pobliskie sanktuarium – Dobry Jezus z Góry (Bom Jesus do Monte) znajdujące się w małej wiosce Tenoes, na wzgórzu (Monte Esphino)  o wysokości 400 m n.p.m. Jest ono obok Fatimy, jednym z największych sanktuariów w Portugalii, odwiedzanych corocznie przez rzesze turystów.  
  Do kościoła (Igrea Bom Jesus) zbudowanego na szczycie wzgórza, prowadzą 100 metrowe monumentalne schody, składające się z trzech części. Całość zachwyca i niejako „zmusza” do zadumy nad swoim życiem, które nie będzie trwać wiecznie. Przynajmniej na tym świecie. Niektórzy pielgrzymi w ramach pokuty, pokonują całą trasę na klęczkach. Mnie udaje się pokonać w dół i z powrotem, połowę tej pielgrzymkowej drogi (stanowi ona religijny symbol Portugalii) symbolizującej duchową wędrówkę do nieba. Przyznaję, że nie na kolanach.
   To już koniec zwiedzania w dzisiejszym dniu, tempo jak zawsze niesamowite, więc z ulgą wsiadamy do autokaru, udając się do hotelu na kolację i nocleg.
   A jutro, czeka nas kolejny dzień zwiedzania, tego jakże fascynującego kraju, jakim jest Portugalia. Przed nami także wyjazd do Hiszpanii, gdzie będziemy zwiedzać jedną z najważniejszych świątyń pielgrzymkowych – Katedrę w Santiago De Compostela.

 Tekst i foto: Józef Kołodziej
  Wrzesień 2018 

 Korekta: mgr Krystyna Sawa

OSTATNIE ARTYKUŁY: