Józef Kołodziej
WĘDKOWANIE
ROMANA W NORWEGII
Wędkowanie w Norwegii
było od lat jego pasją, którą przez długi czas nie mógł zrealizować.
Marzyło mu się szczególnie, aby zwędkować tam, na dalekich łowiskach
blisko koła podbiegunowego upragnione halibuty o których tak wiele
słyszał od innych wędkarzy.
Ale dopiero w 1995 roku, jego marzenie wreszcie się spełniło i
Roman Mendera po raz pierwszy wyrusza wraz z kolegami, mikrobusem na
wędkowanie do Norwegii.
Czy podczas tego pierwszego wędkowania, spełniło się jego marzenie?
Chyba tak nie do końca (z powodu złej pogody), ale miał za sobą pierwsze
doświadczenie z wędkowania w tym obdarzonym bogato w naturę kraju.
Za to w kolejnych latach, podczas kolejnych wypraw do Norwegii (a był
tam 13 razy), wraz z kolegami złowili wiele hal
ibutów i to dużych. Pisze
o tym w wswojej korespondencji do mnie – poniżej.
Ponadto te jego wyprawy na ryby do Norwegii, o których mi zawsze pisał,
zainspirowały mnie, mojego syna i wnucząt a także moich kolegów do
wędkowania w tym kraju.
Ale dopiero kilka lat później, w 2015 roku, po raz pierwszy wyruszyłem z
kolegami na wyprawę do Norwegii w miejscowości Hitra. W tym roku (2024)
będzie to mój 8 wyjazd do tego wędkarskiego Eldorado, jakim są łowiska w
Norwegii.
Jednak niestety, nie dane mi było wybrać się na rybki do Norwegii z
Romanem i jego kolegami.
Poniżej nasza korespondecja z jego wypraw i krótkie opisy
wędkowania.
Józef Kołodziej - Redaktor Naczelny strony
www.przygodaznatura.com
Maj, 18, 2005
Cześć Ziutek, przepraszam że tak długo musiałeś czekać na mój list do
Ciebie. Pierwsza przyczyna to nieudany wyjazd na wyspy szczęśliwe. Na 7
dni
pobytu tylko raz wypłynęliśmy na cały dzień, a drugi raz
popłynęliśmy na łowisko i po godzinie wędkowania musieliśmy uciekać, bo
pogoda zmieniała się z minuty na minutę. Fale dochodziły do 3 metrów, a
łodzie miały bardzo małe - silniki do 10 koni.
Tego pierwszego dnia złapaliśmy po skrzynce dorszy i czarniaków.
Największy dorsz miał 13 kg. Drugiego dnia po wypłynieciu, ja po
złapaniu kilku średnich ryb, na głębokości 60 m mam branie. Przez 10 m
ryba idzie bez oporu i nagle szalone odbicie. Co najmniej 200 m
plecionki wybiera mi z multiplikatora (kołowrotek o stałej szpuli
używany przede wszystkim do wędkowania morskiego) i to powtarza się 2 -
3 krotnie. Byłem pewny, że to wymarzony halibut ale po paru minutach
okazało się że to czarniak ponad 14 kg. Siła ryby ogromna.
W tym czasie koledzy na drugiej łódce podpłynęli do naszej i
powiedzieli nam, że musimy uciekać ze względu na pogarszającą się pogodę.
A do bazy mamy ok. 1.5 godz. płynięcia. Na miejscu cieszyliśmy się
ogromnie, że szczęśliwie dopłynęliśmy – a było groźnie!
Tak więc wyprawa była raczej nieudana. Nadzieja w żółtej rafie (30
mil od najbardziej wysuniętego na północ wybrzeża Danii), na którą
jedziemy 10 czerwca.
Zdjęcia mam jeszcze w aparacie nie wywołane, film dokończę na żółtej
rafie, wtedy przegram na płytę i ci prześlę.
Teraz odpowiem Ci na Twoje pytania:
1 - Według mnie najpiękniejszy jest Troll Fiord (miedzy archipelagami -
Lofoty and Vesterålen). Wypływa się z Solver, a jego głębokość średnia
to 20 - 75m. Czy obowiązuje licencja na wędkowanie w fiordach? - tego
nie wiem, ale podam Ci numer telefonu do mojego zaprzyjaźnionego Norwega
na Lofotach w miejscowości Stamsung, który ma tani hotel i gdzie można
przycumować lódkę. Od niego dowiesz się więcej szczegółów.
Na imię ma Roar, mówi po angielsku, jego telefon XX oraz fax XX (Tel. i
fax są w posiadaniu redakcji).
2 - Można wędkować w fiordach tylko trzeba znać miejsca bo szerokość
fiordów jest od kilkudziesięciu metrów do paru kilometrów więc samemu
jest trudno znaleźć dobre łowiska.
3 - Ziutek, te nasze „Wyspy Szczęśliwe” to wyspa Traena leży na
kole podbiegunowym na 63,33 stopnia szer. geograficznej. Jakby na waszej
wyprawie była Traena czy Lofoty to prześlę ci namiary GPS z dobrych
łowisk.
4 - Plecionka się sprawdziła, byliśmy zadowoleni.
Pozdrowienia od całej grupy Romek.
Maj 16, 2006
Wyjazd był 16 maja ode mn
ie z Kalisza ((jak wszystkie przez 13 lat)
o 9 rano.
Pierwszym etapem był Gdańsk skąd o 6 wieczorem, promem SKANDYNAWIA
popłyneliśmy do Nynashamn pod Sztokholmem (Szwecja). W porcie
zacumowaliśmy o 12 w południe następnego dnia. Tam przesiedliśmy się z
promu do mojego busa i wyruszyliśmy na północ wzdłuż wybrzeża 570 km do
miasta Sundsvall i w poprzek Szwecji na zachód do miasta Mo i Rana (Norwegia).
W mieście Stokkvagen powórnie wsiadamy jeszcze raz na prom (kursujący
raz dziennie) i po 20 milach docieramy do Traena. Wreszcie jesteśmy na „Wyspie
Szczęśliwej” (umowna nazwa autora) na Lofotach (Norwegia).
Po 36 godzinach podróży, rozpakowujemy się, myjemy, tankujemy paliwo
i nareszcie płyniemy na długo oczekiwane ryby. W przystani dzielimy się
na dwie grupy po trzy osoby na jednej łódce. Łódki nie są za duże. Tylko
6 m długie i 1.90 szerokie, wyposażone w silniki o mocy tylko 9.9 KM (w
2012 już zostały zamontowane silniki 50 KM). Na łowisko dość daleko –
około 8 NM, więc trzeba tam płynąć najpierw fiordem a potem przez
otwarte morze. W sumie około 1.5 godz. minimum przy dobrej pogodzie. Jak
na wędkowanie na morzu, łódkie nie są zbyt bezpieczne, zwłaszcza przy
falowaniu morza powyżej 1m wysokości fali.
Pierwszy dzień popłynęliśmy na takie małe rozpoznanie. Stwierdzilśmy
niestety, że jest coraz mniejsza liczbę dorszy w morzu, natomiast dużo
czarniaków. Na kolację złowiliśmy parę dorszy a następnie wróciliśmy do
domku, aby się wykąpać i nareszcie porządnie wyspać.
Drugi dzień powitał nas piękną pogodą więc szybko popłynęliśmy na
najlepsze nasze łowisko - pod latarnię. Najpierw fiordami a później
przez otwarte morze.
Kiedy podpłynąłem na górkę 37 m od powierzchni tafli wody ze spadkiem
do 120
m, ryby zaczęły dobrze żerować na 50 m, ale tylko o wadze do 5 kg.
W tym miejscu występują praktycznie wszystkie ryby, które wędkuje się w
Norwegii.
Nagle Piotrek, który był pierwsz
y raz w Norwegii i pierwszy raz wędkował
na morzu, poczuł bardzo silny opór na wędce i zaczął „walkę” z potężną
rybą. Po wyholowaniu do łódki, okazało się, że złowił czarniaka (po
norwesku silax) o wadze 16 kg.
Po gratulacjach od nas orzekł, że teraz rzuca na dużego dorsza.
Jeszcze jego pilker nie opadł na dno a on już mocuje się z dużą rybą. Po
jej wyciągnięciu, okazuje się, że jest to duży dorsz - 16 kg.
Nastepnie Piotr zażartował, że kolejny rzut będzie na halibuta. Ja
obserwowałem jego szczytówę i kiedy ugięła się silnie, pomyślałem, że ma
zaczep. Dopiero kiedy zaczęło mu wybierać plecionkę z kołowrotka (wysnuło
około 100 m), uwierzyłem, że może to być bardzo duża ryba! Po
półgodzinnym holowaniu ukazał nam się halibut, ale pierwsza próba
podebrania osęką zakończyła się niepowodzeniem. Halibut zszedł z
powrotem na około 110 m. W następnym pociągnięciu go na powierzchnię,
zmęczony halibut o wadze
22 kg był nasz.
Tak więc Piotrek miał tego dnia olbrzymie szczęście. Natomiast ja z
Bougsiem łowiliśmy dorsze i czarniaki - do 10 kg.
Na drugiej łódce Gienek zwędował małego halibuta - 5 kg a
pozostali koledzy - dorszyki i czarniaki, takie do 10 kg.
Po sesji zdjęciowej i gratulacjach wróciliśmy szczęśliwi do naszej
bazy. Przed nami jeszcze 5 dni wędkowania więc przed każdym z nas
jeszcze duże szanse na duże okazy.
Wędkowaliśmy na kije morskie o wadze od 100 do 300 gram na pilkery
imitujące śledzie 200 - 300 gram.
Jak się na końcu okazało, był to najładniejszy dzień naszego pobytu, bo
później z pogodą było różnie, ale nie będę ci tego opisywał ponieważ ty
jesteś przeciwny takiemu ryzyku, które my podejmujemy.
Gwoli kronikarskiemu obowiązkowi, podaje skład naszej grupy podczas tego
wędkowania:
-Marciszewski Włodzisław – Kalisz
-Mendera Roman – Kalisz
-Piotrowski Piotr – Łódź
-Szmyt Mirosław – Łódź
-Zapotoczny Bogusław – Wrocław
-Zieliński Eugeniusz – Ciechanów
Tekst: Roman mandera (opracował: Józef Kołodziej
Przygodaznatura.com
Foto: Roman Mendera i pozostali uczestnicy
wędkarskich
wypraw do Norwegii