Przygoda z Naturą

KRÓLEWSKA RYBA - ŁOSOŚ

          Już od kilku lat „przymierzałem” się do wyjazdu na wędkowanie Chinook Salmon (Oncorhynchus tshawytscha), który w Ameryce Północnej i na Alasce jest nazywany powszechnie - łosoś królewski – (King Salmon*). Dopiero po telefonie Leszka zdałem sobie sprawę, że dłużej już nie powinienem odwlekać tego wędkowania. A bywało tak w latach dziewięćdziesiątych, iż na tę szlachetną rybę wędkowałem nawet kilkanaście razy w roku, przeważnie na jesieni. Pierwszy wyjazd na łososie z synem Konradem, bratem Jackiem i kolegą Andrzejem na Pulaski River (rzeka w stanie Nowy Jork wpadająca do Jeziora Ontario) w miejscowości Pulaski w 1988 roku, skończył się dla mnie wielkim rozczarowaniem. Mogłem tylko podziwiać jak stojący wokół nas wędkarze wyholowywali kolejne łososie i stosując metodę „catch and release” (złap i wypuść) wypuszczali 01-Leszek wedkuje na Pulaski Riveje z powrotem do rzeki.
    Honor nas wszystkich uratował 18-to letni wówczas Konrad, który wyholował łososia o wadze 22 lbs. (około 10 kg) a który... już nie wrócił z powrotem do rzeki bo „musiał” pozować do zdjęć. A pozował „bardzo smacznie”!         
   Potem jeszcze wielokrotnie i corocznie wędkowałem z kolegami łososie na Oswego River (rzeka w stanie Nowy Jork wpadająca do jeziora Ontario) oraz koło miejscowości Rochester (płn. część stanu Nowy Jork). Łososi - King Salmon wtedy w strumieniach i rzekach było w bród – zabieraliśmy te w najlepszej kondycji wybierając jak w przysłowiowych ulęgałkach. Choć muszę z perspektywy tych paru lat przyznać, iż tak jak zdecydowana większość wędkarzy, używałem do wędkowania łososia mocnej wędki z żyłką o wytrzymałości 35 – 40 lbs ( 15.9 – 18.2 kg.) oraz haczyków (#1). Do tego zestaw obciążony był kilkoma dużymi śrucinami a wędkowanie polegało na częstym i całkowicie na ślepo podcinaniem co przy tej ilości ryby w rzece, nie było problemem z jej zahaczeniem. Oczywiście na taki sprzęt, łososie zahaczało się przeważnie za wszystko oprócz jej pyska, które to zahaczenie było jedynie prawidłowym zahaczeniem tej ryby pozwalającym na zabranie jej z sobą. Na swoją obronę mogę dodać, że wtedy nie przypuszczałem iż można wędkować je na zestaw muchowy.
    Potem, zajęty wędkowaniem innych gatunków ryb, przez prawie dziesięć lat nie wybrałem się na tę waleczną rybę za wyjątkiem Alaski, gdzie wędkowaliśmy inne gatunki łososi: Silver Salmon (Coho), R02-Holowanie lososia przez Leszkaed Salmon (Sockeye). Dopiero po poznaniu Leszka dałem się namówić na wyjazd na łososia, a dodatkowo zmobilizował mnie fakt, iż Leszek obiecał mnie nauczyć wędkować łososia na... muchówkę. Tamtego pamiętnego dnia w październiku 2006 roku pojechałem z Leszkiem w okolice Newfane (na płn. staniu Nowy Jork, koło Niagary) gdzie na tamtejszych strumieniach zwędkowałem na zestaw muchowy pierwsze brown trout (Salmo trutta) oraz pierwszego łososia, który już w końcowej fazie holowania go, skorzystał ze „stałej przepustki” i czmychnął z powrotem do wody.
    Rok później kolejna wyprawa na łososia – tym razem na Pulaski River. Trudne wędkowanie bo stan wody był wyraźnie wyższy od normalnego. Mimo iż zahaczaliśmy z Leszkiem łososie to silny prąd wody nie pozwalał nam na ich wyholowanie z wody. Wróciliśmy więc do domu bez łososi.
    Minęło kolejne 4 lata kiedy to 5 września 2011 roku, zadzwonił do mnie Leszek zostawiając wiadomość na sekretarce z propozycją wyjazdu na łososie! Propozycja raczej „nie do odrzucenia” – więc następnego dnia potwierdziłem Leszkowi, że w takim razie - jedziemy na łososie! Ustalamy wyjazd na 12 września 2011 roku. Pozostaje jeszcze tylko ustalić miejsce wędkowania. Decydujemy się na dwudniowy wyjazd najpierw na Pulaski River, a potem przejazd nad strumień - Oak Orchard Creek (koło miejscowości Albion – na płn. Stanu Nowy Jork) wpadający do Ontario Lake.
    Teraz, kiedy już termin i miejsce wędkowania jest już 03-Losos juz pozuje do fotografiustalone, szukam chętnych wędkarzy na ten wyjazd. Tylko dwóch z nich (Tadeusz M. i Tadeusz K.) deklarują się na ten wypad nad wodę razem z nami. Niestety, dwa dni przed wyjazdem podejmujemy decyzję zmiany terminu, gdyż z uzyskanych od innych wędkarzy informacji wynika, że bardzo mało łososia wpływa do rzeki w celu odbycia tarła. Ustalamy więc kolejną datę na 26 września.    Leszek jednak wyskoczył wcześniej (23 września) na Pulaski River ale i wtedy było bardzo mało łososia w rzece, więc wrócił tylko z jednym i dlatego podjęliśmy decyzję kolejnego przesunięcia terminu wyjazdu na 4 i 5 października. Ten termin ze względów zawodowych nie odpowiadał Tadeuszowi K. A tuż przed wyjazdem, Tadeusz M. zrezygnował z wyjazdu ze względów rodzinnych. Tak więc na „placu boju” zostałem ja z Leszkiem.
   Mimo to zgodnie z przysłowiem – „do trzech razy sztuka”, postanawiamy nie zmieniać już daty wyjazdu. Jak zawsze, kiedy decydujemy się na jazdę nocą, trudno mi jest pożegnać się z domowym „ciepełkiem”, wylegującym się bezczelnie na moim fotelu kotem, żoną Ewą wymownie pukającą się w czoło i zanurzyć się w czerń nocy, choć tym razem – ciepłej i bezdeszczowej.
    Zaopatrzony w wędkarską licencje na stan Nowy Jork (całoroczna kosztuje dla non-resident** 70 $), o 10 wieczorem melduję się wraz ze swoimi wędkarskimi „klamotami” pod domem Leszka w Cedar Growe (New Jersey) gdzie po przepakowaniu do jego samochodu, wyruszamy w kierunku NY Truway (autostrada 87 North) do miejscowości Pulaski, niedaleko od granicy z Kanadą.
    Droga o tej porze jest praktycznie „pusta” więc po zatrzymaniu się tylko po benzynę i poranną kawę, już o 3 rano jesteśmy w centrum miasta – Pulaski. Po krótkiej drzemce, uzupełniamy nasze wędkarskie akcesoria w świetnie zaopatrzonym sklepie (otwarty od 5 am) i podjeżdżamy na parking przy torach, skąd czeka nas 15-to minutowy spacer na łowisko przy moście kolejowym. Nad wodą jesteśmy już o świcie wi04-Autor podczas wedkowania-Oak Orchard Creekęc możemy rozpocząć wędkowanie (można wędkować pół godziny przed wschodem słońca). Ten odcinek rzeki, przebiega w parowie wijąc się w naturalnie wypracowanych latami przez tę rzekę zakolach. Strome skarpy zarośnięte gęsto drzewami, na których już widać ingerencję kolorowej jesieni, stwarzają piękną scenerię dzisiejszego wędkowania. Nad wodą, a raczej w wodzie jest zaledwie paru wędkarzy na tym odcinku strumienia.
    Rozpoczynamy i my nasze rzuty muchówką, starając się wybrać głębsze zagłębienia w wodzie, gdzie mogłoby być więcej łososia odpoczywającego chwilami i zmęczonego długą wędrówką pod prąd wartkiego strumienia. Bardzo mała ilość wyskakujących od czasu do czasu nad lustrem wody łososi, nie wróży dzisiaj dobrych połowów. Po paru godzinach wędkowania i wykonaniu kilkuset rzutów nie mamy żadnego. Tylko jeden wędkarz w zagłębieniu strumienia, tuż za małym wodospadem wyholował trzy łososie (King salmon). Reszta, tak jak i my – bez żadnego sukcesu. W południe udaje mi się zaczepić rybę ale po kilkudziesięciu sekundach uwalnia się. Leszkowi zdarza się to dwa razy.
    Kolejne godziny nie przynoszą żadnych zmian i dlatego decydujemy się pojechać na Oak Orchard Creek wcześniej aniżeli planowaliśmy. Po kolejnych dwu i pół godzinach jazdy o 5:30 po południu, docieramy do tego strumienia. Tym razem wędkować będziemy na jego zachodnim brzegu ze względu na możliwość dojazdu samochodem nad sam brzeg strumienia oraz ze względu na znajdujące się tam małe zaplecze... gastronomiczne!    Strumień ten jest jeszcze bardziej malowniczy na tym odcinku (poniżej tamy), wijący się też w zalesionym parowie po połączeniu dwóch odnóg w jedno. W tym miejscu rozpoczynamy wędkowanie gdzie wędkuje zaledwie 2 - 3 innych wędkarzy. Godzinę później jesteśmy z Leszkiem sami w wodzie, ale to i tak nam nie pomogło bo na naszych wędkach są tylko gołe haczyk05-Pierwszy losos autora -Oak Orchard Creeki, a w wodzie zaledwie dwa łososie wyskoczyły aby się z nami „przywitać” i lekko nas zdenerwować.
    Poddajemy się wkrótce i szukamy miejsca w pobliskim motelu, „zaglądając” po drodze w rejonie tamy, gdzie kilku wędkarzy mogło pochwalić się dorodnymi łososiami. Postanawiamy rano popróbować w tym samym miejscu gdzie dzisiaj rozpoczęliśmy wędkowanie, a w razie braku sukcesów przyjechać w rejon tamy.
    Miejsc w motelu niestety już nie było (dużo wędkarzy ze względu na długi weekend - Columbus Day) więc musimy szukać gdzie indziej. Okazało się, że mieliśmy więcej szczęścia w mieście Albion, choć za 85$ zaproponowano nam pokój dla palących. Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma – mówi mądre polskie przysłowie, więc nie mając wyboru ani chęci szukania innego motelu, decydujemy się na tę propozycję.
    Kolacja, kąpiel i przy wiadomościach w TV zasypiamy bardzo szybko po całonocnej podróży, staniu w wodzie na  świeżym powietrzu, a także całodziennej wędkarskiej gimnastyce (kilkaset rzut����w).
    Chłodny ranek i mocna poranna kawa pozwoliły nam spojrzeć otwartymi oczami na poranny świt nad strumieniem. Zaledwie kilku wędkarzy i my, rozpoczynamy wędkowanie z nadzieją na lepszy niż wczorajszy sukces. Wyskakujących nad wodę łososi jest dzisiaj znacznie więcej co może wróżyć lepsze wyniki. Potwierdziło się to o 9-tej rano, kiedy to Leszek po kilkuminutowym holowaniu, nie dał żadnych szans na ucieczkę pierwszemu swojemu łososiowi, klasycznie zaczepionemu za pysk. Oceniamy go na 12-14 lbs (5.5 – 6.4 kg.) i po sfotografowaniu wchodzimy powtórnie do wody. Chwile potem po krótkiej walce mój sąsiad z prawej, zrywa ładnego łososia gdyż nie stara się pójść za rybą w dół strumienia - usztywniony zestaw pozwala na to, iż łosoś06-Pechowy wedkarz-Oak Orchard Creek chwilę potem jest wolny. Natomiast wędkarz poniżej stanowiska Leszka, zwędkował małą brown trout, którą wypuścił z powrotem do wody, mimo iż była wymiarowa. Oby więcej takich wędkarzy!
    Z zadumy nad podziwem szumu czystego strumienia na kamieniach i bajecznie kolorowej przyrody na jesiennej szacie otaczających mnie drzew, wyrywa mnie okrzyk Leszka – Fish on! To sygnał dla stojących koło niego wędkarzy aby przerwali wędkowanie, ze względu na możliwość splątania się z linką Leszka. Leszek próbuje delikatnie zmęczyć rybę, która „zmusiła” go do podążania za nią około 150 metrów wzdłuż strumienia. Ale ostrożne holowanie opłaciło się, gdyż po 10-ciu minutach zmęczony łosoś leżał już na brzegu.
    Ja z braku sukcesu, postanawiam przejść na drugi brzeg (wschodni) strumienia gdzie po połączeniu dwóch odnóg, dostrzegłem małą zatoczkę spokojniejszej wody tuż przy głównym nurcie. Ze względu na stromą skarpę porośniętą drzewami i krzewami, rzuty są trudniejsze i dlatego jestem jedynym wędkarzem na tej stronie Oak Orchard Creek.
    Wkrótce szczęście uśmiechnęło się i do mnie. Tuż przed 11-tą rano, poczułem duży opór na mojej muchówce i po lekkim zacięciu, łosoś rozpoczął swój szaleńczy „taniec” prąc w górę strumienia i wyskakując często nad wodę, wysnuwając szybko linkę z kołowrotka, przy dobrze ustawionym hamulcu. Staram się ją nawijać powtórnie na kołowrotek ilekroć napór ryby nieco słabnie. Mój zestaw (elastyczny kij i linka z żyłką) pracują jak rozciągająca i kurcząca się guma. A coraz rzadsze i słabsze wyciąganie linki z kołowrotka, świadczy iż ryba jest coraz bardziej zmęczona. Mimo to zwalniam jeszcze nieco hamulec gdyż wiem, iż w końcowej fazie holowania będzie jeszcze starała się uwolnić szaleńczymi ucieczkami i wyskokami nad wodę. No cóż dla niej jest to walka o życie.    Wreszcie po 15-to minutowej walce, mój pierwszy od paru lat łosoś leży na żwirowym brzegu rzeki, zanurzony ogonem w wodzie. Uwalniam nadzwy07-Autor ze swoja zdobycza-Oak Orchard Creekczaj łatwo haczyk z jego pyska. Miałem wiele szczęścia bo przy tak lekko zaczepionym haczyku w twarde podniebienie ryby, mogła się ona zerwać przy najmniejszym poluzowaniu (braku naprężenia) linki na wędce. Staram się wrócić na moje stanowisko z powrotem (po uwiązaniu ryby na lince), ale po moim sukcesie, od razu inny wędkarz zajął moje stanowisko. W krótkim okresie czasu zrywa z własnej winy (tak jak i poprzedni wędkarz) kolejno trzy łososie! Wyholowuje jednego ale tak małego, iż z powrotem po zrobieniu zdjęcia, wypuszcza do wody.
    Ja próbuję wędkować na innych stanowiskach ale nie są one tak technicznie dobre (zbyt płytkie) jak to poprzednie. Przenoszę się więc powtórnie na drugą stronę strumienia, wędkując koło Leszka. Godzinę później, bez dalszych sukcesów, decydujemy się zakończyć nasze wędkowanie, chcąc dotrzeć do domu wieczorem.    Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcia, mierzenie i ważenie mojego łososia – 37 inch (94 cm.) i 15.5 lbs (7.0 kg.) wagi, przebranie się i o wpół do pierwszej po pożegnaniu się z przygodnie poznanym lokalnym wędkarzem - Polakiem, kierujemy się w drogę powrotną. Jeszcze tylko wstępujemy na miejscową farmę warzywno-owocową, gdzie nabywamy bardzo świeże produkty oferowane na niej i chwilę potem jesteśmy już na międzystanowej autostradzie „90 East”. Przed nami 420 mil monotonnej nieco podróży urozmaiconej jak zawsze wędkarskimi opowieściami o wędkowaniu na... łososie.
 Dane wędkowania:
 Pulaski River (w miejscowości Pulaski w stanie Nowy Jork) koło mostu kolejowego, która wpada do Ontario Lake. Wędkować można w tym rejonie pół godziny przed wschodem i pół godziny przed zachodem słońca. Limit łososia – 3 sztuki dziennie. Każdego roku regulamin może się zmieniać, więc należy się z nim zapoznać przed wędkowaniem. Licencję na wędkowanie w tych strumykach należy wykupić na kilka dn08-W drodze do domu-jesienne dekoracjei lub cały rok (70$ dla non-resident i ważna jest: od 1.10.2011 do 30.09. 2012).
   Drugi strumień na którym wędowaliśmy na łososie to: Orchard Creek (w stanie Nowy Jork wpadający do jeziora Ontario). Podczas tego wędkowania używałem dwuczęściowy kij muchowy firmy Daiwa (10 stóp długości) z kołowrotkiem firmy Okuma. Linka żółta zatapialna (sinking). Na końcu linki 4 stopy długości lider (20 lbs test line), kręciołek a do niego dowiązany jest 3-4 stopowy przypon (10 lbs test line). Ciężarek (2-3 śruciny)  dobieram w zależności od siły prądu w strumieniu. Haczyki nr jeden lub dwa, firmy Gamakatsu. Jako zanęta na haczyku - sztuczna ikra w różnych kolorach.
    Chinook Salmon reprezentuje najbardziej rozpowszechniony gatunek wśród rodziny łososiowatych żyjących w Pacyfiku i koło Kamczatki. Podczas tarła potrafi pokonać bardzo duże odległości z oceanu do rzeki w celu odbycia tarła. Jest bardzo ceniony jako składnik diety i z powodu dużej zawartości kwasu tłuszczowego Omega-3.
 * Inne nazwy używane dla tego gatunku to : Quinnat salmon, Spring salmon and Tyee salmon
 **Mieszkaniec USA nie zamieszkujący w danym stanie.
   Tekst i foto. J Kolodziej
 Korekta: mgr Krystyna Sawa
 Wrzesień, 2011
 www.przygodaznatura.com
Artykuł ten był drukowany w Tygodniku „PLUS” – Od 11 Listopada do 22 Grudnia – 2011 roku.
 Przedruk za zgodą redakcji Tygodnika „Plus”.
 www.tygodnikplus.com
 

 

OSTATNIE ARTYKUŁY:
Barakudy z Bahamas
Wędkowanie na Wyspach...
W Pogoni za Makrelą
Długi Łososiowy Szlak
Halibuty z Alaski
Tęczaki z Lake Erie
Szczupaki z Lake Champlain
Dorsze z Massachusetts
Wędkowanie na Gulf Stream
Barakudy z Meksyku
Wędkowanie w Trókącie Ber..
Wędkowanie w Kostaryce
Fluke z New Jersey - USAJ
Wędkowanie na Kubie
Wędkowanie Tautog - USA
Zimne wędkowania - USA
Królewska  Ryba - Łosoś